TRUDNY WPIS

Petit Veronique
Przedzierając się przez tłum ludzi na ulicach, próbowałam dostać się na przystanek. Jeszcze ostatnia wizyta na Uniwerku i zaczną się upragnione wakacje. Brakowało mi tylko jednego wpisu, ale jakże dla mnie ważnego. Zajmując wolne miejsce w tramwaju, przypomniałam sobie ostatnie zajęcia z ekonomii. Jak przez cały semestr udało mi się uniknąć pytania, tak na tych ostatnich ćwiczeniach "Pogromczyni wydziału" wezwała mnie do tablicy jako pierwszą. Ze strachu przed nią omal nie zapomniałam, jak mam na imię. Tak, pani doktor potrafiła wzbudzać strach i respekt. Była jeszcze młoda, ale to nie przeszkadzało jej siać terror na zajęciach. Przecież jeszcze nie tak dawno była na naszym miejscu. Na szczęście jakoś udało mi się rozwiązać schemat, jaki mi zadała i zaliczyłam jej przedmiot.
Wysiadłam na przystanku i skierowałam się w stronę uczelni. Wokół mnie pełno było studentów z torbami, szykującymi się do wyjazdu z miasta. Wakacje było już czuć w powietrzu. Kierując się do budynku, gdzie urzędowała pani doktor, czułam ulgę, że zobaczę ją po raz ostatni. Jednocześnie jednak ogarnął mnie pewnego rodzaju żal, smutek. Może i była ostra i wymagająca, ale miała coś w sobie. Intrygowała mnie. Przed każdymi zajęciami z jej przedmiotu czułam strach pomieszany z jakimś podnieceniem. Podobał mi się sposób prowadzenia przez nią wykładów, fascynował mnie sposób, w jaki się porusza. Podziwiałam ją, podziwiałam tak bardzo, że ekonomii uczyłam się pilniej niż innych przedmiotów. Była chyba uosobieniem tego, do czego dążę. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Dotarłam w końcu pod drzwi jej gabinetu. Zapukałam i weszłam.
- Dzień dobry pani doktor, czy można wziąć od pani wpis? - zapytałam.
Spojrzała na mnie a jej wzrok przeszył mnie na wylot. Zdenerwowałam się nie bardziej niż podczas pytania dwa tygodnie temu.
- Dzień dobry. Oczywiście, proszę. - odpowiedziała, siedząc za biurkiem niewielkiego pomieszczenia. Ubrana była w elegancki, niebieski kostium kontrastujący z jej czarnymi, krótkimi włosami.
Gdy zamknęłam za sobą drzwi, zaczęła przeszukiwać znajdujące się na biurku papiery.
- Jesteś chyba ostatnia, która nie ma jeszcze wpisu ode mnie - zabrzmiało to jak oskarżenie. Zerknęła tylko na mnie, nie przestając przeszukiwać teczek.
- Tak, wiem - odpowiedziałam - nie mogłam znaleźć czasu, by przyjść do pani wcześniej.
Spojrzała na mnie z wyrzutem, zamykając ostatnią teczkę.
- Miło, że w końcu znalazłaś dla mnie chwilę. Niestety, będziesz musiała poświęcić mi więcej czasu - oparła się o oparcie fotela - chyba zostawiłam listy z ocenami waszego wydziału w domu. Nie planuję przychodzić do pracy przed wyjazdem, więc jeśli chcesz ten wpis, to musisz odwiedzić mnie w domu.
Spojrzałam na nią zaskoczona i lekko wystraszona. Ten jeden wpis blokował mi szybki wyjazd do Hiszpanii. Musiałam go mieć najpóźniej jutro.
- No, chyba, że nie masz czasu, to spotkamy się w październiku - dodała zadowolona.
- Nie, mam czas. Zależy mi na tym wpisie teraz.
- Świetnie. Tu masz adres - zaczęła zapisywać na kartce - przyjdź koło siedemnastej. Jeśli mnie nie będzie, to zaczekaj chwilę.
Wstała, podeszła do mnie z zarysem uśmiechu na ustach i podała kartkę.
- Dobrze, będę - wzięłam karteczkę ze starannie zapisanym adresem, pożegnałam się i wyszłam.

O siedemnastej tego popołudnia miałam być na imprezie pożegnalnej z wydziałem. Planowaliśmy to spotkanie od dłuższego czasu i zapowiadało się naprawdę super. Zamiast tego będę na prywatnej audiencji u Pogromczyni. Nie tak planowałam zakończyć rok akademicki. Patrząc na zapisany adres, próbowałam go zlokalizować. Było to osiedle domków na peryferiach miasta. Już wyobraziłam sobie czarny zamek z fosą a wokół niego kolorowe domki jednorodzinne. Postanowiłam, że zaraz po tej wizycie pójdę na imprezę. Do umówionej godziny miałam jeszcze sporo czasu, więc spakowałam część swoich rzeczy, posprzątałam wynajmowane mieszkanko, wzięłam prysznic i ubrałam się w eleganckie spodnie i letnią bluzeczkę. Ruszyłam samochodem koleżanki po swój wpis.

Na miejsce dotarłam dokładnie o siedemnastej. Lipowa 23 - upewniłam się. Pod tym adresem stał niewielki, ale zadbany domek z ogrodem. Upewniłam się jeszcze raz. To musi być tu. Widocznie nie dostała pozwolenia na budowę zamku w tej okolicy. Wysiadłam z samochodu i podeszłam pod furtkę. Dom naprawdę prezentował się wspaniale. Wokół cisza i spokój. Idealne miejsce dla dzieci. Pogromczyni miała faceta? Jeśli tak to jego miejsce było w budzie w ogrodzie. Rozbawiła mnie ta wizja. Zadzwoniłam a furtka natychmiast się otworzyła. Skierowałam się w stronę schodów. Zdenerwowanie znów mnie ogarnęło. Jeszcze pięć minut i wakacje - pocieszałam się.
Zapukałam i po chwili drzwi się otworzyły. Musiałam chyba przyjść za wcześnie, bo jej włosy były jeszcze wilgotne i nie uczesane jak zawsze perfekcyjnie. Miała na sobie luźne, białe spodnie i żółtą koszulkę na ramiączkach.
- Jesteś punktualnie, to dobrze - powiedziała na wstępie i gestem zaprosiła mnie do środka. Gdy ją mijałam, przyglądała mi się badawczo. Poczułam się trochę niepewnie.
- Rzeczywiście, wasze listy miałam w domu. Masz indeks?
- Tak, mam - podałam go jej.
- Chodźmy do salonu.
Zamknęła za mną drzwi i poszła w głąb domu. Szłam za nią, mijając kuchnię i niewielki pokój. Musiałam przyznać, że ma dobry gust. Kolory ścian, meble, obrazy i drobiazgi nadawały pomieszczeniom miłą atmosferę. Jakby do niej niepodobne. Salon mieścił się na końcu domu. Usiadła na sofie i z teczki leżącej na stoliku wyjęła listy. Otworzyła mój indeks, ale zanim znalazła swoje nazwisko, dokładnie przestudiowała wszystkie wpisy.
- Dobrze sobie radzisz - pochwaliła niespodziewanie - same piątki i czwórki. U mnie masz tylko trzy i pół. Nie chciałabyś podwyższyć oceny? - zapytała i spojrzała na mnie.
Stanęłam jak zamurowana. Nie spodziewałam się tego z jej strony. Rzadko zmieniała swoje oceny. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z opresji wybawił mnie dzwoniący telefon. Przeprosiła i podeszła do telefonu stojącego nieopodal. Rozmawiała chwilę swoim urzędowym tonem, spojrzała na mnie i powiedziała szeptem.
- Mogłabyś przynieść moje pióro? Jest na górze, w pokoju po lewej stronie. Gdzieś tam musi być - poprosiła.
- Oczywiście - z chęcią spełniłam jej prośbę.
Potrzebowałam chwili samotności, by poukładać myśli. Poszłam więc na górę. Cała ta sytuacja była anormalna. Jestem w domu najbardziej wymagającej wykładowczyni na Uniwerku, proponuje mi podwyższenie oceny, gdy jest już po sesji, chodzę po jej domu w poszukiwaniu jej pióra. Normalne to nie było, przynajmniej dla mnie. Pokój po lewej okazał się jej sypialnią. Była dość duża, z wygodnymi meblami. Panował półmrok, bo okna zasłonięte było roletami, chroniąc pokój przed gorącymi promieniami słońca. Poczułam się jeszcze dziwniej. Chciałam szybko stąd wyjść, więc wzrokiem zaczęłam szukać przedmiotu, po który tu przyszła. Leżał na komodzie koło okna. Podeszłam tam, wzięłam pióro i odwróciłam się z zamiarem szybkiego opuszczenie tego pomieszczenia, gdy nagle pojawiła się w drzwiach. Oparła się o framugę ze splecionymi na piersiach rękami. W jej czarnych oczach było coś, czego nigdy przedtem u niej nie widziałam.
- To co z tą oceną - zaczęła - szkoda byłoby paskudzić twój indeks marnym trzy i pół.
- No, nie wiem. Jest już po sesji. Poza tym nie sądzę, by moja wiedza z tego przedmiotu zasługiwała na więcej - próbowałam jakoś wybrnąć z tej niezręcznej dla mnie sytuacji. Co ta kobieta kombinuje? Gdyby nie stałą w drzwiach, wyszłabym stąd czym prędzej, zabierając po drodze indeks.
- Myślę, że dałoby się to jakoś załatwić - zaczęła, podchodząc w moją stronę - protokoły z zaliczeniami są jeszcze u mnie. W każdej chwili mogę zmienić jakąś ocenę. Dopiero jutro ktoś po to przyjedzie i zawiezie na uczelnię - stanęła w niewielkiej odległości ode mnie - a co do twojej wiedzy możemy to zaraz sprawdzić.
Ona chyba nie mówi poważnie?! Mam jej opowiadać o zawiłościach przepisów gospodarczych tu, w jej domu a na dodatek w jej sypialni?!
- Pani doktor, ja...
- Naprawdę nie chcę paskudzić ci tego indeksu - zrobiła jeszcze krok w moim kierunku - wiem, że mogłybyśmy dojść do porozumienia co do tej oceny.
- Nie sądzę pani doktor, że zasługuję na wyższą ocenę. Jestem z niej zadowolona - próbowałam jakoś się ratować.
- Gdybyś miała chociaż cztery, twoje stypendium by wzrosło, no i na następnym roku miałabyś pierwszeństwo w wyborze swojego promotora - nie dawała za wygraną.
Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Planowałam już dodatkowy egzamin z innego przedmiotu we wrześniu. Skąd u niej zainteresowanie moimi studiami?!
- Czego pani ode mnie chce? - zapytałam w nagłym przypływie odwagi. Ta sytuacja zaczęła mnie już męczyć - dlaczego pani to robi?!
Uśmiechnęła się zadowolona. Jej odpowiedź ścięła mnie z nóg.
- Kochaj się ze mną. Tu i teraz.
- CO?! - wyrwało mi się.
Odsunęłam się od niej, jak najdalej mogłam. Zatkało mnie i nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.
- Nie udawaj takiej zaskoczonej. Dobrze widziałam, jak wodzisz po mnie wzrokiem na zajęciach.
Podeszła bliżej i położyła ręce na moich ramionach.
Ja wodziłam za nią wzrokiem?! Co ona musiała sobie pomyśleć? Muszę szybko to wyjaśnić.
- To nie tak...
Nie dała mi skończyć. Wbiła się w moje usta tak szybko, że nie zdążyłam zaprotestować. Próbowałam odsunąć ją od siebie, ale napierała coraz mocniej. Za sobą miałam tylko parapet, na który niemal mnie posadziła. Jej język szalał w moich ustach. Gdy pierwsze zaskoczenie minęło, zaczęłam odczuwać lekką przyjemność z jej pieszczoty. Mimowolnie zaczęłam odpowiadać na jej pocałunki. Jej uścisk nieco zelżał, ręce powędrowały na moje biodra. Całowała mnie coraz delikatniej i objęła w pasie. Moje dłonie wcześniej ją odpychające, powoli dotarły do jej szyi. Usłyszałam jej cichy pomruk zadowolenia. Odsunęła się od moich ust, by zaczerpnąć powietrza. Mnie też go brakowało. Spojrzała zadziornie w moje oczy i uśmiechnęła się. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Byłam zaskoczona swoją reakcją.
- Nic więcej nie musisz mówić - jakby czytała w moich myślach. Odgarnęła ręką moje włosy - twoja reakcja mówi sama za siebie - dokończyła tuż przy moim uchu.
Jeszcze miałam szansę się wycofać. Mogłam jej teraz powiedzieć, że się pomyliła. Ale czy rzeczywiście? Sama już nie wiedziałam. Zaczęła całować moje ucho w taki sposób, że przestałam racjonalnie myśleć. Co ta kobieta ze mną zrobiła?! Między udami poczułam przyjemne, znajome ciepło. Jej ręka na moim pośladku, język liżący moje ucho sprawiły, że moje podniecenie rosło z każdą sekundą a chęć ucieczki stawała się mglistym wspomnieniem. Zapragnęłam znów poczuć smak jej ust. Wzięłam jej twarz w dłonie. Na końcach palców poczułam wilgoć jej wilgotnych jeszcze włosów. Pocałowałam ją z całym pożądaniem, jakie we mnie wzbudziła. Przystała na to ochoczo, ale po chwili wzięła mnie za rękę i poprowadziła w stronę łóżka. Bez słowa posadziła mnie na jego brzegu i usiadła przodem na moich kolanach. Objęła mnie mocno swoimi zgrabnymi udami i pocałowała. Zdjęła swoją bluzeczkę. Była bez stanika i moim oczom ukazały się nieduże, okrągłe piersi. Położyła na nich moje dłonie i zaczęła delikatnie przesuwać aż brodawki stwardniały. Wypiętrzone wzgórki aż prosiły się, by je całować. Wzięłam jedną w usta i zaczęłam ssać, potem drażnić końcem języka miejsca wokół sutek i znów je ssać. Powoli przeszłam do pieszczot drugiej piersi. Oddech Pogromczyni stawał się coraz szybszy, zaczęła poruszać swoimi biodrami. Zgrabnym ruchem zdjęła ze mnie bluzkę i położyła na plecach. Zaczęła całować moją szyję, schodząc powoli niżej. Wypięłam się lekko, by mogła odpiąć mi stanik. Szybko się go pozbyła. Sutki już mi stwardniały, więc zagryzała je delikatnie. Spodobało mi się to. Położyła się obok mnie, nie przestając pieścić piersi. Jej ręka schodziła w dół po nagim brzuchu aż dotarła do zapięcia spodni. Powoli odpinała kolejne guziki i zanim jej ręka wsunęła się między moje uda, wbiła się w moje usta. Rozchyliłam szerzej nogi, by pieściła ręką wszystkie zakamarki mojego łona. Dotykała mojej łechtaczki tak wprawnie, że z rozkoszy ugryzłam jej wargę. Zrewanżowała się szybko i ugryzła moje ucho. Byłam tak podniecona, że nie czułam bólu. Zaczęła ściągać mi spodnie wraz z majteczkami. Uklękła przed łóżkiem i rozchyliła mi uda. Jej palce bawiły się moimi wargami sromowymi. Po chwili ich miejsce zajęły jej usta i języczek. Robiła to tak wspaniale, że zaczęłam głośno jęczeć. Było mi cudownie. Poczułam w sobie jej palec, potem drugi. Nie przestając pieścić ustami łechtaczki, ruszała palcami coraz szybciej. Traciłam resztki świadomości. Szybko osiągnęłam orgazm a towarzyszył temu mój głośny krzyk rozkoszy. Gdy wróciłam do rzeczywistości, już przy mnie była. Lekko pocałowała w usta i poczułam smak własnego podniecenia.
- Teraz pokaż, co potrafisz - szepnęła.
Nie musiała tłumaczyć, o co jej chodzi. Chciałam odwdzięczyć się jej za doznaną rozkosz, najlepiej jak potrafiłam. Przewróciłam ją na plecy i zaczęłam całować, coraz mocniej wbijając się w jej usta. Przez materiał jej spodni pieściłam jej krocze. Specjalnie odwlekałam moment, aż zanurzę się w jej wnętrzu. Długo pieściłam jej szyję, uszy, piersi, ramiona i brzuch.
- Na co czekasz? Już nie wytrzymam! - błagała.
Spełniłam więc jej prośbę. Jak wcześniej ona uklękłam przed łóżkiem i zdjęłam jej spodnie. Tu też nie miała bielizny. Miała zadbaną, różowiutką i wygoloną cipkę. Nie dałam jej długo czekać i od razu przystąpiłam do lizania jej mokrego już cuda. Moje poczynania z każdą chwilą były sprawniejsze. Nie dało się nie słyszeć, co jej sprawia największą przyjemność. Stękała i wiła się jak w amoku. Długo pieściłam miejsce wokół jej szparki. Wodziłam języczkiem naokoło dziurki, aż w końcu go tam wsadziłam. Poczułam jej słonawy smak. Końcem języczka penetrowałam jej wnętrze. Chwilę później przyszedł czas na palec, zaraz potem drugi. Jej oddech z każdą chwilą stawał się szybszy i głośniejszy. Posuwałam panią doktor najmocniej, jak tylko mogłam. Nie panowała już nad jękami. Zdążyłam jeszcze chwycić ręką jej sutek i jej ciałem wstrząsnął spazm. Jej pochwa zacisnęła się na moich palcach. Wylizałam jej soki i położyłam się obok niej. Otworzyła oczy i spojrzała zadowolona.
- Masz u mnie cztery i pół.
- Dziękuję. Wydaje mi się jednak, że będę potrzebowała jeszcze korepetycji z tego przedmiotu - zabrzmiało dwuznacznie.
- To się da załatwić - odpowiedziała uśmiechnięta i znów mnie pocałowała.

Wychodząc z jej domu późnym wieczorem, wiedziałam, kogo wybiorę na swojego promotora w następnym semestrze.
Data publikacji w portalu: 2005-10-31
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

OPOWIADANIA PETIT VERONIQUE

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024