ZNAJOMOŚĆ NA TRZY PAS

De_Monik
Słońce rozlewa się po jej skórze. Błądzi leniwie. Przelewa się przez linię bioder, przylega do brzucha, ześlizguje między uda. Nagie, naprężone ciało rysuje się łukiem w światłocieniach południa. I ten gwałtowny, niepohamowany głód spełnienia, który każe jej sięgać po wciąż więcej i więcej.
Wyznaczam sobie coraz nowe granice, spod rzęs przyglądam się zostawianymi za sobą kolejnymi "niemożliwymi". Zapadam się w niej. Jestem nią. W niej. Z nią.
Omdlewam wstrzymując ustami jej oddech, moje usta szepczą jej słowa, mieszają się we mnie ból i słodycz jej orgazmów. Balansuję na granicy snu i obłędu. Znikam.
Umieram. I rodzę się. Rodzę się w niej. Z jej zapachem na włosach. Ze skurczem rozkoszy, drżeniem ud, naprężeniem ciała. Odurzona jej odurzeniem.

***

Jej szept pełzł po poduszkach, wspinał na stromizny ścian. Już od tak dawna powstrzymywała słowa, obiecywała upust wciśniętym w kąt myślom. Dziś dowiedziała się o sobie największej z prawd, dziś mogła dopuścić do swojej tajemnicy niemych słuchaczy.
Z głową na zwiniętej poduszce, z dłońmi wplecionymi w ciemność, krok po kroku schodziła w głąb siebie. Odkrywała pierwsze marzenia, nie takie jak innych dziewczynek, nawet nie takie jak chłopców; bo ona chciała być rycerzem i w maleńkiej zbroi na koniku (na tarpanie, chociaż ktoś powiedział, że tarpany już nie żyją), chciała wybawiać w opresji najpiękniejszą, jaką wówczas znała, kobietę. Drobne ramię podawała swojej pierwszej miłości... Do dzisiaj śmieje się ze swojej słabości do "pań od polskiego".

***

Kolejne dni, nie większe niż kartki z kalendarza. Chwile wyklejane nieśmiało rodzącymi się marzeniami. Czas troskliwie otulany muszlami dłoni. Pocałunki jak nieme obietnice składane u stóp Przyszłości. Motyle skrzydła tysiąc-barwnie połyskujące w słońcu. Celebra dni cichych. Dni dobrych. Dni ciepłych. I tylko ten niepokój. Poczucie Niemożliwego. Kąty świadomości coraz szczelniej wypełniające się Wiedzą. Aż wreszcie dzień, gdy radość Poznawania ustępuje otępieniu Ucieczki. Olśniewający taniec zatrzymany w pół kroku. I jeszcze niezgoda jak cierń. Targi z Losem; pokora w zamian za nadzieję. Wyciszenie odbierające siłę buntowi. Oddanie-poddanie. Bierność - przedsionek beznamiętności. Bez-marzenie gwarantujące bezpieczeństwo.

I znów umieram. I znów rodzę się.
Rodzę się, tym razem bez ciebie. Bez siebie. Bez nas.
Znów bez nas.
Data publikacji w portalu: 2006-02-21
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2023