DLA N.

Dart
... Zaskoczyłaś mnie, tak jakby od niechcenia, dotykiem lekkim i ulotnym. Rozpaliłaś we mnie ogień namiętności. Wzbudziłaś żądzę. Uśpioną. Zastygłą. Prawie umarłą...

Dzisiaj mija równe pół roku, od kiedy poznałyśmy się na czacie, dokładnie 182dni... tyle mogłabym być najszczęśliwszą kobietą na świecie... ani mniej ani więcej... tylko właśnie tyle... gdyby tylko ten układ był zdrowy.. gdyby były w nim jakieś zasady... ale zasad zabrakło... byłam cały czas... czekałam... nic się nie zmieniało... traciłam cierpliwość... kilka dni ciszy... później znowu kontakt.
Przez ten czas starałam się zrobić wszystko, żebyś jak najbardziej mnie poznała... chyba jeszcze nigdy nie chciałam, żeby ktoś aż tak bardzo dostrzegł, jaka jestem naprawdę...

Pamiętam naszą pierwszą rozmowę na czacie... to było dzień po 18 ur. mojej siostry... wyszłam z domu, byłam zdołowana... nie wiedziałam, co ze sobą zrobić... nie miałam gdzie iść... Nagle pomyślałam o kawiarence internetowej, choć już dawno tam nie byłam... poszłam... i nie wiem, dlaczego, ale odruchowo weszłam na czat dla les, pomimo że byłam wtedy w zwiazku z facetem i tego rodzaju czaty odrzucały mnie, bo wystarczyło chwilę poczytać co się dzieje na forum, żeby zwątpić.
Tego dnia jakoś mi to nie przeszkadzało... spojrzałam na listę czatowników... od razu dostrzegłam Twój nick... ale to tylko dlatego, że zawierał w sobie miasto, w którym mieszkam... za to wiek trochę mnie spłoszył... 27lat... dzieliło nas 9 lat... ale pomyślałam, że to przecież tylko rozmowa, więc co mnie obchodzi, ile masz lat... odezwałam się pierwsza... gdy dowiedziałam się, jak masz na imię, na mojej twarzy pojawił się pół uśmiech...
kilka minut rozmowy... zainteresowałaś mnie... pisałaś normalnie... bez jakiś cholernych propozycji, aluzji itp. rzeczy... mówiłaś, że szukasz miłości... nie pamiętam już czy wtedy powiedziałaś mi, że masz kogoś... chyba nie... a jeśli nawet, było tak wplecione w zdania, że nie zwróciłam na to większej uwagi... wymieniłyśmy się e-mailami... ja miałam odezwać się pierwsza... i zrobiłam to po 2 dniach... czemu? chyba dlatego, że miło mi się z Tobą rozmawiało...
podałam Ci wtedy mój numer komórki, zrewanżowałaś się tym samym... i to był w sumie taki przełom... zaczęły się smsy... sporo smsów...
kilka razy jeszcze umówiłyśmy się na czacie, ja wtedy nie miałam kompa, więc kontakt był utrudniony... chodziłam do kawiarenek... ale to było w sumie lipne... pełno osób wkoło, nie mogłam dobrze skupić się na tym, co piszę. Ale te smsy... hmmm... były bardzo miłe... pisałaś, że bardzo tęsknisz... myślisz o mnie itd.. muszę przyznać, że omotałaś mnie tymi słówkami... tym bardziej, że ja też tęskniłam.., myślałam o Tobie i nie do końca rozumiałam to, co się ze mną dzieje... to było cos nowego i przyjemnego.
Ciągle chodziłam uśmiechnięta... Piotrek przestał dla mnie istnieć... unikałam go jak tylko mogłam... nie pozwoliłam mu zbliżyć się na krok... moje zachowanie definitywnie rozwaliło ten związek... choć on nadal był we mnie ślepo zapatrzony... zostawiłam go w czasie, kiedy mnie potrzebował, bez mrugnięcia okiem zachowałam się jak egoistka... ale wtedy liczyły się dla mnie tylko dwie osoby... TY I JA.
Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałam Twój glos... zadzwoniłaś któregoś wieczoru jakoś koło 23 - heh widzisz, pamiętam nawet to...- miałam taki moment zawahania, zanim odebrałam... jakiś strach, ale nie wiem, dlaczego... aż w końcu Cię usłyszałam... uspokoiłam się... ale czułam dziwny ucisk w środku... serce szybciej mi biło i głos drżał... wtedy dowiedziałam się, jak blisko siebie mieszkałyśmy tyle lat...
Moje imieniny... - nasze pierwsze spotkanie... czułam zdenerwowanie... czekałam na Ciebie... chciałam się wreszcie do Ciebie przytulić... poczuć, że jesteś blisko... może to dziwne, ale nie przywiązywałam uwagi do tego, jak będziesz wyglądać... niczego sobie nie wyobrażałam... ludzie czasami mówią, że nie liczy się dla nich wygląd tylko wnętrze i charakter człowieka... zazwyczaj jednak są to puste słowa... jeśli chodzi o mnie, to Twój wygląd nie miał dla mnie naprawdę większego znaczenia ..
spóźniłaś się kilka minut... w sumie to nawet nie spostrzegłam się kiedy pojawiłaś się tuż za mną z biała różą... ten moment na zawsze zapisał się w mojej pamięci... Twoja twarz i ta biała róża... i za każdym razem, gdy wracam myślami do tej chwili, na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

Pocałowałaś mnie w usta i przytuliłaś... a ja czułam, że nogi mam jak z waty... cały czas patrzyłaś na mnie... nie wiedziałam, co zrobić ze wzrokiem, trochę mnie to peszyło... później piffko, ławka i rozmowa... mile spędzony czas... nie skończyło się... były kolejne spotkania i smsy.
Później wyjechałaś do M. ,chciałaś z nią porozmawiać ? zobaczyć, na czym stoisz? mówiłaś, że tak dalej nie można... że nie możesz i nie chcesz być z 2 kobietami... to akurat doskonale rozumiałam, ale bałam się tego wyjazdu.
Pocieszałaś mnie, powtarzałaś: więcej wiary, nie zakładaj od razu najgorszego... hmmm jestem ciekawa, jak brzmiała wersja najgorsza dla Ciebie... wyjazd się przedłużył... wróciłaś inna... napisałaś, że nie możesz się ze mną spotkać w najbliższym czasie... ja nalegałam... spotkałyśmy się w końcu, dałam Ci zeszyt z notatkami... pamiętam jak wyglądało to spotkanie, jeden mój krok w Twoim kierunku i od razu Twój krok w tył... nie musiałaś nawet nic mówić... zrozumiałam... kontakt urwał się na miesiąc..

Po jakimś czasie nieoczekiwanie zadzwoniłaś... wszystko zaczęło się od nowa... choć było inaczej, rzadko się widywałyśmy i był jakiś mur miedzy nami, który Ty stworzyłaś. Tęskniłam za tą kobietą sprzed wyjazdu... ale jej już nie było...
Kupiłam komputer.. chciałam mieć z Tobą lepszy kontakt, na głowie stanęłam, żeby rodzice mi go wzięli... udało się, przekonałam ich, ale ile nerwów straciłam, to już inna sprawa. Równe 2 miesiące po naszym pierwszym spotkaniu, i dzień po Wigilii, spytałaś mnie na gg czy Cię kocham... to był kolejny przełom... bo chodziło o nazwanie tego, co do Ciebie czuje... i ja wtedy to zrobiłam... wystukałam na klawiaturze 3 literki TAK... ale nigdy nie powiedziałam Ci tego w twarz... przynajmniej nie przypominam sobie takiej sytuacji...
to Ty mówiłaś w realu, że Cię kocham... inni to powtarzali podczas jakichś rozmów ze mną... ale ja nie.. co nie oznacza, że tak nie było... że nie kochałam... ja po prostu Ci tego na żywca nigdy nie powiedziałam.. ciekawe, czy zwróciłaś na to uwagę... jestem pewna, że nie. Za to Ty ani mi tego nie napisałaś ani nie powiedziałaś... słyszałam, że mnie bardzo lubisz, że Ci na mnie zależy, że nie jestem Ci obojętna... ale ani razu nie sprecyzowałaś dokładnie tego, co czujesz...
ja nie naciskałam, bo po co... nie chciałam nic wymuszać. Za każdym razem, gdy wyjeżdżałaś, czułam się tak, jakbym traciła cząstkę siebie... męczyła mnie bezsenność... ale przede wszystkim tęsknota... zawsze zastanawiałam się, jaka wrócisz, czy w ogóle wrócisz... nigdy nie powiedziałam, nie jedź... choć tak wiele razy pragnęłam, żebyś została... milczałam... jestem niemal pewna, że gdybym miała prawo jazdy i samochód sama zawoziłabym Cię na ten cholerny dworzec... bo taka właśnie jestem.
Jeśli chodzi o moje pragnienia to... chciałam, żebyś po prostu była blisko mnie... czuć Twoją obecność i to, że jesteś - tego mi brakowało... sama mogłam dać Ci tylko siebie, albo aż siebie, całą siebie, z sercem po brzegi wypełnionym Tobą. Najbardziej jednak chciałam, żebyś była szczęśliwa, swoje uczucia odsuwałam na drugi plan.

W moim życiu było kilka kobiet, do których czułam coś głębszego... ale o żadnej nie myślałam w taki sposób jak o Tobie... to Ty byłaś pierwszą i jedyną kobietą, przy której czułam, że chciałabym się budzić obok codziennie rano, przynosić śniadanie do łóżka... wiem, że to banalne co mówię, ale jednak przy żadnej innej kobiecie takich myśli wcześniej nie miałam. Nigdy nie byłam ślepo zapatrzona w Ciebie... choć możliwe, że Ty czasem właśnie tak wnioskowałaś po moim zachowaniu... ale ja z wielu rzeczy zdawałam sobie sprawę... wiedziałam więcej niż myślałaś, że wiem... wiedziałam dla siebie, nie po to, żeby o tym mówić... nie miałam klapek na oczach... potrafiłam całkowicie obiektywnie na Ciebie patrzeć... i wcale nie było tak, że wsadziłam Cię w złote ramy i powiesiłam na ścianę... że wszystko, co robiłaś, uważałam za super... nie, tak nie było... dostrzegałam nie tylko Twoje zalety, doskonale widziałam też wady... byłam ich całkowicie świadoma.
Ktoś może mnie zapytać? skoro tak wszystko wiedziałaś... to czemu w to brnęłaś?? czemu? Bo się zakochałam... i tak jak ktoś napisał, najpierw trzeba pokochać czyjeś wady, później zalety... i ja tak zrobiłam. Zaakceptowałam i pokochałam Cię taką, jaka jesteś.

W grudniu prawie przespałyśmy się ze sobą... mało brakowało... ale nie wiem, po prostu nie mogłam... spojrzałam na Twoją obrączkę i mnie odrzuciło, pomyślałam o M. i to było jak zimny prysznic... powiedziałaś, że rozumiesz i nic się nie stało... ale ja długo jeszcze o tym myślałam i wrzucałam sobie, że się wycofałam, bo przecież Cię pragnęłam... ale wtedy nie wiem, sumienie, rozsadek... wygrały...
... nie miałam takich dylematów ani skrupułów 3 miesiące później... 1 marca wyładowałyśmy w łóżku i miałam gdzieś resztę... wyrzutów sumienia nie było ani... przed... ani po... tym bardziej w trakcie... do głowy przyszło mi jedno zdanie... wolę być chwilą w  Twoim życiu niż wiecznością w życiu innej... no i rzeczywiście słowa były dość prorocze... 10 dni później właśnie tak się poczułam... jak chwila w Twoim życiu... dowiedziałam się, że przespałaś się z Gośką... zabolało... potem już docierały kolejne informacje, wszystko zlewało się w jedną całość... szczegóły zabijały... wiedziałam gdzie... kiedy... i z kim... wszystko, można powiedzieć, odbyło się pod moim nosem.
To były dla mnie naprawdę ciężkie chwile... Ciebie nie było, znowu wyjechałaś do M. tak, jakbyś przeczuwała, że tu rozpęta się piekło... cale te 6 miesięcy opierało się na pewnego rodzaju grze... przyciągałaś mnie do siebie a potem odpychałaś... chciałaś żebym była... ale gdy się zbliżałam, odtrącałaś... w podbramkowych sytuacjach powtarzałaś, że jesteś w związku... ale w wielu sytuacjach sama o tym zapominałaś... więc zaprzeczałaś sama sobie. Pomyśl czy tak właśnie nie było?? Brakowało Ci zdecydowania... mnie zreszta też... nie potrafiłam konsekwentnie odejść od Ciebie raz na zawsze... pamiętam, jak już po tym wszystkim, gdy się dowiedziałam o Gośce a Ty w końcu wróciłaś, kazałam Ci jednoznacznie określić, kim dla Ciebie jestem... a Ty mnie zapytałaś czy po tym wszystkim, co się stało, byłabym w stanie Ci wybaczyć...
zostawić to, co się wydarzyło za sobą... zapomnieć... i tak po prostu być z Tobą... powinnam powiedzieć NIE, ale powiedziałam TAK i to przeraziło mnie samą... bo czego w takim razie bym Ci nie wybaczyła? Przecież wszystko musi mieć jakieś granice... doszłam do momentu, w którym czuję, że muszę odejść, po prostu zniknąć z Twojego życia... czemu akurat teraz? dlatego, bo brakuje mi tej cholernej wiary, którą miałam wcześniej... nie oszukujmy się, ty nigdy mnie nie pokochasz... nie będziemy razem... do mnie to chyba w końcu dotarło...
Spotkania z Tobą na pewno nie pomogą, żebym przestała czuć to, co czuję... nie mowię, że odchodzę na zawsze... kiedyś może wrócę... ale tylko wtedy, gdy poukładam swój świat. Nie chce dłużej czuć się jak koło zapasowe...

Czekałam... Ciebie nie było... im bardziej na Ciebie czekałam, tym bardziej Ciebie nie było...

17.04.2006r
Data publikacji w portalu: 2006-06-02
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024