LATAJĄCY DYWAN
Sidhe
Dla Mirki
Nie wiem, jak zacząć, bo nie umiem okiełznać emocji. Pędzę, 80,100,120,160, 170 km/h, szybciej auto nie pociągnie. Co za szkoda. Każdy wyprzedzony jest jak zestrzelony z łuku wróg.
Myślę cały czas o tym, co się stało i obawiam się, że nic z tego nie rozumiem. Wysyłam jej sms-a, ale nie mam raportu doręczenia. Wiem, jest za wczesnie, pewnie jeszcze spi. Dojeżdżam, jestem juz prawie w mieście, nie ma nadal raportu doręczenia. Zmieniam ustawiania dźwięków w komórce: dźwięki, dźwięk sygnału wiadomości, 1 sygnał, sygnał standardowy. Ok. Wystarczy. Będzie słychać. Jadę dalej. Jeszcze ładny kawałek autostrady przede mną. Musze zjechać na wyjazd, robię wiec 'ścinę' na prawy pas, 'szlus' na zjazd, wyhamowuję w ostatnim momencie. Każda sytuacja wymaga zmieszczenia się w jakichś granicach. Perfekcyjnie się w nich mieszczę i zastanawiam czy nie zacząć jeździć po torze rajdowym.
O! Przychodzi raport. Wstałaś, obudziłaś się, pewnie włączyłaś komórkę minutę temu i być może teraz otrzymam od Ciebie wiadomość! Ale nie. Nie możesz pewnie pisać, bo jesteś pilnowana, bo nadzór sprawuje nad Tobą ciało obce, które nie tylko nie pozwala Ci pisać, ale też dzwonic, ani też spotykać sie już ze mną, bo stwarzam zagrożenie, poważne zagrożenie w tym niepoważnym stanie napięcia. Ciało obce wyznacza Ci limity czasowe, uzurpując sobie prawo do Twoich sekund, minut i godzin. Ciało obce się na Ciebie gniewa, burczy jak burczący brzuch, pieni się jak spienione usta, wzdryga się, jak dotknięta palcem dżdżownica. Ciało obce przekazuje jak chiński megafon nieprawdziwe informacje, że Cię nie ma. Ale ja jestem jak satelita, i tak odbieram Cię z kosmosu, nie słysząc nawet jazgotu megafonu.
O, przychodzi wiadomość! Uśmiecham sie na samą myśl, że to może od Ciebie. Czekam chwilę, jak zdobywca złotego medalu, zanim włożą mu go na szyję. Onanizuję się myslą, że zaraz Twoje słowa wejdą w moją istotę szarą i pobudzą resztę ciała i dadzą mu nieco radości, tak, by zapulsował wokół świat. I pojawią się iskry na przekaźnikach, popędzą informacje po dendrytach. Czytam. Jesteś taka odporna. Nie wiem, jak mam Cię wielbić, co pisać, by nie zburzyć Twego spokoju, by docenic każde małe DUŻE słowo, by nie przelać swojej frustracji na Twoje spokojne teraz postrzeganie całej naszej sytuacji. Nie jestem wielka, jestem mała. Jestem nieoszlifowanym diamentem, który i owszem świeci, ale musi być jeszcze wypolerowany. Poczekam, dam się oszlifować, nabiorę wody w usta i będę dla Ciebie baldachimem osłaniającym Cię przed słońcem. Będę miękkim materacem-wyściółką, hamakiem, ktory Cię wyhuśta, wiatrem, który Cię ocuci, słońcem, które Cię ogrzeje, pokojem, przed którym zamkniesz drzwi, konfesjonałem, w którym zostawisz wyznanie, dachem, który nie da sie przedrzeć deszczowi, pniem, o który będziesz się mogła oprzeć w wolnej chwili, miejscem, które zawsze znajdziesz, które zawsze otworzysz, apartamentem, do którego jedynie Ty masz klucz, latającym dywanem, na którym zdobędziesz nowe światy...
Poproś ciało obce o wiersz. Niech Ci go napisze, wtedy mu wybaczę choć na chwilę. Może powinnam też mu służyć, gdyż pragnie służyć Tobie...?
Gdzie jesteś teraz, jak i z czego sie śmiejesz? Jak ona Cię dotyka, kiedy Cię dotyka... i jak Ty reagujesz na nią?
No more questions. Nie jestem od zadawania pytań. Jestem od odpowiadania, jak przesłuchiwany na pytania przesłuchującego.
Tak bardzo cieszę się, że jesteś.
Data publikacji w portalu: 2004-09-24
« poprzednie opowiadanie
następne opowiadanie »