ONA

Wilczek-ona
Kiedyś ktoś mi powiedział, że warto to, co chce się zapomnieć, wyrzucić z siebie, ale nie do innej osoby tylko na papier. Idąc za tą radą, robię to po raz pierwszy. Nie bądźcie zbyt krytyczne, dopiero wyrabiam styl.
Dawno temu, czasami pamiętam dokładnie kiedy to było, a czasami nie potrafię sobie przypomnieć. Jakbym wolała? Nie wiem. Tak naprawdę, to nie wiem.
Same prawdopodobnie macie takie przeżycia, które za chwilę przytoczę. Kiedy jesteście szczęśliwe z kimś innym, nie pamiętacie, a jak Wam ciężko, przychodzi to do Was, w Wasze zakamarki pamięci i rozwija się.

Cała historia zaczęła się jakiś czas temu. Pracowałam w pewnym mieście (powiedzmy, że była to Warszawa), miałam parę znajomych, często po wspólnej pracy wychodziliśmy na piwko. Nikt w pracy nie wiedział, że wolę kobiety, aż pewnego wieczora poszłam z bliską znajomą do baru i...
- Co u Ciebie, jakaś smutna chodzisz ostatnimi czasy? - zapytała Ania
- Za długo już jestem sama - odpowiedziałam
- To zakręć się koło kogoś
- Żeby to było takie łatwe
- A nie jest? - zdziwiona zapytała
- Nie jest, jestem lesbijką - jednym tchem odpowiedziałam. W końcu jej to powiedziałam, chciałam już wcześniej to zrobić, ale jakoś nie było dobrego momentu.
- I co z tego, też mam taką kumpelę i ma się bardzo dobrze
- To poznaj nas ze sobą - wypaliłam, czasami zanim pomyślę, coś powiem za szybko i potem wynikają z tego problemy
- Nie ma problemu, kiedy?
- Może w poniedziałek?
- Zadzwonię i się dogadam z Gosią.
Następnego dnia, a był to piątek, Ania poinformowała mnie w pracy, że na poniedziałek jesteśmy umówione w trójkę.
W sobotę obroniłam pracę magisterską na uczelni, więc była bardzo dobra okazja na spotkanie i oblanie tego wydarzenia.

Poniedziałek.
Z Gosią Spotkałyśmy się na przystanku. Natychmiast spodobała mi się. Nie potrafię opisać, co w niej było takiego, ale dla mnie była piękna. Wysoka, ponętna, a zarazem luz w zachowaniu i stylu ubierania się.
Poszłyśmy do knajpki, postawiłam po piwku. Zaczęła się rozmowa. Jak to zwykle bywa, początek rozmowy to jakieś ogólne tematy: praca, pogoda, itp. W pewnym momencie zaczęłyśmy schodzić na bardziej intymne rozmowy. I tak naprawdę to prowadziłyśmy ją tylko we dwie, Gosia i ja.
- Co byś zrobiła, gdyby ktoś bardzo Ci się bardzo podobał, ale wiesz, że jest zajęty? - zapytałam
- Delikatnie robiłabym podchody, robiłabym to tak, aby ta osoba wiedziała, że jestem zainteresowana, a zarazem nie było to tak widoczne - odpowiedziała filozoficznie
- To znaczy, daj przykład - odparłam
- No cóż - zastanawiała się - doprowadzałabym do częstych spotkań, po pewnym czasie rozmowy już będą inne, zobaczyłabym, jak żyje ta osoba z tą swoją drugą połówką i jeżeli faktycznie zależałoby mi, to czekałabym.
- Na co? - krzyknęłam prawie ze złości - na to, że się rozejdą, na to, że przez nie wiem, jaki czas patrzyłabym na to, przecież to cholernie boli.
- Tak boli - ale czasami warto poczekać.
- Tak warto - niby do siebie, niby do niej to powiedziałam. W myślach wyobrażałam siebie, jak czekam właśnie na nią i jak mnie szlag trafia. A trafia dlatego, że nie lubię niewiadomych, albo coś jest, albo nie.

Po jakimś czasie - dlaczego tak długo to trwało? - Gosia zaprosiła nas, czyli Anię i mnie do siebie do domu. Zapraszała nas kilkakrotnie, za każdym razem starałam się zwrócić jej uwagę na siebie, wydawało mi się, że jest taka niedostępna, aż pewnego pięknego dnia
zadzwoniła do mnie i zaprosiła tylko mnie, już bez innych osób, do  swego domku.
Przyszłam, przyniosłam zapasy, czytaj piwko i gadałyśmy cała noc.
Tę i kolejną, i jeszcze kilkanaście. Tematy rozmów same się nasuwały. Kiedyś zapytałam:
- Co dla Ciebie znaczy miłość?
Bardzo długo się zastanawiała, w końcu tak odpowiedziała:
- Miłość to wiedzieć, że koło Ciebie jest druga istota, na której Ci zależy i na którą możesz liczyć.
- To przyjaźń - odparłam
- Ale przyjaźń to też miłość, do przyjaźni dodać seks i masz związek - powiedziała Gosia

Miejcie na uwadze, że całe zdarzenie wydarzyło się dawno temu i pewne słowa czy też zdania inaczej brzmiały, jednak piszę je tak, jak zapamiętałam.

Takie rozmowy trwały cała noc, Gosia była bardzo mądrą kobietą, imponowała mi swoją wiedzą, swoim podejściem do życia, do świata, do ludzi.
Po pewnym czasie poznałam drugą połówkę Gosi. Bardzo ją polubiłam, była wesołą osobą. Dużo rozmawiałyśmy. I nic nie wiedziała, co czuję do Gosi. Nawet sama Gosia nie wiedziała, co czuję do niej - tzn. domyślała się - ale wtedy nigdy nie usłyszała, że mi zależy na niej.

Kiedyś przyszła do mnie do domu, moich rodziców nie było w domu. Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, w pewnym momencie powiedziała, żebym Ją pocałowała. Zrobiłam to, serce mi biło, ale czar prysł, bo właśnie do domu rodzice wchodzili. Zaproponowała przeniesienie ciągu dalszego do niej, bez wahania zrobiłam to. Droga niemiłosiernie się dłużyła do domku mojej Miłości. W końcu jej mieszkanie. I tutaj nagle zaczęłam się bać - czego? zapytacie - ano tego, że nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym rozbić czyjś związek, a to zaczynałam robić.
Tak naprawdę do niczego nie doszło, całowałyśmy się, dotykałyśmy się i wtedy, kiedy robiło się przyjemnie, Gosia stwierdziła, że nie może, bo przecież ma dziewczynę.
Jak ja się poczułam, jak wykorzystana małolata. Ech, szkoda mówić na ten temat. Mimo tego zdarzenia dalej spotykałyśmy się.
Chodziłyśmy do knajp branżowych, tańczyłyśmy, bawiłyśmy się - mnie było jak w niebie, a ona mówiła, że było fajnie. Oczywiście, bywałyśmy tylko we dwie w takich knajpkach, bez jej dziewczyny.

Po półtora roku takich spotkań, rozmów, imprez wyprowadziłam się z miasta.
Znalazłam pracę 70 km od niej i tam zamieszkałam. Poznałam Monikę i zauroczyłam się - kochliwa nie jestem, ale skoro dalej sama byłam, więc nic nie stało na przeszkodzie - moja Monika była wspaniałą kobietą, wyrozumiałą i piękną, a także mądrą. I tak moje życie zaczęło się układać z Moniką. Zamieszkałyśmy razem.
Kiedyś, gdy przyjechałyśmy do mnie do domu, spotkałyśmy się z Gosią. Po kilku takich spotkaniach i nawet wyjść do knajp branżowych zauważyłam, że Gosia zbyt blisko jest Moniki, tzn. zaczyna ją podrywać.
Byłam zazdrosna o Monikę, ale nic nie powiedziałam, stwierdziłam, że każdy powinien wiedzieć, gdzie są granice. I moja Monika to wiedziała - jak się cieszyłam.
Chyba pierwsza kobieta, która była odporna na urok Gosi.
Jakiś czas później zaprosiłam Gosię do nas. Przyjechała, poszłyśmy do knajpki. Rozmowa, którą prowadziła Monika z Gosią, była dla mnie nieprzyjemna.
Monika chciała mi pokazać, że Gosia nie jest taka cudowna, jak mówiłam.
I pokazała, wszystkie, no, może prawie wszystkie wady Gosi.
Byłam dumna z Moniki, a po pewnym czasie było mi szalenie głupio, że doprowadziłam do tego. Każdy z nas ma jakieś wady i co z tego. Dlaczego byłam taka naiwna.

Życie - nigdy nie wiadomo, co ma dla nas w zanadrzu.

Kontakty z Gosią, niestety, się urwały na moją własną prośbę, a z Moniką nadal widuję się, ale tylko jak z przyjaciółką. Ona ma już kogoś innego i ja też.
Ale co z tego, kiedy myślami jestem przy Gosi - co robi, jak wygląda teraz, jak się czuje, czy jest szczęśliwa.
Proszę, powiedźcie mi, dlaczego dałam się tak zwieść komuś innemu.
PRZEPRASZAM CIĘ, Gosiu - wybacz mi moje zachowanie.
Data publikacji w portalu: 2005-10-13
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2025