Co mnie taką ulepiło?

Scully
K o b i e t y... cała ja w nich, a one we mnie, w moich opowiadaniach. To jedyna forma ocierania się o prywatność na jaką pozwalam sobie i zezwalam innym. Wierzę, że zrozumiesz...
Z pewnością, gdy poznamy się lepiej, otworzę przed tobą niejeden zakamarek grzesznie grzecznej i bezpiecznie niebezpiecznej duszy. Cóż... w końcu poznałam swojego anioła i diabła. Rzucam urok. Jestem czarownicą. To zobowiązuje. Zapewniam.

Wybudowałam pancerz odporności z łez i ponadludzkiej woli życia. Wypracowałam silną niezależność, dzięki czemu moja wrodzona Rybia w r a ż l i w o ś ć nie poddaje się procesowi regresji. Pielęgnuję ją każdego dnia. Karmię dobrym słowem. Dbam o nią jak o k o c h a n k ę. Trwamy tak już 28 lat razem w tym prostackim, niewrażliwym świecie, jak dwa wykopaliska archeologiczne. Nasz egoizm nie dopuszcza myśli, że nie jesteśmy same, ale intuicja zwycięża ostatecznie. Wtedy spotykamy na drodze wartościowych, wrażliwych ludzi, którzy idą przez życie razem z nami.
Cieszę się, że to mnie wykopałaś wśród dziesiątków tysięcy bogatych złóż naturalnych.

Człowiek, aby żyć musi być pijany. Miłością. Poezją. Winem. Tylko czasem dodałabym jeszcze butelkę tequli, smak cytryny i ciepło kobiecego ciała, by móc przetrwać do rana.

I oto jestem. Człowiek. Kobieta. Dziennikarka. Rocznik 1975.

Biblią jest mi "Mały Książę". Czytam go codziennie, jak mapę, szukając odpowiedzi na wątpliwości... Dzięki niemu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Wyznaczyłam własny Dekalog. Jestem szczęśliwa odnajdując całą metafizykę związku z kobietą w emocjach i uczuciach.

Jak pomyślisz dziś, takie będzie jutro. Nie wiem co to zło. Nie gniewam się. Nie obrażam. Nie złoszczę. Oczyściła mnie energia kwiatów z australijskiego buszu. Dziś dobrze mówię o wszystkich. Mam cierpliwość wobec tego co w innych i we mnie niedoskonałe. Bez zawiści cieszę się z ich szczęścia. Przebaczam i we wszystkim ćwiczę cierpliwość.

Ujęłaś mnie... Przejrzystą konstrukcją. Esencjonalną zawartością. Niewyzywającą kolorystyką. Wybrałam in blue. Kolor moich oczu.

Wiesz... Jestem pod wrażeniem pewnego Głosu. Choć... głosu, twojego głosu jeszcze nie słyszałam. Nie mogę powiedzieć. Znam się na muzyce klasycznej. Wiem natomiast, że nie jest mi obca. Współtworzy moje nastroje. Buduje emocje. Oddaje uczucia chwili.

Wszystko zaczęło się dawno temu od łyżwiarstwa figurowego. Katarina Witt jechała program dowolny do muzyki z opery "Carmen" Bizeta. Potem wystąpiła w rewii "Carmen On Ice". Przyznaję w Operze Narodowej byłam trzy razy. Na "Carmen", z udziałem Małgorzaty Walewskiej. Na "Krakowiakach i Góralach" w reżyserii Krzysztofa Kolbergera i... "Skrzypku na dachu". Ten ostatni spektakl oglądałam kilka lat później, zafascynowana kulturą żydowską, w Teatrze Żydowskim w idisz. Postanowiłam nie korzystać ze słuchawek, upajając się melodyjnością tego języka. Z filmem "Wielka miłość" Bernarda Rose wiąże się natomiast moja znajomość muzyki Beethovena. Ostatnio..."Femme Fatale" Briana de Palmy. Może oglądałaś. Po raz pierwszy widziałam, jak można pokazać trzynastominutową akcję oprawioną w jeden motyw muzyczny. Dokładnie trzynaście minut wariacji na temat Bolera Ravela.
I te kobiety... Ech... Mogłabym tak mnożyć przykłady.

Wróciłam do uśpionego domu, w środku nocy, po udanym przedstawieniu mojej znajomej. W na wpół oświetlonej blaskiem latarni sypialni, zobaczyłam znajome kontury kociej rodziny. Bezpieczne, przyjaźnie mruczały. Chodziłam na palcach, aby przypadkiem nie zakłócić ich snów. Zasnęłam.

Srebrnoszary dachowiec, o karmelowych oczach odkąd przyszedł na świat (osiem miesięcy temu) jest moją Muzą. Kilka dni temu wymknął się po zmroku przez otwarte drzwi i nie wrócił na noc, a potem na kolejną. Byłam zrozpaczona. Drugiego dnia rozkleiłam w okolicy ogłoszenia. Wrócił... bladym świtem, dając o sobie znać rozpaczliwym płaczem. Śmiałam się, że pewnie przeczytał jedno z ogłoszeń na drzewie. Jego matka, wytrawna łowna kotka, zamieszkała u mnie trzy lata temu, wiosną. Dokarmiałam ją, aż w końcu wskoczyła na rosnącą obok brzozę, pewnym krokiem przeszła po cienkim ogrodzeniu, wskoczyła na dach i usiadła pod moim oknem. Została. To prawdziwa wolna dusza, ale zawsze wraca. Wymyka się o poranku. Przez okno widzę jak z klasą poluje na polne myszy. Jedno stuknięcie paznokciami o szybę sprawia, że przybiega. Dawniej notorycznie chwaliła się swoimi trofeami, co doprowadzało mnie do łzy. Zrozumiała, że jestem z niej dumna, ale tego nie lubię. Czasem widzę jak budzi się na posesji sąsiada, na której stoją plastikowe beczki do kwaszenia kapusty i ogórków, przeciąga się na drewnianych podkładach, ostrzy pazury i przychodzi na śniadanie.
Ciekawa jestem, czy tego lata wróci zaprzyjaźniony konik polny...
Tak mało mam do powiedzenia na chwałę twoją, Piękna...


Data publikacji w portalu: 2003-10-05
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2025