OPOWIADANIE
mentalite22
Mój sen nie ma właściciela, panoszy się na jawie w pełni, prezentując swój narcyzm. Mój sen pozbawia mnie sensu życia. Bezlitosny w nieskomplikowany sposób. Dziś już nie wiem, gdzie się kończy, czy się kończy i czy takie właśnie nosi imię.
W moim śnie pakowałaś walizkę, małą, zgrabną, z modnym miękkim obiciem. Tylko ten kolor za nic się nie zgadza. Błękit, odwieczny symbol mądrości, kreatywności i błogiego spokoju. Nie umiem go dopasować, nie umiem wyjaśnić. Dlaczego walizka aż tak błękitna?
Nagie wieszaki, sterylna pustka dookoła i tylko ta walizka na naszym łóżku i ty pochłonięta pakowaniem moich rzeczy. To mnie próbowałaś upchnąć, mnie poskładać w kostkę. To ja miałam odejść...
Dziwny sen, rodzi niepokój w kwietniowy poranek. Na szczęście tylko sen, wytwór chaotycznej wyobraźni. Wyciszam się. Logiczne wnioskowania pomagają. Wszystko potrafię sobie wytłumaczyć i jeszcze czasem w to uwierzyć.
Chwytam za telefon aby wysłać Ci sms na 'dzień dobry', uśmiecham się w sobie na samą myśl, że mnie czytasz. Czujesz? jestem w pobliżu i serce jakby weselszy rytm złapało.
Dzień pełen zajęć, kroków, tu i tam, tam i tu, wykład z socjologii, z logiki, z cierpliwości (gdy się czeka na tramwaj w niedzielę). Sucha bułka, kawa, batonik, kawa, pomidorowa, kawa. Ja chyba nawet nie mam czasu na trawienie. Tylko gdy piszę do Ciebie, czas nieruchomieje. Piszę w tramwaju, przy kawie i gdy tylko usłyszę znajome 'bip, bip'. Piszę i cała jestem w tym pisaniu, werbalne ars amandi... czytasz jak z ust i bezbronną masz na dłoni... Cała krzyczę ci, że jestem.
Tego dnia coś nie wyszło, coś się zagubiło w drodze: materia, energia czy co tam jeszcze. Rdza zaczęła pożerać słowa, nie mogłyśmy się zrozumieć. Chropowate niewyraźne litery kaleczyły ostrymi wykończeniami. Coraz mniej ich było. Korozja posiała zniszczenie. Inteligencja emocjonalna obniżyła się do stanu krytycznego, nie wyczuwałam, że już cię ze mną nie ma, że odeszłaś, choć jeszcze nie dopadło mnie to słowo. Mówiłaś a ja słuchałam, słuchałaś a ja mówiłam. Prawdziwy dialog tylko sojuszu brak... Odeszłaś tak po prostu bo kielich się przelał (a zupa była za słona, chyba).
Mój sen odnalazł desygnat w rzeczywistości. Stał się językowo poprawny, zyskał uzasadnienie, barwę i odpowiedni akcent. Choć go o to nie prosiłam - zaistniał.
Teraz nie ma Ciebie, za to mam zeszyt. Dokładnie zapisuję to nocne istnienie. Kontroluję nieustannie. Zbieram dane i analizuję. Nie mogę już nigdy przeoczyć. Nie mogę już nigdy zbagatelizować. Muszę wiedzieć. Muszę znać, rozpoznać te wszystkie sygnały, kwarki podświadomości, które urastają do roli monstrum. I tak mam już wiele pytań 'dlaczego?' Muszę żyć i liczyć czas 'przed' i 'po' i kochać tak nielogicznie, irracjonalnie, wbrew wszystkiemu...
Data publikacji w portalu: 2005-09-14
« poprzednie opowiadanie
następne opowiadanie »