CREDO

Orzeszek-Quirka
Lemurowi

Czy mogę być kimś zupełnie innym, będąc tak bardzo głęboko sobą.. Alleluja. Mogę.

Siedzę w fotelu, plecy oparte, nogi wyciągnięte do przodu, spodnie bez zagnieceń, sweter z kapturem o numer za duży, sportowe buty, skarpety z paluszkami, ale przecież i tak nikt ich nie widzi, nikomu nic do tego. Kawa czekoladowa ze śmietanką, cisza, pólksiężyce świeżej ziemi pod paznokciami. Ryłam znowu w ogródku, w moim buszu. Wygoda, relaks bez najmniejszego dyskomfortu. To ja. Mój dzień świra.
Spokój, samotność i jeszcze coś. Obietnica złożona komuś nieważkiemu i przerażonemu, ukrytemu głęboko we mnie, że już nigdy nikomu nie pozwolę. Nigdy nikomu już nie pozwolę. Żadnej.
A tymczasem, kim jestem, tak sobie siedząc i myśląc? Co widzą inni, kiedy obserwuję ich zza własnych oczu? Czuję ich zapachy, dotyk, słyszę ich głosy, zdania wypowiadane w moim kierunku, lub wcale nie do mnie. Siedzę jak żółw w skorupie i nie przeszkadza mi bardzo maleńki horyzont.

Jestem wysoka. Moje ciało liczy 161 centymetrów i oznacza to, że czasem ktoś nieuważny, albo wręcz przeciwnie - niezwykłe spostrzegawczy, nazywa mnie niską. Kłócę się wtedy o własny wymiar, zaszyty kiedys przez kogoś, tuż pod podszewką mojej skóry, o ten swój prawdziwy wzrost, który tkwi we mnie jak zważony przymrozkiem pączek. Miałam przecież wysokich rodziców, mam wysokiego brata, sama jestem... wysoka, w tym swoim własnym, najważniejszym ze światów. Mam zatem 16 100 milimetrów, a każdy z nich puchnie zawsze, kiedy jestem szczęśliwa i kurczy się pod ciosami. Nic wymyślnego, tak, kurczę się w sobie, kiedy obcy czy przyjaciel, wróg, krewny i kogo tam sobie jeszcze mogę wymyślić, wparuje we mnie z siłą wodospadu i wklinuje się z jakąś swoją prawdą, która zada mi ból. Udaję tak sobie i udaję już trzydzieści dwa lata, że obchodzą mnie tylko rzeczy ważne, że na swój temat mam zdanie pewne, wyważone i jak najbardziej trafne, że nic mi nie zrobisz, nazywając mnie niską, przeciętną, głupią, albo dając do zrozumienia, że wiesz o mnie coś kompromitującego. Nic takiego nie ma, jestem całkiem rosła, zgrabna, mądra, zadbana, mam w sobie to coś i tak czy inaczej dopnę swego. Zobaczysz. Jeszcze się wszystko odmieni.
Mam trzydzieści dwa lata i nic więcej do powiedzenia na ten temat. Wyglądam młodo, czasem dziecinnie, zastanawiam się raz na jakiś czas, czy to, że lubię róż, ciuchy z sieci dla nastolatków i hity z klubów jest JESZCZE śmieszne, czy może jest JUŻ ekscentryczne. Ile właściwie mam lat i co to o mnie mówi? Czy czytam odpowiednie do wieku lektury, interesuję się polityką, dojrzałam i zmieniłam poglądy? A jeśli najdojrzalsza byłam dwadzieścia lat temu? Czy ktoś się w tym wszystkim połapie?
Skąd więc ta rozpacz, skoro jest tyle nadziei?

Mam zielone oczy. Nie, nie lubię ich koloru i nic nie poradzę. Mam oczy o przeciętnym, szarozielonym kolorze, w którym zatopiono bladoniebieski refleks (dar mojej matki) i żólte centki (prezent od ojca). Moje oczy nie mają koloru, nie winię ich za to, są nie do oglądania tylko do patrzenia. Dużo nimi widzę.
Widzę, jak patrzysz przeze mnie.

Ważę czterdzieści siedem kilo. Hurra. Ważę czterdzieści osiem kilo. Mniej czekolady, nie martw się, jeszcze nie tyjesz. Ważę czterdzieści dziewięć kilo. Biust duże B, okrągłe biodra, brzuch w porządku. Nie przesadzaj z obiadem, a wrócisz do siebie. Ważę pięćdziesiąt kilo. Szerokie ramiona u nasady, brzuch nie do pokazania w bikini, pozostaje nagość albo te szersze dżinsy. Mam ochotę na seks, podnieca mnie własne ciało, dużo się sama dopieszczam, lubię zbyt szerokie, owalne przedmioty, "ring of fire" i kilka sprawdzonych fantazji. Ważysz moje piersi w dłoniach, dla ciebie są matczyne.
Mam fajne włosy owcy. Jestem średnią blondynką o włosach popielato-mlecznych, złoto-zielonkawo-budyniowych i czekoladowych. Efekt stylistyczny. Mam futro sięgające prawie do pasa i takie powinno być. Kocham kobiety z krótkimi włosami, w krawatach, spodniach, ordynarnych drelichach. Uwielbiam ich miekkość zniewoloną przez ich własne myśli. Uwielbiam, że zdradza je tyłek, biust, krągłość ramion i to, że mimo tej zdrady nie wracają do sukienek, tylko walczą o męskość. I... jak przyjemnie to pisać... uwielbiam, to, że nie mogą wygrać tej walki..

Mam bielactwo tu i ówdzie. Białe, ograniczone beżową obwódką okrągłe plamy. Wysoko na karku, wysoko w pachwinach, między pośladkami. A więc tak, tam, gdzie wyrastają z nich włosy - są białe.
Podobno ładnie pachnę. Prawdopodobnie ładniej pachnę niż mówię i myślę. Zazwyczaj "pachnę" moim... jak je nazwać...? Ale raczej im "nie mówię" lub "nie myślę". Dlatego tak zdziwiłam się tym, że nie "pachniałam" tej najważniejszej. Dajcie mi tu Szekspira, niech zrobi z mojego zapachu dramat w czterech aktach godzien tego, co przeżyłam, próbując "pachnieć". Chciałam być "Dolce&Gabbana". Dochrapałam się "świeżego mleka" (dobrze, że już nie jestem "serkiem"). To chyba sukces.

Miłość jest wspaniała, prawda? Tylko dlaczego wszyscy mówią, że jest za darmo, że nic nie kosztuje? Powiem wam, jak jest. Najbogatszego i najodważniejszego człowieka na ziemi nie stać na miłość. Bo kiedy już mu się wydaje, że poznał jej cenę i jeśli tylko się wysili - to będzie mógł jej dosięgnąć - okazuje się, że tak naprawdę miłość jest szeregiem matematycznym. I nieważne jak niewielkiej cząstki jedności zabrakło. Ważne, że brakuje. A czasem jest i tak: wchodzisz do pubu i wdeptujesz w miłość. Rozlała się u twoich stóp jak piwo. Wychodzisz, wycierasz buty, ale nadal cuchniesz. Śmiać ci się chce, więc się śmiejesz i głupio tak jakoś, że to jednak była miłość, a nie piwo. Czasem minie sporo czasu, zanim zwietrzeje.

Lubię czytać opowiadania moich byłych... jak by je nazwać? Nie rozmawiamy aż tak szczerze i głęboko, jak bym może chciała. Za to więcej umieją przekazać w swoich dziełach. Ostatnio dowiedziałam się o jednej ze zdrad w taki właśnie sposób.

Piszę o sobie, jakbym zbierała do kupy to, co morze wyrzuca na brzeg, kiedy najważniejsze i tak poszło na dno. Oto moje credo. Zawsze jest jakaś plaża.
Data publikacji w portalu: 2005-05-30
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024