LESBIJKA

De_Monik
lat: trzydzieści kilka
stan: wolny
zawód: wolny strzelec
obywatelstwo: Polka
znaki szczególne: lesbijka

Znaki szczególne: "lesbijka". Też coś!? Co to za znak szczególny - myślę - w końcu kobieta jak każda inna, człowiek jak każdy inny, nawet blondynka, jak wiele innych blondynek... Ale nie! ten "znak szczególny" jak dziedziczna choroba wlecze się za mną.
Dziwnie jakoś...

Rozglądam się. Patrzę na inne kobiety wokół mnie. W końcu losowo wyciągam dwie wśród nich:
Ich wiek: jedna przed trzydziestką, druga kilka minut po.
ich stan: wolny
ich zawód: wolny
ich obywatelstwo : Polki
ich znaki szczególne? młodsza ma jedno oko jaśniejsze od drugiego, starsza ma dwa charakterystyczne pieprzyki z prawej strony szyi. Czy są lesbijkami? Niby tak, ale co mnie to obchodzi, tak naprawdę. Więc dlaczego...

No dobrze, spróbujmy inaczej:
Wiek i stan. No bo to już w tym wieku "wolną" być nie wypada. Trzydziestka to próg do staropanieństwa. Ale przecież tamte dwie nie są "wolne". To tylko zapis prawny, jakiś papierek. Drobiazg, bez którego spokojnie się obywają. Mają swoje życie, swój dom, swoją firmę. A nie dalej jak trzy dni temu gratulowałam im udanego poczęcia in vitro. Zrobiły to, by wzbogacić swoje życie. Chciały być matkami. Teraz jedna z nich, tradycyjnie - pod sercem, nosi ich dziecko. Małą "fasolkę". W końcu co to za problem zajść w ciążę. W dodatku - proszę! pierwsza próba i odczyt w błękicie! Wbrew temu hukowi wokół. Wbrew czarnym scenariuszom i setkom znaków zakazu.
Chciały być razem? Są.
Chciały razem zamieszkać? Zamieszkały. Kupiły mieszkanie, urządziły je, mają nawet trzeci, zapasowy klucz do drzwi wejściowych. Dla gości. Tych specjalnych. Tych lubianych przez nie szczególnie.
A teraz jedna da drugiej dziecko. Co za problem?
No dobrze, ale to one. A inne?

Kolejne losowanie. Ona - od lat singiel. Praca zawodowa, co ja mówię "praca"!? Kariera! Kariera i to jaka! Jeszcze trzydziestu lat nie ma, a już jej wróżą prezesurę w kilkutysięcznej firmie. Lesbijka? Jeszcze nie wie. Od zawsze zakochuje się w kobietach, ale nie chce jej się tracić cennego czasu na definiowanie seksualności. Bo czy to takie ważne? W tym roku planuje miesięczny wyjazd do Japonii. Kusi ją tamta kultura, a najbardziej pociąga japońska harmonia. Powtarza "chcę rozwijać się równolegle na wielu płaszczyznach". Na tym się skupia, a nie na tym czy jest, czy też nie jest lesbijką.

Kolejna. Pięćdziesięciolatka. Żywe srebro. Czego się nie dotknie wprawia to w zadziwiające drganie, wirowanie. Wszystko robi o dwa razy bardziej i mocniej niż inni. Niby stateczna, nobliwa pani, a w żyłach sztubackie wariactwo. W pięć minut podbije każde serce. Kobiety, te z jednej i te z drugiej seksualnej barykady lgną do niej jak oszalałe. A ona uśmiecha się do nich i ... całuje. Lesbijka? Twierdzi, że z definicji słowa tak. W końcu - śmieje się - od lat zakochana jest w kobiecie. W samej sobie!

Kolejny los. Lucy. Plastyczka. Przez lata nie potrafiła oddać ani jednego ze swoich obrazów. "To moje dzieci, nie mogę ich sprzedawać". Dzisiaj jej lista zamówień sięga daleko poza 2010 rok. Maluje Anioły. Kobiety okryte puchem srebrnych skrzydeł. Dziś ma przy sobie swojego anioła. Była jej uczennicą w liceum. Pewnego dnia zapukała do drzwi pracowni Lucy i została. Czy Lucy jest lesbijką? Jest artystką. Nie byłaby nią, gdyby próbowała namalować świat jednym kolorem.

Los następny, nie wiem już nawet który. Producentka filmowa. Humanistka. Nie chce jej się nawet rozmawiać na tematy związane ze środowiskiem lesbijskim. Ma inne zmartwienia. Wyjeżdża z ekipą na kilka miesięcy do  Stanów. Od lat jest przeciwna polityce rządu USA. Chce zdobyć dodatkowe fundusze, by przy okazji produkcji TVP zrobić para-dokument o amerykańskiej Polonii i ich postrzeganiu Stanów z przed i po "11 września".
Na moje pytanie czy jest lesbijką rzuca krótkie "tak, tak jestem" i natychmiast wraca do przedstawiania mi założeń projektu. W międzyczasie negocjuje cenę dodatkowych szkoleń językowych dla ekipy filmowej, z którą jedzie. Kojarzę jej pracę z dokumentami Moora. Moorowi poświęca o wiele więcej uwagi niż problemowi seksualnych preferencji. O wiele więcej. W końcu jest filmowcem.

Następna to dwudziestoośmiolatka. Chce się przenieść do większego miasta. Ma już dosyć 20 - tysięcznej zaściankowości. Poza tym jak w takim mieście wykorzystać swój potencjał - uprawnienia do tłumaczeń w pięciu językach. Angielskim, hiszpańskim, francuskim, węgierskim i włoskim. Zna też grekę i trochę niderlandzkiego w mowie. Pytam jak można znać niderlandzki w mowie? Twierdzi, że samo jej przychodzi. Jako studentka wyjechała kiedyś na wyspy do jakiejś pracy, dwa tygodnie wystarczyły. Chce znaleźć pracę, która pozwoli jej podróżować. Chce rozwinąć skrzydła. Chce też jak to mówi w żartach "mieć dziewczynę w każdym porcie" i dodaje już poważnie "tak naprawdę, chciałabym mieć po prostu, z kim się tym wszystkich dzielić". Lesbijka? Z pewnością ktoś, kto odczuwa samotność.

Kolejna para. Obie krótko po studiach. Młodziutkie prawniczki. Właśnie przeprowadziły się ze śródmiejskiej, zatęchłej nory do pachnącego nowością mieszkanka na przedmieściu. Urządzają się. Ostrożnie. Po kilka razy oglądają każdy nowo wybierany drobiazg. Muszą liczyć się z pieniędzmi. Kredyt pochłania całą jedną pensję. Ale to nic. To nic. I nic też, że rodzina jednej nic o nich nie wie, a rodzina drugiej zaklina (w imię boże!) swoją jedynaczkę, by się w końcu opamiętała. Są dla siebie pierwsze. To się po prostu stało Wspólne wykłady, wspólne wkuwanie do sesji, wymiana notatek. Przed sobą nawet nie myślały o innych kobietach. Są dla siebie pierwsze i chcą być ostatnie. Kiedy na nie patrzę, nawet najbardziej wyświechtany tekst o miłości nie wydaje mi banalny.

I znowu one. Wspólnie wychowują wnuka jednej z nich. Studencka wpadka, a szkoda żeby dziewczyna zatrzymała się w pół drogi. Mały przy nich stawiał pierwsze kroki, a jego pierwsze "baba" nie było nawet skierowane do rodzonej babci. Zresztą, jego matka też jakby lepiej dogaduje się z "przyjaciółką" mamy. Między nią i rodzicielką jak mur stoją wspomnienia z 20 - letniego zupełnie nieudanego małżeństwa i alkoholizmu matki, która zamiast wziąć rozwód z niekochanym mężem, ożeniła się z butelką.
Jak twierdzą, lesbijkami nie są, ponieważ ze sobą nie sypiają. W końcu obie są katoliczkami. Poza tym czuły pocałunek i opiekuńczy gest znaczą dla nich wiele więcej niż łóżkowe uniesienia. Ważne, że mają siebie.

Ostatnie losowanie. Ona. Lat 36. Pedagog. Polonistka. Psycholog. Odkąd ją znam, wciąż szuka miłości. Urodziła się z jej głodem. Jest powierniczką wszystkich zakochanych. Na każdy "miłosny" problem ma specjalne zaklęcie. Potrafi uleczyć najbardziej nawet zawiedzione. Kilka godzin z nią i znów tęsknisz za dobrą, mądrą kobietą u swojego boku. Kiedyś na swoje zaczepne "czy ty w końcu przestaniesz rozglądać się za tymi babami?", usłyszałam "nie rozglądam się za babami, tylko za miłością. Za spełnieniem marzeń". Lesbijka? Bo ja wiem? W końcu jaka kobieta, jaki człowiek nie chce realizować swoich marzeń?

lat: trzydzieści kilka
stan: wolny
zawód: wolny strzelec
obywatelstwo: Polka
znaki szczególne: marzycielka?
Data publikacji w portalu: 2005-12-24
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2023