WIDZIAŁAM JE...

martus
Widziałam je… Wróciłam wcześniej z wyjazdu służbowego tylko po to, żeby zrobić jej niespodziankę. Wymyśliłam chorobę, by przyjechać w nocy, położyć się obok niej, przytulić, powiedzieć jak bardzo za nią tęskniłam i jak bardzo ją kocham. Jechałam do domu z takim szczęściem, wiedziałam, że już za chwilę, za parę minut ją zobaczę.
Po cichutku otworzyłam drzwi, weszłam do środka, podeszłam do łóżka, chciałam ją dotknąć, ale… nie była sama. Leżała wtulona, tak jak jeszcze tydzień temu we mnie, w jakąś kobietę. Uśmiechała się przez sen. Na stole dogasały świece, stały 2 kieliszki po winie. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam, nie wiedziałam, co zrobić. Wyszłam stamtąd. Błąkałam się ulicami i myślałam, jak ona mogła to zrobić. Przecież niczego nam nie brakowało, kochałyśmy się, byłyśmy szczęśliwe, przed moim wyjazdem rozmawiałyśmy nawet o dziecku, chciałyśmy, żeby było owocem naszego uczucia, które ciągle jest tak silne, naszej miłości. W końcu poszłam do jakiegoś hotelu, nie wiem, o której godzinie zasnęłam. Obudziłam się popołudniu. Chciałam stworzyć pozory. Do domu wróciłam dopiero tak jak powinnam – wieczorem następnego dnia.
Zapukałam po cichutku, otworzyła i rzuciła mi się na szyję. Była taka radosna, a może tylko udawała, sama nie wiem. Poprowadziła mnie do środka, na stole znów stały świece, tym razem zapalone, 2 kieliszki i butelka wina. Nie dałam niczego po sobie poznać. Zjadłyśmy kolację. Ona opowiadała co robiła, kiedy mnie nie było. „Ciekawe kiedy powie, że spała z inną” – pomyślałam. Skończyła mówić, chyba zauważyła, że coś jest nie tak. Zapytała, czy coś się stało. Powiedziałam, że jestem tylko zmęczona. Poszłam wziąć prysznic. Myjąc się, myślałam czy tutaj też to robiły… Nie mogłam przestać o tym myśleć. Wyszłam. Ona siedziała na łóżku i patrzyła na mnie... Tak, jak robiła to często, kiedy chciała mnie poczuć, kiedy chciała kochać się ze mną. Powoli wstała, podeszła do mnie i pocałowała. Tym razem nie dałam już rady. Odsunęłam się.
– Widziałam Was… – powiedziałam.
Nie wiedziała chyba co zrobić. Jak mogłam je widzieć? Przecież tak dobrze się ukrywały. Posmutniała, opuściła wzrok. Zaczęła szlochać. Spojrzała na mnie tymi smutnymi, pełnymi bólu oczkami. Powiedziała „przepraszam”. Ale co teraz znaczą te słowa? Przepraszała za to, że mnie zdradziła czy za to, że robiła to w naszym mieszkaniu, w naszym łóżku? Musiałam wyjść. Minęłam ją, wychodząc usłyszałam tylko „kocham Cię”…
Znowu chodziłam gdzieś ulicami. Sama nie wiem, co wtedy chciałam zrobić. Znalazłam się gdzieś obok klubu. Tego, do którego ja zawsze chciałam chodzić, ale ona nigdy nie lubiła, więc ustępowałam. W środku grała głośna muzyka. Zagłuszała myśli. Podeszłam do baru, poprosiłam barmana, żeby dał mi coś mocnego. Wypiłam. Jeszcze jeden. I jeszcze. Zaczęło szumieć mi w głowie, przez chwilę zapomniałam, że kobieta, moja kobietą, którą tak bardzo kochałam, kocham nadal, zdradziła mnie. Podeszła do mnie jakaś młoda dziewczyna. Mówiła coś, zaczęła całować. Może i wchodząc do tego lokalu chciałam też zdradzić, zapomnieć, zatracić się, ale nie potrafiłam. Odepchnęłam ją i wyszłam stamtąd tak szybko jak tylko się dało. Udało mi się złapać taksówkę. Instynktownie podałam taksówkarzowi nasz adres. Podwiózł mnie pod same drzwi klatki. Zapłaciłam, wysiadłam i zastanawiałam się, czego ja właściwie teraz oczekuję. Że wejdę na górę i będzie tak jak wcześniej? Spojrzałam w okno, tliło się tam delikatne światło. Weszłam na górę, powoli i cicho otworzyłam drzwi. Leżała na łóżku, nie spała. Usiadłam na fotelu naprzeciw niej.
– Dlaczego? – zapytałam tylko.
Znowu płakała. Spojrzała na mnie już czerwonymi i spuchniętymi oczami.
– Nie wiem…
– A kiedy to się zaczęło?
Nie chciała o tym rozmawiać, widziałam, że każde słowo na ten temat ją rani. Nie miałam zamiaru sprawiać jej bólu mimo tego, co zrobiła, ale musiałam wiedzieć.
Prawie nakazałam jej, żeby opowiedziała mi wszystko. Od samego początku: jak się poznały, kiedy pierwszy raz to zrobiły. Mówiła o tym, a łzy spływały jej po policzkach. Okazało się, że tamtą poznała na ulicy, kiedy na skrzyżowaniu nie mogła odpalić samochodu. W zamian za pomoc zaprosiła ją na kawę, a potem już jakoś poszło… Od spotkania do spotkania, od rozmowy do rozmowy i tamta powiedziała, że też jest lesbijką, ale nie ma szczęścia do kobiet. Kiedy pojechałam na ten nieszczęsny wyjazd. znowu się spotkały. Tamta poprosiła o rozmowę. Powiedziała, że wie, że nie powinna była, ale stało się – zakochała się w zajętej kobiecie. W mojej kobiecie. Pozwoliła się odprowadzić, zaprosiła ją na górę. Piły wino, rozmawiały i stało się. Zaczęły się całować i w końcu wylądowały w łóżku. Miał to być pierwszy i ostatni raz. To było właśnie wtedy, kiedy je widziałam.
– Żałujesz tego? – zapytałam, kiedy skończyła mówić.
– Nawet nie wiesz jak bardzo…
Spojrzała na mnie, a ja wiedziałam, że mówi prawdę. Zawsze to wiedziałam.
– A było Ci chociaż dobrze?
Posmutniała jeszcze bardziej.
– Dlaczego pytasz o takie rzeczy? To dla mnie naprawdę nic nie znaczyło. Wiem, że tak się mówi, że ludzie tak mówią, po tym jak zdradzą, ale… ona nic dla mnie nie znaczy. Rano, kiedy obudziłam się i zobaczyłam, że leży obok mnie, kazałam jej ubrać się i zniknąć z mojego… Naszego życia. Powiedziałam, że kocham tylko Ciebie, bo tak właśnie jest.
– Więc skoro tak bardzo mnie kochasz, po jaką cholerę się z nią spotykałaś? Po co po tym, jak wyznała Ci miłość, zaprosiłaś ją tutaj?!
– Nie wiem, dlaczego… – powiedziała cichutko.
Chyba naprawdę nie znała odpowiedzi na te pytania. Widziałam, że żałuje tego, co zrobiła, ale nie umiałam przejść obok tej zdrady obojętnie. Przecież ona oddała się innej kobiecie. Do tej pory była tylko moja, niczym nieskalana. Byłam jej pierwszą – i miałyśmy nadzieję – ostatnią partnerką, a ona to zepsuła. Zawiodła moje zaufanie, bo tak, ufałam jej bezgranicznie, wierzyłam we wszystko, co mówiła, ponieważ nigdy dotąd mnie nie okłamała, nie zraniła, nie sprawiła bólu. Chciałam być z nią do końca życia, mieć dziecko, tworzyć szczęśliwą rodzinę, zestarzeć się przy niej. Była dla mnie wszystkim, była kobietą, której zawsze szukałam, z którą chciałam być tak długo, jak tylko się da. Pragnęłam budzić się i zasypiać obok niej, a teraz? Ten jeden incydent, który odkryłam przypadkiem, cholernym zbiegiem okoliczności, sprawiał, że sama już nie wiedziałam, czego chcę, co mam zrobić. Czy mam odejść, kazać jej się wyprowadzić czy wybaczyć i próbować naprawić nasze stosunki. Kiedy tylko pomyślałam, że inna kobietą ją całowała, dotykała, sprawiała przyjemność, pieściła, że była w niej wrzało we mnie.
– Opowiedz mi to. – powiedziałam starając się zachować spokój, bo wiedziałam, że kłótnie i wyrzuty nie zmienią już niczego.
– Przecież opowiedziałam Ci przed chwilą… – odpowiedziała z lekką niepewnością.
– Powiedz mi jak to wyglądało. Dokładnie opisz, co ona robiła, co Ty robiłaś. – patrzyłam na nią zimnym, stanowczym wzrokiem.
Wiedziałam, że mnie też zaboli, kiedy zacznie opowiadać, ale chciałam, żeby również cierpiała. A ona ciągle nic nie mówiła, tylko patrzyła tępo w podłogę.
– No mów! – nie wytrzymałam.
Wystraszyła i zaczęła powoli wyrzucać z siebie jakieś słowa, ale gdy dotarła do momentu pocałunków, zatrzymała się.
– Zabrakło Ci odwagi? To może pomogą Ci moje pytania. W takim razie jak Ci było? Szybko doszłaś? A jak ona to robiła: szybko czy wolno? A może kierowałaś nią, mówiłaś, co i jak ma robić? – pytałam, ale chyba sama nie chciałam poznać odpowiedzi.
– Przestań już! – krzyknęła. – Proszę… – ściszyła głos. – Możesz mnie wyrzucić, powiedzieć, co o mnie myślisz, ale nie zadawaj tych pytań… Wiem, że Cię zawiodłam, że jestem, wybacz, byłam dla Ciebie wszystkim. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale pamiętaj, że mimo wszystko nadal bardzo Cię kocham. A co będzie z nami dalej, zależy tylko od Ciebie.
„Ja też Cię kocham” – pomyślałam.
– Idź spać. Jutro obie musimy wstać do pracy. Dobranoc. – powiedziałam nie patrząc nawet na nią, bo gdybym spojrzała, zauważyłaby łzy, a nie chciałam, żeby widziała, że płaczę. Poszłam do drugiego pokoju, położyłam się, ale nie mogłam zasnąć, ciągle myślałam tylko o tej dziewczynie kochającej się z moją kobietą. W nocy wstałam po wodę, słyszałam, jak szlocha, po cichutku, żeby tylko mnie nie obudzić. Ten dźwięk zawsze rozdzierał moje serce, ale tym razem nie umiałam do niej podejść i przytulić.
Rano wstałam tak jak zawsze o 6. Jej już nie było. Zrobiła mi śniadanie, obok którego znalazłam liścik:
„Nie wiem czy mogę wrócić dzisiaj do domu, może nie chcesz mnie widzieć…”
To był też jej dom, poza tym chciałam ją widzieć. Napisałam tylko krótkiego smsa: „Po pracy wróć tak jak zawsze do domu.”
Oczywiście w dalszej części dnia nie umiałam się nad niczym skupić, wyszłam trochę wcześniej, spacerowałam ulicami. Tak było przez cały tydzień, poprosiłam też szefa o więcej pracy, żebym musiała w domu załatwiać jakieś sprawy. A my tak naprawdę mijałyśmy się, prawie nie rozmawiałyśmy. Dla każdej z nas była to sytuacja trudna do wytrzymania, ale żadna nic z tym nie robiła. Chyba obie bałyśmy się tego, co może się zdarzyć, jeśli zaczniemy rozmowę.
Któregoś dnia mieliśmy zebranie w firmie, które dość szybko się skończyło, więc postanowiłam przejść się gdzieś. Mimo że był już wrzesień, nadal było ciepło. Nogi zaprowadziły mnie do parku w pobliże ławki, na której siedziałyśmy podczas naszego pierwszego spotkania. Usiadłam na niej, wspomnienia wróciły. Przychodziłyśmy tutaj zawsze w ważnych dla nas, dla naszego związku momentach. Pomyślałam, że ja przecież nie chcę, żeby to wszystko tak się skończyło, że jeżeli czegoś nie zrobię, to możemy tak oddalić się od siebie, że już nie będzie powrotu, że stracimy siebie, to szczęście, które nas spotkało.
Zerwałam się i pobiegłam do domu. Zdziwiła się kiedy zobaczyła mnie w drzwiach, tak rzadko wracałam wcześniej. Chyba nie spodziewała się tego, bo widziałam, jak ukradkiem ścierała łzy siedząc na łóżku. Znowu płakała. Już sama nie wiedziałam czy przez to, co zrobiła czy może też trochę przeze mnie.
– Kochasz mnie? – zapytałam.
– Bardzo. Szkoda, że to jak wiele dla mnie znaczysz, zrozumiałam dopiero teraz. Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale nie chcę Cię stracić…
Mówiła to, ale bała się mojej reakcji. W końcu nieśmiało spojrzała na mnie. A ja? Ja nie potrafiłam i chyba nie chciałam jej teraz zostawić. Takiej bezbronnej, smutnej, pełnej obaw, ale i nadziei. Nadziei, że jeszcze nam się uda. Sama je miałam. Podeszłam do łóżka, usiadłam obok niej i przytuliłam ją mocno. Dopiero teraz rozpłakała się. Obie płakałyśmy. Szepnęłam jej do uszka „ja Ciebie także kocham”. Zmęczone całym tygodniem i łzami zasnęłyśmy wtulone w siebie.
Obudziłyśmy dopiero następnego dnia rano, przespałyśmy całą noc nie budząc się nawet na chwilę.
– Dobrze, że dzisiaj niedziela. – powiedziałam i pocałowałam ją.
Uśmiechnęła się. Tak prawdziwie i szczerze. Uwielbiałam ten uśmiech, dla niego mogłam zrobić wszystko, zresztą wiedziała o tym. Zawsze wykorzystywała go, kiedy chciała coś ode mnie. A ja ulegałam, jakże mogłabym inaczej.
Pragnęłam wykorzystać ten dzień tak dobrze, jak tylko się dało. Zrobiłam śniadanie, potem szybki prysznic i wyszłyśmy z domu. Dawno nigdzie razem nie byłyśmy. Poszłyśmy do kina, potem na obiad. Ciągle rozmawiałyśmy, śmiałyśmy, choć ona nie wiedziała chyba czy mnie o coś chodzi, czy naprawdę chcę, żeby było jak dawniej. Albo nawet lepiej. W końcu zaufała mi, wiedziała już, że nie chcę jej skrzywdzić. Do domu wróciłyśmy dopiero późnym popołudniem trochę zmęczone, ale przede wszystkim szczęśliwe. Chciałyśmy naprawić to, co zostało popsute i chyba zaczynało nam się to udawać.
– Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam. – powiedziała.
– Ciii, nie mówmy już o tym. Wiem, że to też moja wina, miałam dla Ciebie, dla nas za mało czasu, ale poprawię się, obiecuję.
Podeszłam i pocałowałam ją. Tak delikatnie, ale zarazem przekazując wszystkie moje uczucia do niej.
– Idź się umyć, a ja w tym czasie zrobię coś do jedzenia, bo pewnie Ty też zgłodniałaś.
Zdążyłam już przygotować kolację, a ona nadal nie wyszła z łazienki. Zauważyłam, że nie zamknęła drzwi, więc postanowiłam sprawdzić czy nic jej się nie stało. Tak cicho jak tylko umiałam, zajrzałam do środka. Na szczęście nic jej nie było, stała pod prysznicem. No tak, zapomniałam już, jak lubi czuć na sobie ciepły strumień wody. Chciałam znaleźć się tam teraz obok niej, ale nie wiedziałam czy mogę. Zaryzykowałam. Zdjęłam ubranie, otworzyłam drzwi i weszłam do kabiny. Zdziwiła się trochę, ale i ucieszyła.
– Pocałuj mnie. – powiedziała.
Nie musiała mi tego powtarzać dwa razy, chciałam to zrobić już dawno. Chciałam ją poczuć. Zaczęłyśmy się całować. Pragnęłam jej. Nie miałam ochoty teraz bawić się z nią. Zresztą ona też tego nie chciała. Oparłam ją o zimną ścianę, całowałam zachłannie po twarzy, szyi, piersiach. W końcu nie wytrzymałam, weszłam w nią gwałtownie i głęboko. Nie trwało to wszystko długo, bo szybko poczułam, że dochodzi. Ten przyśpieszony, głośny oddech, przymknięte oczka, odchylona główka, jej paznokcie na moich plecach dawały znak, że zaraz będzie tam, gdzie zawsze tak bardzo lubiłam ją zabierać. Poruszyłam ręką kilka razy jeszcze szybciej i poczułam, jak zaciska się na mnie. Brakowało mi tego, brakowało mi tej bliskości, brakowało mi jej.
Wreszcie wyszłyśmy, wytarłyśmy się i poszłyśmy zjeść to, co przygotowałam. Żadna z nas już nie miała na nic siły, to był dzień pełen wrażeń. Może nawet jeden z najważniejszych dni naszego wspólnego życia. Położyłyśmy się do łóżka, wtuliła się we mnie. Czułam jej ciepło, całe ciało. Słyszałam wolny, cichy, spokojny oddech. Zasypiała. Pocałowałam ją jeszcze delikatnie w usta i powiedziałam: Kocham Cię jeszcze bardziej niż 2 tygodnie temu.
Teraz jesteśmy szczęśliwe i wierzymy, że to, co się stało było znakiem, że oddalamy się od siebie. Wbrew pozorom zbliżyłyśmy się do siebie jeszcze bardziej. Kocham Cię.
Data publikacji w portalu: 2009-05-28
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024