SEN
ankaa2222
Temu, kogo pokocham ja...
I
Jechałam przed siebie, chciałam uciec od życia. Sama nie wiedziałam, dokąd zmierzam. Wiedziałam tylko, że chcę się znaleźć tam, gdzie nikt nie będzie mnie znał, gdzie nie będę miała przeszłości. Nie powiedziałam nikomu, że wyjeżdżam. Nie chciałam, by ktokolwiek mnie zatrzymał. Nie chciałam usłyszeć, że robię źle. Musiałam wyjechać. Bez tego nie byłabym w stanie poradzić sobie ze sobą.
A więc jestem w pędzącym autobusie. Siedzę i patrzę w okno. Droga znika za mną metr po metrze, a ja widzę tylko obrazy z przeszłości.
Najpierw pojawiło się dzieciństwo. Przypomniały się łzy, kiedy tata wyjechał na kontrakt a ja za nim tak bardzo tęskniłam. Przypomniała się radość, gdy pojechałam do niego na wakacje. Oczyma duszy ujrzałam uśmieszki rodziny, gdy ze strachu budziłam się w nocy, prosząc, by zapalić mi światło. Usłyszałam "dziewuchy to tak zawsze", i jak wtedy zrobiło mi się przykro. Pamiętam, jak dziadek po raz pierwszy zabrał mnie do lasu. Ja zjeżdżając z górki, rozbiłam się o drzewo, a on... on pojechał dalej, nawet nie oglądając się. A ja? Ja zostałam sama - poobijana, z powykrzywianym rowerem. Wtedy po raz pierwszy poczułam się samotna.
I przypomniałam sobie lata pierwszego młodzieńczego buntu. Pierwsze kłamstwa, pierwsze piwo i papierosy. Pierwsze wagary. Pierwsze poważne błędy w życiu. Wstydzę się tamtych lat, a jednocześnie wiem. że gdybym nie przeżyła ich w ten sposób, byłabym uboższa o parę doświadczeń. Jednak pewien niesmak pozostaje. Bo może gdyby inaczej potoczyły się wydarzenia, nie miałabym wielu zmartwień ze sobą. Ale co było a nie jest...
Powróciłam do rzeczywistości. Właśnie przejeżdżałam przez jakieś miasto. Pomyślałam, że może by zatrzymać się tutaj. Miejsce dobre jak każde inne. Ale jadąc dalej zauważyłam, że miasto to zbyt bardzo przypomina mi moje. Nie chciałam zatrzymywać się w miejscu łudząco podobnym do tego, z którego uciekłam.
Na powrót zanurzyłam się we wspomnieniach. Przypomniały się pierwsze samodzielne wakacje. Kąpiel w rzece przy pełni księżyca. Pierwsza miłość. Miłość, która gdzieś na dnie serca tli się do dziś. Miłość, której nigdy nie zapomnę. Miłość, która nigdy się nie spełniła...
I przypomniało się liceum. I uczucie wyobcowania, jakie wtedy mi towarzyszyło. Poczucie inności i niższości. Poczucie osamotnienia. Niezdarne próby budowania przyjaźni i kolejna niespełniona miłość. Kolejny okres buntu. Utrata wiary we własne możliwości, towarzysząca przez całe liceum, odbudowana dopiero podczas matury. I żal, że przegrywam swoje życie.
Wróciłam do dzieciństwa. Okresu, w którym zbyt wiele jeszcze nie rozumiałam. Czasu, w którym jeszcze wierzyłam, że mój starszy brat będzie mi podporą w życiu, powiernikiem moich tajemnic. Jakże naiwna, żeby nie powiedzieć że głupia, wtedy byłam. Brat okazał się egoistą i kimś, kto zamiast wspierać, niszczył mnie i moje wyobrażenia o rodzinie. A ja? Ja kurczowo chwytałam się każdego, choćby najmniejszego przejawu miłości z jego strony. I wierzyłam, że zauważy we mnie siostrę, a nie tylko małą, głupią dziewczynkę. Wierzyłam. I co mi pozostało z tej wiary? Złamane serce i skrzywdzone dusza.
Oderwałam się na chwilę od wspomnień. Zaczęłam zastanawiać się, czy wystarczająco daleko od domu już odjechałam. Czy już mogę wysiąść. Jechałam już trzy i pół godziny. Jednak postanowiłam, że dojadę do końca trasy. Przecież w każdej chwili będę mogła się cofnąć. Z resztą, chyba im dalej tym lepiej, tym mniejsza pokusa by wracać.
"Włączyłam" ponownie swój "film" wspomnień. I na ekranie pojawiła się Majka. Jakże już mi jej brakowało. Była przy mnie, gdy zaczynałam brać, była przy pierwszym detoksie. Ale już jej nie ma. Zostawiłam ją na innym końcu świata.
I przypomniałam sobie Patryka. Jego uśmiech i spojrzenie, i czułe słowa jakimi mnie obdarzał. I ból jaki odczuwałam kiedy wyjeżdżałam.
Praktycznie całe dotychczasowe życie przeleciało mi przed oczami. Jak na filmie zobaczyłam siebie w każdym etapie życia. Zobaczyłam, jak na dłoni wszystkie błędy i niedociągnięcia. Ale cofnąć czasu nie potrafię, więc już nigdy ich nie naprawię. Ale mogę teraz zacząć żyć inaczej, wystarczy odrobina silnej woli i samozaparcia.
I przypomniałam sobie tatę i mamę. Ich śmiech, dobre rady, ciepło, które mi dawali. Mądre, piękne oczy mamy i kochające spojrzenie taty. I dzień, w którym dowiedziałam się, że nie żyją.
I przypomniałam sobie o siostrze, którą podobno mam. Ale czy to możliwe, żeby tata przez tyle lat nie powiedział mi, że ma inną córkę????????? Czy to możliwe?
Autobus się zatrzymał. Kierowca oznajmił koniec trasy. Wysiadłam, ciekawa jak przyjmie mnie to miejsce. Gdzieś tam szumiało morze, ludzie jak wszędzie gdzieś się spieszyli, a ja... ja bez pomysłu i przyjaciół zamierzałam rozpocząć nowe życie. Życie, w którym nie będzie miejsca dla Patryka, brata, Majki i tej mojej siostry, którą podobno mam.
Zostawiłam im wiersz:
Kiedy już wszystkie okna i drzwi
Zamknę szczelnie przed wami
W paranoicznym zanurzę się lęku
i podepczę wszystkie iluzje
O ściany roztrzaskam złudzenia.
Pójdę sobie...
A potem?
Potem się uśmiechnę
Schowam żyletkę i broń
Podrapię psa za uchem
I usnę...
Tyle ze mnie im zostało... mnie została tylko żona Zeusa...
II
Dostałam od znajomego cudowny znaczek. Odleciałam na księżyc, byłam batmanem, latałam w przestworzach, przeszłam przez plamę na suficie do innego wymiaru. Chcę to zrobić jeszcze raz...
Od pięciu tygodni żyłam "nowym życiem". Telefon łączący mnie z przeszłością leżał wyłączony na stoliku. Wyłączony by mniej kusił, leżał bo był ostatnim elementem "tamtego życia", a ja nie byłam tak do końca gotowa o nim zapomnieć. Wiedziałam, że kiedyś na pewno zadzwonię, by zapytać się czy mnie jeszcze pamiętają, ale ten czas jeszcze nie nadszedł.
Od przyjazdu pogrążam się w alkoholowym i narkotycznym niebycie. Chcę nie czuć nie pamiętać, nie myśleć. Zostawiłam za sobą przeszłość. Teraz jestem dziewczyną z daleka. Nikt o mnie nic nie wie. Tak jest dobrze. Tylko czasem tak bardzo brakuje przyjaciół. Czuję się podle. Przecież "tam" zostawiłam ludzi, którzy mimo moich rozlicznych wad zawsze byli przy mnie. Dali mi tyle z siebie. A ja? Ja wyjechałam, nie powiedziawszy nawet "do widzenia". Czasami czuję, jakbym przez ten wyjazd zgubiła coś ważnego. Nie wiem co.
Zawsze wieczorami przesiaduję na skarpie. Przed sobą mam tylko morze i zachód słońca. A w głowie pustkę. Zero pomysłu co dalej.
Nie wiem jaki dziś dzień. W ustach mam tak sucho, że nie mogę znaleźć nawet kropelki śliny. Język zamienił się chyba w kołek. Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. Ostatnie co pamiętam to, że siedziałam na skarpie i oglądałam zachód słońca. A teraz jestem tu, z jakimiś ludźmi, których widzę chyba po raz pierwszy.
Mieszkanie wygląda jak pobojowisko. Stos butelek, sreberka, igły. Muszę coś wziąć... cokolwiek. Zaczyna mną trząść.
Ach! Już dobrze. Już płynę na zieloną łąkę. Tam jest tak cudownie. Szkoda tylko, że tak szybko wraca się w dół na ziemię. Ach. Żeby tak móc być tam cały czas.
Do dziś było mi dobrze i tak spokojnie. A tu nagle jak spod ziemi wyrosła ta moja niby siostra i... aresztowała mnie. Za posiadanie narkotyków. Co prawda dała mi wybór: albo z nią wrócę, albo mnie zahaltuje, ale nie wierzyłam jej. Nie mogła tego zrobić. Niestety, zrobiła. Jak do jasnej cholery mnie znalazła? Teraz jedziemy jej samochodem, ja, ona i jeszcze jedna laska. Milczymy. O co do diabła jej chodzi?
- Postanowiłaś ratować małą siostrzyczkę? Ktoś Cię o to prosił? Odpowiadaj!!!
- Nie rzucaj się tak bo sobie guza nabijesz.
- Nie kpij sobie ze mnie!!!!!! Czego ode mnie chcesz?
- Niczego. Jesteś aresztowana za posiadanie narkotyków. Sędzia pewnie da Ci do wyboru odsiadkę albo leczenie. Ale mała siostrzyczka pewnie nie pójdzie się leczyć...
- Nie jestem chora.
- A kiedy ostatnio byłaś trzeźwa?
- A co Cię to obchodzi?
- Jesteś moją siostrą.
- Gówno prawda!!!
- Nie wierzysz ojcu?
- On nie żyje. Jeżeli jesteś jego córką, dlaczego nie powiedział mi o tobie wcześniej?
- Nie wiem. Zapytaj go o to.
- Hahaha bardzo śmieszne. Długo nad tym myślałaś?
- Pół życia. Albo trochę dłużej.
- Możesz zdjąć mi te kajdanki?
- Nie.
- Mam Cię błagać?
- To nic nie da, ona jest uparta jak osioł... - odezwała się ta druga laska
- Nie wtrącaj się. Kim jest ta dziewczynka?
- Moją Żoną.
- To znaczy?
- Jestem lesbijką...
- Aha.
- Przeszkadza Ci to?
- A co mnie to obchodzi?
- Jestem twoją siostrą... Poza tym wiele osób nie akceptuje homoseksualizmu.
- Nie jesteś moją siostrą, a orientacja seksualna to twoja własna sprawa, dopóki mi jej nie narzucisz...
- Dlaczego nie chcesz uwierzyć?
- Ja już wiem dlaczego.
- Ale ja nie wiem
- No i się nie dowiesz
- Nie jesteś miła
- Nie zamierzam być
- Na twoim miejscu bym postarała się robić lepsze wrażenie
- Nie jesteś na moim miejscu
- Ja przynajmniej nie mam kajdanek na rękach
- Mogłabyś mi je zdjąć...
- Niby dlaczego?
- Bo Ty wierzysz, że jesteś moją siostrą. Zawsze tak traktujesz rodzeństwo?
- Nie. Tylko wtedy gdy nie wie, co robi...
- Jakaś Ty mądra i odpowiedzialna... jestem pod wrażeniem
- Kpij sobie dalej, w celi będzie Ci bardzo przyjemnie
- I po co mnie straszysz? Dostanę zawiasy. Mała ilość niedozwolonej substancji, pierwsze aresztowanie... żaden sędzia nie posadzi mnie, żebym nie była narażona na demoralizację
- Łudź się dalej...
Dalej jechałyśmy już w milczeniu. Z każdą minutą coraz bardziej czułam, że zaczyna mi czegoś brakować. Nogi zaczęły boleć, strasznie się pociłam, zbierało mi się na wymioty. Musiałam coś wziąć. Chociaż troszeczkę. Ale przecież nie mogłam prosić o to tych dwóch. Czułam, że zaraz zacznę wyć. W końcu gdzieś dojechałyśmy. Ledwo żywa zaczęłam prosić:
- Proszę dajcie mi cokolwiek, za chwilę się przekręcę.
- A podobno nie jesteś chora...
- Błagam...
- Nic z tego.
Zaczęłam płakać, wymiotować, krzyczeć. Nic do nich nie docierało. Nogi rwały jak diabli. Miałam skurcze żołądka, a moja siostrzyczka najwyraźniej świetnie się bawiła.
Wprowadziły mnie do jakiegoś mieszkania. Przykuły do kaloryfera. Myślałam tylko o tym, jakby się uwolnić. Próbowałam ściągnąć kajdanki. Całe ciało przeraźliwie mnie bolało, wyrzygałam cały żołądek i pół wątroby. Musiałam się uwolnić.
Potem już nic nie pamiętam. Obudziłam się po kilku dniach. W rękach miałam kroplówki, ale nie byłam w szpitalu. Pościel przeraźliwie śmierdziała. Miałam zabandażowaną rękę i byłam cała mokra. Wyciągnęłam kroplówki z rąk, z trudem wstałam. Strasznie chciało mi się pić. Rozejrzałam się. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Mały pokój, na pewno nie mój. Ok. są jakieś drzwi. Na szczęście otwarte... dalej pokój, który pamiętam. O, i jest moja porąbana siostra:
- Mogłabym dostać coś do picia?
- Jasne.
- Gdzie jestem?
- U mnie w mieszkaniu
- Co stało mi się w rękę?
- Ściągnęłaś zamknięte kajdanki, więc rozorałaś sobie łapkę.
- Od kiedy tu jestem?
- Od czterech dni.
- Cały czas spałam?
- Tak.
- Dlaczego jestem tu a nie w kryminale?
- Myślisz, że zamknęłabym siostrę w więzieniu?
- Ja wciąż nie uznaję Cię...
- Ale ja uznaję Ciebie.
- Skąd się wzięły kroplówki w moich rękach?
- Zamówiłam Ci detoks, nie byłaś w najlepszej formie...
- Po co?
- Nie chcę, żebyś ćpała...
- To chyba moja sprawa co robię z moim życiem...
- I tu się mylisz. Kocham Cię i zrobię wszystko, żeby Cię z tego wyciągnąć...
- Jak możesz mnie kochać, skoro nawet mnie nie znasz?!? Najlepiej zrobisz ja dasz mi spokój.
- Nie ma mowy. Mówiłam już jesteś moją siostrą. Nie wypuszczę Cię stąd. Jeśli będzie trzeba przykuję Cię do kaloryfera na rok, dwa lata albo dziesięć. Albo się poddasz, albo zrobimy to na siłę. W ostateczności załatwię Ci odsiadke z najgorszymi mędami. Wierz mi, mam znajomości i jestem w stanie to zrobić.
- Mówiłaś że nie oddasz siostry do pierdla.
- Jeśli nie pozostawisz mi wyboru, zrobię to.
- Mogę się najpierw wykąpać?
- Jasne. Zaraz dam Ci ręcznik. Wszystko inne znajdziesz w łazience. Jest tam po prawo.
- Mogłabym jeszcze dostać coś czystego do ubrania?
- Tak. Zaraz Ci coś przygotuję.
Poszłam pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie cały ten syf. I pomyśleć spokojnie co robić dalej. Wielkiego wyboru nie miałam. Albo śmierdząca cela, albo więzienie tu u Kaśki. Tutaj będzie chyba łatwiej o prochy i może uda się jakoś szybko urwać. Ale z drugiej strony może ona wcale nie ma tych znajomości, ale chyba nie warto ryzykować. Będę coś kombinować.
Po kąpieli przyszedł czas na ustalenie reguł tej gry. Muszę wywalczyć jak najwięcej swobody. Do dzieła:
- Na jakich warunkach miałabym tu pozostać?
- Zdecydowałaś się?
- Jeszcze nie, najpierw chcę usłyszeć, jak by to miało wyglądać.
- Całkowita abstynencja: od prochów i alkoholu. Poza tym nigdzie nie wychodzisz sama. Kiedy ja i Marta jesteśmy w pracy, Ty siedzisz w domu i nie ruszasz się na krok. Poza tym terapia...
- O nie! Tylko nie terapia.
- Takie są warunki.
- Nie będę gadać z przygłupami o swoich uczuciach.
- Terapia to warunek bezdyskusyjny.
- Ok. mogę tam chodzić, ale nie będę się odzywać ani pisać prac, ani nic. Tylko chodzić.
- Pomyślę nad tym. Kolejna reguła. Nie wolno Ci się kontaktować z nikim, kto ma jakikolwiek związek z narkotykami.
- A z Patrykiem. On jest czysty.
- Tak, wiem. Do niego możesz zadzwonić.
- Skąd wiesz o Patim?
- Wiem o Tobie znacznie więcej... Na przykład, że piszesz wiersze. Powiesz mi jakiś?
- Słowa myśli zdania
Ty ja oni
Wódka seks dragi
Muzyka śpiew gruszki
To tylko wyrazy?
To całe moje życie
Kiedy miałabym pójść do czubków?
- Jutro masz spotkanie z terapeutką, zaraz potem grupę.
- Szybko.
- Nie ma na co czekać
- Gdzie jest Twoja... żona?
- Jeszcze w pracy. Niedługo wróci. A dlaczego pytasz?
- W tak ze sobą na serio?
- Bardzo serio. Kochamy się.
- Jak to jest być...
- Lesbijką?
- Mhm
- Normalnie. Po prostu zamiast z facetem jesteś z kobietą.
- W pracy wiedzą o was?
- Nie wszyscy. Nasze społeczeństwo jednak wciąż jest średnio tolerancyjne. Nie ukrywamy się specjalnie, ale też nie ogłaszamy tego całemu światu. Nie wstydzę się tego, kim jestem, ale czasem lepiej przemilczeć ten fakt. Dla bezpieczeństwa.
- Ok. mogę położyć się spać?
- Jasne. Zmieniłam Ci pościel. Pokój w którym się obudziłaś jest Twój.
- Dzięki. Na razie.
- Śpij dobrze.
III
Za chwilę rozpocznie się moje spotkanie z panią Agnieszką z tego śmiesznego ośrodka. Musze ją przekonać, że nie potrzebna mi terapia. Do boju Anka:
- Dzień dobry
- Witam
- Co Cię do nas sprowadza?
- Myślałam, że moja siostra to wyjaśniła.
- Chcę to usłyszeć od Ciebie.
- Kaśka kazała mi tu przyjść
- Dlaczego?
- Nie wiem
- Masz problem z alkoholem albo narkotykami?
- To moja sprawa.
- Nie chcesz tu być?
- Nie. I jak pani nie powie mojej siostrze, że nie nadaję się do terapii, to rozwalę grupę. Nie zamierzam nic mówić o sobie, ani pisać żadnych prac.
- Nie szantażuj mnie.
- Ja tylko mówię, jak będzie.
- Kasia prosiła mnie, żebym wpuściła Cię na grupę pomimo Twojego sprzeciwu. Dała Ci szansę przełamania się.
- Nie chcę tej szansy.
- Nie masz chyba wyboru... do zobaczenia na grupie
- Rozwalę to spotkanie
- Zaryzykuję
Teraz Kaśka do niej poszła, a ja czekam na tę pieprzoną grupę. Zastanawiam się, jak by tu można było styknąć się z dilerem. Maciek, mój stały dostawca chyba zgodzi się poczekać na kasę, aż będę wolna i podrzuci mi tu towar. Tylko muszę znaleźć miejsce, gdzie bez ryzyka wykrycia mógłby zostawiać mi przesyłki. Hm. Może w kiblu? Idę sprawdzić. O tak, pod koszem można schować coś małego. Czyli mamy miejsce, jeszcze tylko pozostaje skontaktowanie się z nim. Ale może jak mu puszczę sygnał, to się domyśli, że ktoś chce, żeby oddzwonił.
Zaraz zaczyna się śmieszna grupa:
- Zaczynamy nasze spotkanie. Mamy dziś jedną nową osobę. Ania nie chce mówić o sobie ani w żaden inny sposób uczestniczyć w pracy grupowej. Damy jej jednak szansę na przełamanie się. Proszę was, żebyście nie zwracali na nią uwagi do momentu aż zechce pracować.
Jezu, ale powitanie. Zobaczymy, kto, kogo przetrzyma. Na następne muszę przynieść sobie walkmana.
Kaśka powiedziała mi, że jestem przypisana do dwóch terapeutek: Agnieszki i Bożeny. Jutro mam spotkać się z tą drugą.
Ale zanim to nastąpi, spróbuję skontaktować się z Maćkiem.
Wyszły obie do pracy. Teraz nadszedł decydujący moment. Jeśli się uda, już dziś wieczorem odlecę. Ok. puszczam mu sygnał.......... Kurwa, nie oddzwonił. Spróbuję jeszcze raz....... znowu nic. Jeszcze raz....... Wreszcie się skapował:
- Witam Cię, Maćku. Jestem pod niebezpiecznym telefonem. Znaczy się możemy teraz gadać, ale ja nie mogę dzwonić.
- Ok. o co chodzi?
- Mam zamrożoną kasę, a potrzebuję towaru. Za kilka tygodni bym zapłaciła, pójdziesz na to?
- Nie żartuj.
- Maciek. Przecież wiesz, że jestem wypłacalna. Po prostu siostrzyczka mnie haltnęła, nie mogę wychodzić, zabrała mi dokumenty, kasę, karty. Jak się od niej urwę, to zapłacę.
- Plus jakiś procent.
- Tylko ze mnie nie zedrzyj.
- Postaram się. Jak wyobrażasz sobie dostawę.
- Tylko się nie śmiej. Jest taki ośrodek odwykowy...
- Żartujesz?
- Nie. Tam w kiblu jest kosz. Pod koszem trochę miejsca. Raz w tygodniu można coś podrzucić.
- Boże, jesteś szurnięta.
- Wiem, wiem. To jak będzie.
- Ok. Mała. Na kiedy.
- Dziś tam będę o 17.
- Dobra. Ile?
- Na tydzień. Plus dwie trzy ekstra.
- Ok.
- I może parę fajek
- Zrobi się.
- Dzięki. Niedługo się rozliczymy. Jak puszczę Ci sygnał, to zadzwonisz?
- Ok. trzymaj się.
- Dzięki.
Załatwione. Hip hip hura. O kurwa, ktoś idzie...
Ta pani jest jakaś porąbana. Przez godzinę coś mówiła. Nie słuchałam jej, więc nawet nie wiem, co tam świergotała. Chyba wolę już tą drugą...
Za to mam coś ekstra. Wspaniała czyściutka heroinka. Kilka blantów. Życie jest piękne. Jak tylko lezby pójdą spać, ja wybiorę się do krainy bogów.
IV
Odzyskałam wolność. Zapytałam się Kaśki, dlaczego wpieprza mi się w życie, przecież nie mam aż tak ogromnej kasy, żeby tak się męczyć, a nie przerżnie mnie, bo jestem podobno jej siostrą. W odpowiedzi dostałam w twarz, odzyskałam klucze i dokumenty i właśnie jadę w stronę domku. Spodziewam się nalotu glin, bo siostrzyczka będzie chyba chciała się mścić, więc na razie nie dzwonię do Maćka. Ciekawe, w jakim stanie jest mieszkanko. Nie byłam tam od kilku miesięcy...
Boże, co za syf, smród, jedzie jak z kociej kuwety. Co to? Chyba półroczna pizza... taaa z szynką i krewetkami... A to? Chyba jakieś mięso... o, jest jeszcze trochę czekolady, jakby ktoś chciał... Kurwa w dywanie jest pełno zaschniętej krwi... A na ścianie chyba budyń... mam nadzieję, że to budyń...
Trzeba się wziąć za sprzątanie... Wynająć ciężarówkę na odpadki? A może wystarczy bus? Dobra. Nie ma na co czekać. Do dzieła. Ciekawe, kiedy pojawi się policja???
Chłopcy wpadli o trzeciej... Zabawnie było. Przewrócili cały dom do góry nogami, rzucili mnie na glebę i darli się na mnie okrutnie - "gadaj kurwa, gdzie masz prochy. Wiemy że tu są. Gadaj szmato. Gadaj!" Wkurzali się strasznie, że się tylko uśmiecham. Ale końcu musieli odjechać z niczym. A teraz ja obudzę siostrzyczkę:
- Witaj Kasiu. Mam nadzieję że Cię obudziłam.
- Czego chcesz? Jest wpół do piątej.
- Wiem. Twoi koledzy właśnie wyszli, a ja zostałam. Nalocik się nie udał.
- Nie wiem, o czym mówisz...
- Tak, tak a świstak siedzi i zawija je w te sreberka...
- Anka, o co chodzi?
- Uważaj siostrzyczko. W Twoim domu jest pełno prochów, przy następnej wizycie chłopców z wydziału, skieruję ich do Ciebie. Nie trudź się, nie znajdziesz towaru. Mogę Ci tylko powiedzieć, że część jest w pudełkach od kaset i płyt w moim pokoju... Dobrej nocy.
Mam nadzieję, że teraz się odczepi. A ja... dzwonię do Maćka.
V
Jezu, dlaczego mnie wszystko boli????? I dlaczego znów jestem u Kaśki?
- Wstałaś?
- Dlaczego jestem tu?
- Patryk Cię tu przywiózł. Przedawkowałaś...
- A nie przyszło wam do tych pustych łbów, że chciałam tego?
- Przyszło.
- To po co się znowu, kurwa, wtrącacie?
- Z miłości
- Pieprzę was... chcę stąd wyjść.
- Droga wolna, ale zastanów się jeszcze nad tym
- Nie ma co się zastanawiać...
- Powiedz mi coś, piszesz wiersze, czyli jest w Tobie trochę wrażliwości, dlaczego więc marnujesz sobie życie?
- Co to jest życie?
Tak niewiele, a jednocześnie tak dużo...
Przygniata mnie jego istnienie.
Czy nie lepiej byłoby umrzeć?
I już nie istnieć
I nie czuć bólu
I nie czuć już nic
Chce być wolna
Wolna od miłości
radości i smutku
od nienawiści i od łez.
Nie chcę żyć!!!
Źle wychodzi mi ta czynność...
Żegnam.
- Nie unoś się dumą, daj sobie pomóc
- Żegnam
I wyszłam. Po raz kolejny odrzucając pomoc...
VI
Boże. Znów to samo. Gdzie ja jestem?
Hm. Niebieskie ściany. Kurcik C. wisi przy łóżku. To mój pokój.
Moje ręce nie są pokłute. Nic mnie nie boli. Zaraz lepiej zejdę na dół, zobaczę czy są rodzice.
Są. Niestety, brat również... Ale siostry nie ma. To tylko paskudny sen. Chociaż... bibułki leżą na stole...
Wracam do łóżka, tam czeka... a to już moja sprawa kto!!! :)
Data publikacji w portalu: 2004-06-30
« poprzednie opowiadanie
następne opowiadanie »