WRÓ¯BA

Kasandra
Kobiecie z portretu - Tobie


- Wejd¼ i usi±d¼ – powiedzia³a u¶miechniêta staruszka wskazuj±c wygl±daj±cy na wygodny fotel. Trochê przestraszona Inka wesz³a do wnêtrza, w którym unosi³a siê woñ suszonych zió³. By³o schludnie i przyjemnie. ¯adnych czarnych kotów czy kruków ani ogromnego kot³a… Grzecznie usiad³a i czeka³a.
Czarownica, czy jak j± mo¿na by³o nazwaæ, zajê³a siê swoimi sprawami zupe³nie ignoruj±c obecno¶æ Inki. Dziewczyna obserwowa³a przez jaki¶ czas staruszkê, ale nieprzyzwyczajona do bezczynno¶ci zaczê³a siê wkrótce nudziæ. Obejrza³a ju¿ ka¿dy mebel, wzorki na obrusie, ka¿dy k±t pokoju, policzy³a s³oje w drewnianych deskach, i przez chwilê zaczê³a krêciæ siê na krze¶le, chrz±kaæ wymownie, by zwróciæ na siebie uwagê kobiety. Gdy nic to nie da³o, zrezygnowana pogr±¿y³a siê we w³asnych my¶lach, które ostatnimi czasy wrza³y…
Zaczê³a zastanawiaæ siê, po co tu przysz³a. Chcia³a poznaæ przysz³o¶æ, jasno okre¶liæ swoje mo¿liwo¶ci i wyznaczyæ cele. Zapytaæ, czy znalaz³a to, czego szuka³a… Czy na pewno?
Trochê znu¿ona przymknê³a powieki. Jej my¶li siê uspokoi³y, przed oczami duszy przesuwa³y siê lu¼ne obrazy pozornie niezwi±zane ze sob±, ale ona próbowa³a je porz±dkowaæ, analityczny umys³ szuka³ logiczno¶ci i racjonalno¶ci. Dziwne ciep³o rozchodzi³o siê z punktu okre¶lanego jako „trzecie oko” i obejmowa³o j± ca³±, umys³, cia³o i serce. Mia³a wra¿enie, jakby na chwilê znalaz³a siê poza cia³em. ¦ciana naprzeciwko nagle otworzy³a siê, w przestrzeni powsta³ tunel, którym w niepojêty sposób pop³ynê³a przed siebie. Mija³a znane miejsca, jednak z góry wygl±da³y zupe³nie inaczej. Coraz wy¿ej i wy¿ej, potê¿na si³a nios³a j± poza atmosferê, poza Uk³ad S³oneczny, mija³a gwiazdy, ociera³a siê o asteroidy, przez chwilê zatrzyma³a siê na Ksiê¿ycu, odwiedza³a nieznane planety i mog³a obserwowaæ ¿ycie ich mieszkañców. „ O rany, to UFO naprawdê istnieje” pomy¶la³a z rado¶ci±. Wy³ania³y siê coraz nowe ¶wiaty, Wszech¶wiat wydawa³ siê nieskoñczony i nieograniczony ¿adn± przestrzeni±. Nie by³o granic, nie by³o nic poza energi±, która j± nios³a i któr± sama by³a. Kosmiczna podró¿, niesamowite prze¿ycie. Pomy¶la³a, ¿e i tak nikt jej nie uwierzy…
Droga powrotna by³a równie ekscytuj±ca i przez otwór w ¶cianie powróci³a bez przeszkód do swego cia³a. Spojrza³a na g³adk± p³aszczyznê, nie znalaz³a ¿adnego ¶ladu, ¿adnej rysy, która mog³aby ¶wiadczyæ o tym, ¿e by³a wrotami kosmicznych podró¿y. Staruszka gdzie¶ znik³a, wiêc Inka cierpliwie czeka³a dalej. Ponownie pojawi³y siê obrazy. Niczym w niemym kinie, klatka po klatce widzia³a przesuwaj±ce siê na ekranie ¶wiadomo¶ci swoje ¿ycie. Dziwne, bo o niektórych sprawach zupe³nie ju¿ nie pamiêta³a…
Nagle przypomnia³a sobie sen, który ¶ni³a przed laty. Kiedy to by³o… Chyba dawno, skoro zd±¿y³a o nim zapomnieæ? A przecie¿ to nie by³ zwyczajny sen. To by³ sen w odcinkach, który ¶ni³ siê jej przez kilka kolejnych nocy.

„ Najpierw by³a w domu. Korzystaj±c z tego, ¿e zapowiada³ siê piêkny, pogodny dzieñ, postanowi³a wybraæ siê na wyprawê rowerow±. Przygotowa³a kanapki, wziê³a butelkê z napojem i wyruszy³a. Lubi³a odkrywaæ nowe ¶cie¿ki, dlatego z g³ównej trasy zjecha³a na nieznan± jeszcze poln± ¶cie¿kê. Unika³a te¿ w ten sposób spalin i mog³a cieszyæ siê cisz± pól i woni± dojrzewaj±cych zbó¿. ¦cie¿ka skrêca³a do lasu, na jego skraju usiad³a na chwilê, aby pos³uchaæ ¶piewu le¶nych ptaków. Zauwa¿y³a jagodniki, wiêc pomy¶la³a, ¿e mo¿e znajdzie trochê jagód. Rzeczywi¶cie, uda³o jej siê trochê ich zje¶æ. Wjecha³a g³êbiej w las. Nozdrza oddycha³y zapachem ¿ywicy i le¶nych ro¶lin. Us³ysza³a dziêcio³a, tu¿ nad jej g³ow± przemknê³a wiewiórka, z wnêtrza pobliskich zaro¶li dobiega³y dziwne szmery. Nie ba³a siê, kto¶ kiedy¶ powiedzia³, ¿e bardziej nale¿y baæ siê ludzi… Przez korony drzew dociera³y promienie ¶wiat³a.
Nagle ¶cie¿ka siê skoñczy³a. Znalaz³a siê na wielkiej, kolorowej ³±ce, ogromne, ró¿nobarwne kwiaty wyrasta³y przed ni± i wabi³y swoim zapachem. Z trudem mog³a przebrn±æ przez trawy siêgaj±ce do ramion. Pokrzywy parzy³y a osty wbija³y siê w skórê, zdrewnia³e ³odygi bole¶nie drapa³y i kaleczy³y do krwi. Us³ysza³a cichutki szmer, rozejrza³a siê. Tu powietrze by³o bardziej wilgotne, wiêc w pobli¿u musia³a p³yn±æ jaka¶ woda. I rzeczywi¶cie. Trawy nabra³y intensywniejszej barwy, wkrótce dostrzeg³a rzeczkê i trochê spróchnia³y, drewniany mostek. Za nim ¶cie¿ka ci±gnê³a siê dalej. Gdzie¶ w oddali majaczy³y kontury jakiego¶ do¶æ sporego budynku. Postanowi³a tam dotrzeæ.
Zatrzyma³a siê jednak na mostku, aby co¶ przek±siæ i ugasiæ pragnienie. W wodzie z rzeczki obmy³a te¿ krew z rozdartej skóry. Ze zdziwieniem zauwa¿y³a, ¿e ma ona dziwne i niezwyk³e dzia³anie, bo ranki zagoi³y siê i nie zosta³o z nich ani ¶ladu. Mimo tego, ¿e przeby³a ju¿ sporo kilometrów, poczu³a siê dziwnie wypoczêta. Zaczerpnê³a trochê wody i spróbowa³a, mia³a smak miodu lub piernika… nie potrafi³a tego zidentyfikowaæ.
Ruszy³a dalej… Wygl±d otoczenia zmieni³ siê. Soczysta zieleñ znik³a, trawy by³y suche a wokó³ unosi³y siê tumany kurzu, który wdziera³ siê do ust i nosa Inki. Niezidentyfikowany budynek by³ coraz bli¿ej. Zaczê³a siê zastanawiaæ, czy nie zawróciæ, bo robi³o siê do¶æ upiornie. Nawet s³oñce z trudem przedziera³o siê przez py³. Na ¶cie¿ce le¿a³o kilka martwych ptaków. Dziewczyna jecha³a dalej, chocia¿ serce bi³o jej ze strachu coraz szybciej.
Okaza³o siê, ¿e dotar³a do zniszczonego pa³acu. Zaniedbany ogród i park, odrapane mury, walaj±ce siê wszêdzie ceg³y, po³amane sztachety w parkanie – to zobaczy³a. Drzwi by³y szeroko otwarte, ale drewno wyp³owia³o, a klamki kto¶ wyrwa³… Wesz³a do ponurego wnêtrza, w którym mo¿na by spokojnie nakrêciæ now± wersjê filmu o Drakuli… Ogromne pokoje, puste i szare, brak szyb w oknach, ramy okienne powykrêcane ze staro¶ci. Przechodzi³a do kolejnych pomieszczeñ, wszêdzie to samo, upadek i zniszczenie. Pomy¶la³a, ¿e niegdy¶ musia³o tu byæ piêknie. Wyobrazi³a sobie stylowe meble, wielkie obrazy, kolorowe dywany, które kiedy¶ mog³y upiêkszaæ te wnêtrza. Przed oczyma wyobra¼ni zobaczy³a te¿ wiruj±ce w tañcu pary i muzyków siedz±cych w k±cie najwiêkszego pokoju. Przesz³a do nastêpnych pomieszczeñ. Wszêdzie to samo, sterty gruzu i desek… i wulgarne napisy na ¶cianach….
Nagle w jednym z pokoi zobaczy³a co¶ niezwyk³ego. Na ¶cianie wisia³ ogromny obraz, ramy by³y trochê przykurzone, ale niezniszczone. Ujrza³a przed sob± niezwykle piêkn± kobietê trochê smutno spogl±daj±c± na ni± z p³ótna. Oniemia³a z zachwytu w bezruchu wpatrywa³a siê w oczy jasnow³osej postaci namalowanej pewnie dawno temu. Tysi±ce my¶li przebieg³o przez jej g³owê. Gdyby mog³a tak± istotê spotkaæ na jawie, odda³aby jej serce i duszê bez wahania. Po d³u¿szej chwili poruszy³a siê i rozejrza³a woko³o, na przeciwleg³ej ¶cianie dostrzeg³a szablê, której rêkoje¶æ wyk³adana drogimi kamieniami b³yszcza³a w nik³ych promieniach s³oñca. Odczu³a silna pokusê, by siêgn±æ po ni±, ale w ostatniej chwili powstrzyma³a siê. To prawda, ¿e pa³ac by³ opuszczony, ale szabla nie by³a jednak jej w³asno¶ci±. Jeszcze raz odwróci³a siê w stronê portretu, westchnê³a z g³êbi serca, ze smutkiem pomy¶la³a, ¿e nigdy nie spotka jej ¿ywej. Zauwa¿y³a, ¿e za oknem zrobi³o siê szaro, wiêc wyruszy³a w drogê powrotn± do domu. Dotar³a tam o wiele szybciej ni¿ siê spodziewa³a, jakby droga siê skurczy³a”.

Inka by³a zdziwiona, ¿e jeszcze tyle pamiêta, choæ ¶ni³a ten sen kilkana¶cie lat temu. Wtedy, po przebudzeniu ca³y dzieñ czu³a przygnêbienie i wci±¿ widzia³a oczy i twarz kobiety. Wieczorem szybko zasnê³a.

„ I znowu jecha³a do pa³acu. Zna³a drogê, lecz co¶ siê zmieni³o. Gdy przejecha³a przez mostek, spostrzeg³a, ¿e py³ opad³. Na ³±ce ci±gn±cej siê wzd³u¿ ¶cie¿ki dostrzeg³a pojedyncze kwiaty i zielone ¼d¼b³a trawy. W pa³acu nic siê nie zmieni³o, szybko trafi³a do sali z portretem i znowu d³ugo patrzy³a. Pomy¶la³a, ¿e zwiedzi jeszcze resztê posiad³o¶ci. Na zewn±trz rozci±ga³ siê park, a raczej to, co z niego zosta³o. Piêkna fontanna z mocno uszkodzon± rze¼b±, stare drzewa, które nie mia³y ju¿ si³y walczyæ z czasem, z wiatrami i szkodnikami. Kierowana jakim¶ niezrozumia³ym odruchem wspó³czucia zaczê³a wygarniaæ z fontanny wysch³e li¶cie. Zauwa¿y³a jeszcze jeden trochê mniejszy budynek, wesz³a do wnêtrza, w którym znalaz³a grabie, sekator, szpadelek. Wziê³a narzêdzia. Ostro zabra³a siê do pracy, pomy¶la³a, ¿e zadba o to miejsce i bêdzie to ¶wietna kryjówka przed ¶wiatem, tylko jej znana. Pod dotykiem jej d³oni miejsce szybko siê zmienia³o, jakby mia³a moc czynienia czarów. I gdy odstawi³a narzêdzia do szopy, sen siê skoñczy³”.

Inka przypomnia³a sobie kolejny sen, który mia³a nastêpnej nocy.

„Gdy ponownie przyjecha³a do pa³acu, prawie nie pozna³a tego miejsca. Nie spodziewa³a siê, ¿e w ci±gu jednego dnia pracy mog³a dokonaæ tak wiele. £±ka przy drodze rozkwit³a, stare drzewa wyprostowa³y siê i teraz okrywa³y je ¶wie¿e, zieloniutkie li¶cie, fontanna szumia³a cicho, a woda w niej srebrzy³a siê w blasku s³oñca. Oczyszczone z li¶ci schody, choæ stare, jednak b³yszcza³y. Nawet okna bez szyb wygl±da³y bardziej przyja¼nie. Znalaz³a konewkê i nie wiedz±c, czemu, nabra³a do niej wody z fontanny. Wesz³a do wnêtrza domu i skropi³a ni± wszystkie pomieszczenia. Przecie¿ ta woda uzdrowi³a jej zadrapania. Nie pominê³a te¿ portretu, przy którym zatrzyma³a siê trochê d³u¿ej. Zauwa¿y³a, ¿e na nim te¿ co¶ siê zmieni³o. Kobieta mia³a inny wyraz twarzy i teraz z leciutkim u¶miechem by³a jeszcze piêkniejsza. Normalnie Inka pomy¶la³aby, ¿e pojawi³y siê u niej pierwsze symptomy jakiej¶ choroby psychicznej, ale we ¶nie wszystko wydawa³o siê takie normalne.

Ostatni sen by³ równie niezwyk³y jak pozosta³e.

„Znowu pojecha³a do pa³acu. Tym razem podró¿ trwa³a dziwnie d³ugo, ju¿ my¶la³a, ¿e zgubi³a drogê. Jednak, gdy dotar³a na miejsce, widok przeszed³ jej naj¶mielsze oczekiwania. Pa³ac l¶ni³ w s³oñcu bia³o¶ci± ¶cian. Ogród by³ zadbany, klomby rozkwita³y kwiatami a po parku krêcili siê robotnicy. Bez trudu przekroczy³a bramê, otwart± szeroko, ale odnowion±. Okna nie straszy³y ju¿ pustymi oczodo³ami. Solidne nowe ramy, szyby… Po bia³ych schodach dotar³a do drzwi wej¶ciowych. By³y zamkniête. Siêgnê³a w kierunku z³oconej klamki, ale dostrzeg³a przycisk dzwonka. Niepewnie zadzwoni³a. Po d³ugiej chwili drzwi siê otworzy³y. Nie dowierza³a w³asnym oczom, chyba musia³a mieæ g³upi± minê, bo kobieta u¶miechnê³a siê szeroko. Gestem d³oni zaprosi³a j± do ¶rodka. I znowu jak za pierwszym razem wêdrowa³a po wszystkich pokojach teraz wype³nionych meblami, dywanami, sprzêtami ró¿nego rodzaju. Nie by³o tylko portretu, ale jak¿e mog³o byæ inaczej, je¶li kobieta z niego sta³a siê ¿yw± osobê i otworzy³a jej drzwi. Inka rozejrza³a siê, ale jej towarzyszka znik³a. Usiad³a na jednym z krzese³, zamy¶li³a siê. Do rzeczywisto¶ci przywo³a³ j± zapach cynamonu. Na stole przed ni± pojawi³a siê fili¿anka z herbat± i talerzyk cynamonowych ciasteczek. Naprzeciwko siedzia³a nieznajoma z obrazu i gestem zachêca³a do skosztowania poczêstunku. Machinalnie siêgnê³a po s³odycze, pi³a herbatê, ale nie mog³a oderwaæ wzroku od gospodyni, która nie wypowiedzia³a jeszcze ani jednego s³owa. Ich oczy spotka³y siê i nie mog³y przestaæ patrzeæ na siebie.
Po chwili wsta³y obie i przyci±gane swoim wzrokiem zbli¿y³y siê do siebie. Ich cia³a zetknê³y siê. Inka poczu³a przep³yw dziwnej energii. Ci±gle patrzy³a w zielone oczy nieznajomej, której oddech muska³ delikatnie jej policzek. By³a tylko trochê ni¿sza od Inki. Oplot³a j± swoimi ramionami i mocno siê do niej przytuli³a, a Inka delikatnie poca³owa³a jej szyjê. Ich usta zetknê³y siê na chwilê trwaj±c± wieczno¶æ. Pó¼niej… atomy sk³adaj±ce siê na ich cia³a wymiesza³y siê… i by³o to, jak poca³unek wieczno¶ci, ci±g ma³ych ¶mierci i ponowne narodziny, jednocze¶nie zjednoczenie z kosmiczn± energi±, której czê¶ci±, zazwyczaj odseparowan±, jeste¶my…
Potem kobieta otworzy³a komodê i wyjê³a z niej szablê, poda³a j± dziewczynie i d¼wiêcznym g³osem, który w uszach Inki brzmia³ jak muzyka, powiedzia³a:
- Ju¿ mnie wiêcej nie zobaczysz we ¶nie. Chcia³am ci podziêkowaæ za to, co zrobi³o twoje serce. Na pami±tkê dajê ci tê szablê. Nie jest zwyczajna. Dziêki niej bêdziesz bezpieczna, ona ciê ochroni i bêdzie broniæ w trudnych chwilach. Pamiêtaj te¿ o swoim sercu, s³uchaj go – Inka wziê³a szablê i zapyta³a ze smutkiem:
- Czy jeszcze kiedy¶ ciê spotkam? Czy spotkam ciê w realnym ¿yciu?
- Tak, ale musisz byæ cierpliwa i umieæ rozpoznaæ mnie w czyjej¶ twarzy z twojego ¶wiata.”

Obraz zacz±³ siê rozmywaæ. Sen siê skoñczy³. Taniec ich cia³… pamiêæ o tym prze¿yciu Inka przenios³a potem do swego realnego ¶wiata. Szuka³a go w spotkaniach z ka¿d± drog± sercu kobiet±, ale nigdy nie odczu³a w pe³ni tak silnych doznañ, jak tamte, senne, niemal mistyczne, gdy kocha³a siê z nieznajom±.
D³ugo pod powiekami Inki tkwi³ obraz kobiety z obrazu, jednak czas sprawi³, ¿e zapomnia³a o niej i o tym ¶nie. Pozosta³a jednak nieutulona têsknota w sercu. Poznawa³a wiele kobiet, ale w ¿adnej nie dostrzeg³a tej twarzy, bo przecie¿ by j± pozna³a. Do niedawna. Przed chwil± to sobie u¶wiadomi³a…

Nagle us³ysza³a g³os staruszki:
- Obud¼ siê, zrobi³am, co mia³am do zrobienia, a ty?
- To znaczy? - nie bardzo rozumia³a, co kobieta ma na my¶li.
- Czy wszystko sobie przypomnia³a¶? Tak¿e o mocy twego serca i dobroci? – zapyta³a z u¶miechem.
- Nie wiem… s±dzisz, ¿e sny siê sprawdzaj±?
- Je¶li uwierzysz… zaufasz swemu sercu, to mo¿e… - powiedzia³a ³agodnie.
- Jak mam zaufaæ? Sk±d mam wiedzieæ, ¿e to ju¿?
- O to siê nie martw, twoje serce bêdzie wiedzia³o. Uwierz w magiczn± moc przypadku i s³owa.
- Przypadku? S³owa? Serca? Nie potrafiê…- szepnê³a bezradnie.
- Ale¿ potrafisz, tak, jak potrafi³a¶ o¿ywiæ ogród, pa³ac i Viki. Si³± swojej mi³o¶ci. Nie zastanawia³a¶ siê wtedy zbyt d³ugo, po prostu uruchomi³a¶ my¶l, s³owo i czyn – stwierdzi³a staruszka z przekonaniem.
- A sk±d ty wiesz o moim ¶nie? Poza tym to by³ tylko sen. W ¿yciu jest inaczej.
- Jest tak samo. Sny s± nam dane, by pokazaæ nasze mo¿liwo¶ci, czasem te¿ lêki… S± dla nas nauczycielami. Czy chcesz jeszcze co¶ wiedzieæ?
- Tak, mia³a¶ postawiæ mi tarota – przecie¿ po to tu przysz³a.
- Zadaj pytanie – odpar³a bez przekonania staruszka.
- Nie wiem, o co spytaæ… czy spotkam tê kobietê?
- Pewnie ju¿ spotka³a¶. Si³± swojej mi³o¶ci przywo³a³a¶ ze swego snu. Pomy¶l chwilê… - spojrza³a pytaj±co na Inkê, która zamy¶li³a siê.
- Tak… i mówisz, ¿e s³owa s± twórcze?
- Przecie¿ na pocz±tku by³o s³owo i mi³o¶æ. Przypomnij sobie, jak pielêgnowa³a¶ ogród, jak s³ucha³a¶ swego wewnêtrznego g³osu. Jak kierowa³a¶ siê wspó³czuciem i uczuciem. Obud¼ siê wreszcie.
- Dziêkujê ci, chyba ju¿ pójdê.
- Je¶li zechcesz, mo¿esz tu wróciæ – u¶miechnê³a siê staruszka. U¶cisnê³a jej d³oñ i Inka poczu³a, jak po ca³ym jej ciele rozchodzi siê przyjemne ciep³o.

Wysz³a, owion±³ ja ch³ód wieczoru. Czy znalaz³a to, czego szuka³a?… A je¶li, czy rozpozna³a w³a¶ciw± twarz, blask w oczach?

Wyjecha³a do innego ¶wiata, który zna³a jeszcze z czasów dzieciñstwa. To w³a¶nie tam zdarza³y siê dobre czary i przy¶ni³ jej siê ten sen. Mo¿e nale¿a³o wróciæ do ¼róde³? Przytuli³a siê do pnia brzozy, ciche ³zy stoczy³y siê na bia³± korê. „Pomó¿ mi, Bogini, tylko nie ka¿ mi i¶æ na koniec ¶wiata, nie wystawiaj mego serca na kolejne próby, bo choæ ból serca jest niczym wobec innych nieszczê¶æ, mimo to nie przestaje byæ bólem”.
A jednak nale¿a³o oczy¶ciæ serce z tego, co przez lata naros³o, nagromadzi³o siê w czasie wêdrówki przez ¿ycie. ¯ycie zatacza³o ko³o. ¯eby zobaczyæ tê twarz, trzeba patrzeæ sercem. A przecie¿ ju¿ j± odnalaz³a i rozpozna³a. I równocze¶nie powróci³y Anio³y, które znik³y dawno temu. To pewnie jaki¶ znak… tylko, czego?
My¶la³a, co bêdzie dalej? Có¿, ¿ycie poka¿e, a mo¿e wyczyta to ze szklanej kuli podczas kolejnej wizyty u czarownicy?

***

Mija³y kolejne dni. Tak inne od dotychczasowych, choæ na pozór nic siê nie zmieni³o. Wstawa³a rano, chodzi³a do pracy, uczy³a siê, czyta³a, wykonywa³a domowe obowi±zki, spotyka³a znajomych, boryka³a siê z codziennymi i niecodziennymi problemami, smuci³a siê i cieszy³a. Nic nadzwyczajnego. A jednak…
„Trzeba przej¶æ od ¶witu do zmierzchu po chybotliwej k³adce dnia” przeczyta³a kiedy¶, bardzo dawno temu. Ile ju¿ przesz³a?
Teraz by³a jeszcze Ona. Ta, która po prostu pojawi³a siê przypadkiem pewnego dnia a zamieszka³a w sercu, bo przypomnia³a sen sprzed lat, bo by³a kobiet±, do której od zawsze têskni³a Inka.
Jednak tak naprawdê nie wiedzia³a, co ma zrobiæ. Targa³y ni± sprzeczne emocje. Zw³aszcza, ¿e Viki nie pozostawia³a z³udzeñ, co do ich wzajemnych relacji. Wiele razy Inka musia³a uciszaæ serce, które bi³o nazbyt mocno, walczyæ z my¶lami, których motywem przewodnim by³a kobieta z portretu. Po co przysz³a, po co siê odnalaz³a, je¶li od razu na wstêpie powiedzia³a: „Tylko nie zakochaj siê we mnie”. Ostrze¿enia spó¼nione o ca³± wieczno¶æ, o te wszystkie lata têsknoty i pogoni za snem...

Niewa¿ne, ile kobiet spotka³a wcze¶niej, teraz odnalaz³a tak±, która przeniknê³a prosto do jej duszy.

Tej nocy Inka d³ugo w nocy patrzy³a na swoj± roz¶wietlon± d³oñ. To tak¿e wróci³o wraz z Anio³ami. Otworzy³y siê w niej te wszystkie drzwi, które kiedy¶ szczelnie pozamyka³a, bo nie chcia³a byæ inna ni¿ wszyscy, nie chcia³a tak odbieraæ ¶wiata, tak czuæ. To bola³o, przera¿a³o, choæ czyni³o j± te¿ w jaki¶ sposób wyj±tkow±.

****
Najgorzej jest wieczorem, gdy nadchodzi zmrok, wtedy zaczyna siê bezbrze¿na têsknota... S³uchawka telefonu przyci±ga³a jak magnes, ale Inka wiedzia³a, nie mo¿e ulec pokusie. Powstrzymywa³a te¿ chêæ pisania maili, z trudem opiera³a siê klawiaturze komórki. Wiedzia³a, ¿e i tak ulegnie, lecz jeszcze chwila, jeszcze... Wolno¶æ, spokój... Kilka g³êbokich oddechów.
Wy¶le s³owa, na które nikt nie czeka i ich nie pragnie... I pewnie dostanie jak±¶ odpowied¼ i jej serce mocniej zabije z rado¶ci.

Ale kobieta z portretu odesz³a wraz ze snami...

Jednak Inka wci±¿ nie przesta³a patrzeæ sercem… i nie uwierzy³a, ¿e to ju¿ koniec snu… Przecie¿ istniej± ogrody serc i pa³ace dusz, które czasem wymagaj± odrodzenia…

Mo¿e…
Data publikacji w portalu: 2007-08-11
« poprzednie opowiadanie nastêpne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj siê

KONTAKT

Wy¶lij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracê nickiem lub imieniem
(je¶li chcesz: nazwiskiem), je¶li chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZO¦Æ

Jest jak delikatny kwiat. Ka¿da jej forma zawiera ¶lady g³êbokich wzruszeñ i emocji, przenosi pamiêæ o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Je¶li pisa³a¶, piszesz lub pisaæ zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel siê nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Mo¿esz przysy³aæ teksty podpisane imieniem b±d¼ pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Mo¿e to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj siê.
To w³a¶nie od Ciebie bêdzie zale¿a³ kszta³t tej strony. Zapraszam do jej wspó³tworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2025