Chcę zakląć nas w jeden z obrazów Moneta
De_Monik www.les.piekielko.pl
Nieporządek rzeczy na mapie moich przemyśleń. Jednym uniesieniem dłoni, pstryknięciem palców w rytm popularnego przeboju zamieniasz mój filozoficzny spokój w rozedrgane zmysłami grzęzawisko pragnień.
Znów mam ochotę zatańczyć w rytm coraz szybciej bijącego serca.
Obserwuję cię szykującą się rano do pracy. Uwielbiam patrzeć, jak dobierasz sobie stroje. Lekko zwichrowana elegancja, odważnie łączone kolory, płótno i koronki, do tego zawsze doskonale pasujące buty. (Jeszcze nie widziałam, żeby ktoś miał tyle butów. Uśmiecham się, bo wiem, że nie będziesz nawet w stanie podać mi ich liczby... A może ? )
- Kochanie, ile par butów jest w tych pudłach?
Peszę cię, gdy przysiadam za tobą na wannie, by móc przyglądać się, jak nakładasz makijaż? Malujesz się troszkę jak mała dziewczynka. Żadnego podkładu, absolutna dowolność w stosowaniu poszczególnych kosmetyków, szczoteczka do zębów w zastępstwie spiralki do rzęs. Rozśmieszasz mnie...
- Kawy kochanie? Zjesz jakieś śniadanie?
Wczoraj, gdy wczesnym wieczorem przedzierałyśmy się przez kolejne stacje metra, co chwila sięgałaś do mojej dłoni... Nie, nie dłoni - do nadgarstka; dłoń jednej kobiety obejmująca nadgarstek drugiej wygląda w twoim odczuciu zapewne, mniej znacząco niż gdybyś miała spleść się ze mną palcami. Boisz się, wiem...
Wiesz, rozmawiałam dziś ze znajomą, a w rozmowie słowa, których wolałabym nie usłyszeć. Dlaczego wciąż uparcie wciskam na nos różowe okulary? Tak bardzo miałam nadzieję, że jednak im się ułoży, że będą już dla siebie tylko.
Powiedz, czy taka postawa nie zaprzecza głoszonym przeze mnie prawdom? Tej mojej NIEwiary w miłość i tego NIEbrania niczego na poważnie?
- Wszystko to chwila, kochanie. Trójwymiarowość do złudzenia przypominająca świat platonowskich idei. Czy warto przystawać w tym świecie na dłużej niż moment tylko?
I tamte malowane słońcem obrazy, tysiące kolorów w ogrodach Moneta.
Pędzel mistrza, jak czarodziejska różdżka na wieki uwięził pomiędzy listwami ram znieruchomiałe na moment postacie. Czas pokryty werniksem.
Znalazłam na parkanie zeschły zupełnie, maleńki pąk dzikiej róży...
- Masz go przy sobie kochanie?
Zmęczenie zamyka ci oczy. Ty naprawdę ciężko pracujesz. Nie zdawałam sobie dotąd z tego sprawy. Zasypiasz z głową na moich kolanach. Chce mi się płakać.
- Czym dla ciebie jest miłość fizyczna?
- To forma oddania, dowód zaufania, chęć dzielenia się z kimś czymś dla ciebie ważnym. Swoją intymnością.
- Tak... Podobnie bym to określiła.
Pamiętasz, pewnej nocy, wcale o tym nie wiedząc, myślałyśmy o tym samym. Napisałaś w SMS :
"kochanie, wyobraziłam sobie dzisiaj, że budzę się przy tobie. Tak niespiesznie
przechodzę od snu do jawy, a obok mnie ty. Było mi tak cudnie i błogo. Zamachały skrzydełkami inne motylki; pomarańczowe motyle radości z (nie przestrasz się) przynależności do ciebie. Jak ja chciałabym móc się tak budzić. Jak chciałabym..."
I moje słowa, które przeczytałaś tego samego dnia, zaraz po odebraniu e-poczty;
"o prawdziwym przywiązaniu świadczy fakt, że dwoje ludzi tak samo chętnie ze sobą sypia jak i zasypia przy sobie".
- Kochanie, boję się nocy, która nie przyniesie mi twojego szeptu, zaplątania się w siebie, głodu szukających się wzajemnie ciał.
- Wiem skarbie ...
Chciałabym zrobić z tobą tysiąc jeden rzeczy. W nieskończoność przeciągać frazy ostatnich wypowiadanych przez nas zdań, chciałabym, by żadna z dróg nigdy nie zawiodła nas do ostatecznego celu. Chcę zakląć nas w jeden z obrazów Moneta.
Data publikacji w portalu: 2003-09-30
« poprzednie opowiadanie
następne opowiadanie »