MOJE ONE
Sidhe
Ona Mi
Nie rozmawiamy od kilku dni, nie widziałyśmy się od kilku tygodni. Nie wiem, co robi. Napisała ostatnio, że nie chce żadnych relacji ze mną. Nie wiem, dlaczego akurat w taki sposób się to miało skończyć? Czy miłość do czegoś, kogoś nie zobowiązuje? Czy nie może pozostać 'po wszystkim' coś trwałego? Nie wierzę w takie końce, w pewnym sensie w ogóle nie wierzę w końce, nie za życia, a na pewno nie za tego życia. Była dzisiaj na chwilę na gadu gadu, odpowiedziała na moje pozdrowienia i na tym się skończyło. Usiadła w pokoju, do którego nie lubiła mnie wpuszczać, położyła swe delikatne dłonie na klawiaturze i napisała o 9.51 "Dziękuję i nawzajem",
a o godz. 9.52 "papa". Potem pojawiła się jeszcze raz i zniknęła nie, pisząc do mnie nic. Gdzie jest? Nie wiem. Co robi? Nie wiem. Jak się czuje? Nie wiem. Kobieta, która była moja przez tyle miesięcy. Nie wiem. Kiedyś widziałam, co ma pod powieką, jaki kolor ma lakier na jej paznokciach, co rano jadła, co piła i ile, o czym myśli, co ma w sobie, co ma na sobie, jakie nowe nosi rany, co ogląda a danej chwili, co jej zaszkodziło, co robiła chwilę temu. Teraz nie wiem nic. Kiedyś znałam jej sny. Dziś nie znam jej rzeczywistości. Doświadczenie tak bardzo mnie znieczuliło, że zaczynam traktować rzeczywistość jak kolejny odcinek soap opery.
Ona A
Hmm. Chcę się do Ciebie uśmiechnąć teraz. Może mrugnąć okiem. Zachwyca mnie Twoja spontaniczność. Chciałabym teraz włożyć to CD do aparatury i odpalić pierwszy kawałek. Jesteś energią, która oświetla twarze tańczących z Tobą ludzi, rozświetlając całe pomieszczenie. Patrzę na Twoje włosy, które przypominają płomienie. Nagle zaczyna nas ponosić rytm muzyki, znikamy gdzieś w melodii, budzimy się do rytmu i trwamy. Chwila przerwy, Ty na mnie patrzysz, podchodzisz do mnie i zadajesz pytanie, które słyszę do teraz, siedząc i spisując, jak skryba, najlepsze, najsmaczniejsze kawałki życia.
Ona M
Dzisiaj była na moment w internecie. Odezwała się na gadu gadu, po czym zniknęła. Napisała, że ma dużo pracy i nie chce wracać do kraju. Rozumiem ją. Kiedy tak siedziała z dwiema przypadkowo napotkanymi w knajpie kobietami... Nie, cofam to zdanie. Nie ma przypadków. No, więc kiedy nieprzypadkowo spotkała dwie kobiety w tej knajpie, zaczęła wspominać. Siedziała na sofie, między nimi. Wszystko wydawało się jej takie samo, prócz może kilku szczegółów, tych ważniejszych i tych mniej ważnych. Choćby język był inny. No i wino też inaczej smakowało, choć w sumie ona nie jest smakoszem wina. Kiedyś, jadąc do Province Town, zobaczyła dziewczynę na harleyu, która wyminęła jej samochód i sunęła dumnie do przodu. Zachodzące promienie słońca zatańczyły na chromowanych elementach motocykla. Długie, rude włosy podnosiły się i opadały na jej brązową skórzaną kurtkę. Wkrótce zniknęła za zakrętem. W uszach został jedyne warkot silnika, niepowtarzalny oraz łopotanie małej flagi w paski i gwiazdy przytwierdzonej z tylu motocykla. Oraz marzenie, że kiedyś tak pojedzie z Kimś ramię w ramię. Ramię w ramię, o tym marzy.
Ona B
Jak zwykle jakieś napięcie pomiędzy nami. Niby nic się nie dzieje, a jednak zawsze coś. Niby normalne kontakty, a pod nimi coś płynie. Co? Kilka razy powtarzałyśmy sobie, że od tego momentu będzie już dobrze. Powinno być dobrze. I nagle się coś działo, parę słów, parę zdań szybko wystukanych na komórce, chwila zastanowienia i zmiana klimatu. Dlaczego? To ciekawe, prawda?
Ona A
Idę do niej na kolację. Myślę sobie. Będzie pewnie smaczna, i cieszy mnie ten fakt. Czekam na jedzenie, bardziej niż na spotkanie z osobą, które je przygotowała. Czy to źle? A może powinnam się wstydzić? Kiedyś moja miłość, pierwsza dama mego serca, ta jedyna, sens życia, krew w żyłach, mięsnie, szpik w kościach, powietrze w płucach, marzenie, myśl, oddech, energia, cel w życiu, kochanie, szczęście, siła, pragnienie. A teraz? A teraz się zastanawiam czy poda kurczaka, a może brukselkę i czy będą banany zapiekane na patelni. Hm? Życie stworzyło potwora. Ja i one.
.......
Mogę zobaczyć jak: siedzi i patrzy się na mnie. Na jej twarzy delikatny uśmiech. Trzyma mnie za rękę. Wstaje, robi herbatę i wlewa malinowego soku. Widzi, że jestem trochę zziębnięta, więc nakrywa mnie ciepłym kocem. Podchodzi do kuchni, w której gotuje się nasza kolacja. Przygotowała ją dla nas. Przeprasza mnie, że nie udało się jej kupić mojej ulubionej brukselki.. Martwi się mną. Ale mówi, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić, zna mnie. Nigdy nie sprawiła mi przykrości, zawsze mnie broni, staje po mojej stronie i śmieje się ze mną do łez. I obiecała, że pojedzie ze mną na koniec świata.
Data publikacji w portalu: 2005-10-21
« poprzednie opowiadanie
następne opowiadanie »