Skarb

Joisan
Gdańsk, 08.07.2001.
Jestem jeszcze dziś zła na siebie za moją małomówność. Wybacz. Gdy jechałam busem do Gdyni, kierowca puścił pewną piosenkę zespołu "Ich Troje"... śpiewali: "... a wszystko to, bo Ciebie kocham, i nie wiem, jak bez ciebie mógłbym żyć..." I właśnie ten kawałek śpiewałam, idąc wczoraj wieczorem do Brzeźna. Tak, śpiewałam z miłości... bo jestem zakochana. Zakochałam się i świat wiruje mi przed oczyma. Tak wiele chciałam Ci powiedzieć, ale zatkało mnie, jak już byłam z Tobą. To wszystko dlatego, że trzeba było myśleć o tym, żeby nie przegapić autobusu, żeby na czas dotrzeć do domu tak, by nikt się nie czepiał. Jechałam do Ciebie z tą myślą, że nawet, jeśli nie będziesz miała czasu to choć powiem Ci: dzień dobry. A wczoraj była taka piękna, ciepła, spokojna noc. Stałam na balkonie do późnych godzin nocnych i myślałam tylko o tym, że mogłam być przy Tobie, dotknąć Ciebie, zatopić się w Twych pięknych oczach... Boże, jak ja Ciebie pragnę... pragnę tulić Cię co noc, dotykać każdego zakątka Twego ciała, czuć Twój oddech przy moim, całować usta... Czy Ty wiesz, jak słodka jesteś?
Prosiłaś bym powiedziała coś więcej o sobie... ja ... ja jestem zwykłą osóbką, a jednocześnie niezwykłą... nie chcę, by to zabrzmiało jak wychwalanie siebie... o nie, ja prędzej powiem, że jestem zwykła niż niezwykła. Może to skromność...? Nie wiem. Wiem, że nie lubię się afiszować. Tak jest np., kiedy mówię, że byłam w klasie o profilu plastycznym w liceum i wszyscy od razu podchwytują temat ,'wyrażając swoje błędne opinie, że niby to ja jestem wielce utalentowana. A ja nie zdałam praktycznego egzaminu wstępnego (czyli z rysunku). Przyjęli mnie tylko dlatego, że dobrze zdałam z polskiego i matematyki i że brali każdego ucznia, bo brakowało im kandydatów. Takim sposobem znalazłam się w klasie plastycznej. O, wiele się tam nauczyłam. To właśnie dzięki tej klasie wciągnęła mnie sztuka pod wieloma jej postaciami. To właśnie dzięki tej klasie byłam sobą, bo tam każdy był inny w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tam trzeba było być innym, wyróżniać się czymś niezwykłym. No i zrobili mnie od razu gospodarzem klasy i nadali tę funkcję dożywotnie i jako przezwisko. Byłam im za to wdzięczna, bo się wyróżniałam dzięki temu, nie byłam już jedną z sześciu pozostałych Agnieszek w klasie. Byłam bardzo zaangażowana, starałam się skrupulatnie wypełniać swoje obowiązki. Aczkolwiek wiele razy podnosiłam na klasę głos, a tego oni nie tolerowali. Artystów nie można ujarzmić i tak zrobią, co będą chcieli. Tacy byli, gdy chciałam coś im narzucić, buntowali się bardzo skutecznie. Nie, nie, nie byłam despotyczna. To były zazwyczaj sprawy dla dobra klasy i ogółu, czasami coś, zostało narzucone odgórnie i nie miałam wyboru. Zawsze byłam gdzieś z boku, nie miałam przyjaciółki w klasie, tylko taką trochę bliższą koleżankę ze szkoły podstawowej - Monikę. Nie trzymałam się z żadną z paczek klasowych. Nie można mnie było zaszufladkować.
Nie pozwalałam nikomu poznać mnie do głębi, tak naprawdę to nikt nie wiedział, kim jestem i jaka jestem.
Miałam przyjaciółkę, w klasie o rok niżej - Nina. Nina była jedną z najbliższych mi osób. Była kimś w rodzaju najlepszej przyjaciółki, ale tak nie do końca. Była dla mnie dobra i rozumiała mnie dobrze, choć też tak naprawdę mnie nie znała. Bardzo zabiegałam zawsze o czyjeś zainteresowanie. Nina była bardzo ładną dziewczyną, ale nie traktowałam jej jak obiekt pożądania, tzn. czasami o tym myślałam, ale nigdy niczego nie próbowałam. Była dobrą koleżanką i mi wystarczało. Miłostki to już co innego... Popalałam papierosy w liceum. Nina była bardzo przeciwna. Ja ciągle jej obiecywałam, że rzucę, zapewniałam, że już nie palę... po czym szłam z kumpelkami na fajkę do babskiej toalety. Kiedyś mnie przyłapała, stanęła w drzwiach, spojrzała na mnie i na papierosa, którego trzymałam w ręku... już dokładnie nie pamiętam, co wtedy powiedziała, ale była bardzo zawiedziona i wyszła. A ja wybiegłam za nią i przepraszałam ją na kolanach, obiecywałam, że już nigdy więcej, żeby wybaczyła... Wybaczała... zawsze. A ja to wszystko robiłam, by zwrócić jej uwagę na mnie, by poświęcała mi więcej uwagi, by traktowała mnie wyjątkowo. Pamiętam, któregoś dnia powiedziała, że zastanawia się nad przeprowadzką do innego miasta, z ojcem. Byłam załamana, gdy to usłyszałam. Nie mogłam uwierzyć, że wyjedzie i że nie będę jej mogła tak często widywać. Nina została w Gdańsku, ale nie z mojego powodu, po prostu do wyjazdu nie doszło. Zawsze ją mile wspominam. A poznałyśmy się podczas międzyszkolnych rozgrywek w koszykówkę, byłyśmy razem w drużynie reprezentacyjnej naszej szkoły.
Jak wiesz, staram się bardzo być obowiązkową osobą, lubię punktualność, zawsze staram się być wcześniej, niż się spóźnić; lubię porządek, choć mój ojciec i tak twierdzi, że jestem bałaganiara. Nie umiem gotować... naprawdę. Wolę posprzątać mieszkanie niż gotować obiad. Po prostu nie lubię. Wszystko dzieje się za szybko, gdy gotuję i nie nadążam wszystkiego dopilnować, a jaki przy tym burdel w kuchni robię... oj... Tak samo, nie mam ręki do kwiatów. To matka podlewa i pielęgnuje je. Jestem śpiochem i zmarźlakiem. Kilka lat wstecz nie było do pomyslenia, bym nosiła spódniczki czy sukienki latem, teraz nie wyobrażam sobie upału w sponiach czy spodenkach nawet. Dobrze mi z moją krótką fryzurą. Długie włosy sprawiały mi tylko kłopot i nie podobałam się sobie. Kolczyk w prawym uchu zrobiłam po to, by pokazać, by dać ludziom do zrozumienia, kim jestem. Raczej chyba nie poskutkowało, bo mało kto o tym wie. Tak mi się wydaje. Nie lubię się malować, tak naprawdę to nie umiem i uważam, że to postarza a ja chcę wygladać młodo. Nie toleruję chamstwa. Nie przeczę, czasami sama jestem niemiła, ale tylko, gdy ktoś mocno zalezie mi za skórę. Przeklinać nauczyłam się przy moim bracie.
Boję się seksu, ale boję się tego, czy będę w stanie zaspokoić swoją partnerkę. Boję się rozczarowania ze strony tej drugiej osoby. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, z iloma kobietami spałam. Z moją pierwszą dziewczyną nie umiałam rozmawiać o seksie, ale zapamiętałam jej słowa, powiedziała mi, żebym pamiętała, o tym rozmawiać, mówić, co się lubi, czy było dobrze, czy bolało, itp.
Bardzo wiele duszę w sobie, jestem bardzo zamknieta, ale gdy coś za bardzo mnie trapi, pękam i mówię wszystko jak leci. Jedna z moich kochanek nie żyje. Mowiłam Ci. To wciąż gdzieś tam we mnie siedzi.
...znowu scysja z matką...weszła do pokoju, by sprawdzić co robię... nienawidzę, gdy tak robi!

09.07.2001. praca
Michał pojechał zawieźć części do klientów, a ja sama. Ciąg dalszy wynurzeń na temat Agnieszki K.
Bywam niecierpliwa, to tkwi w moim charakterku. Lubię podkreślać swój wiek... hmm... nie wiem, czemu. Lena jest ode mnie młodsza zaledwie o miesiąc, ale zawsze mówię, że jest młodsza, a ja jestem starsza. A przecież jesteśmy w tym samym wieku. Pociągają mnie starsze kobiety, takie, co mają koło 35-40 a nawet więcej. Uwielbiam Cathrine Denevue, uważam, że jest naprawdę piękną kobietą. Ale jakoś siebie nie widzę w związku ze starszą. Po prostu podobają mi się i tyle. Pamiętam... poznałam kilka lat temu przyjaciółkę ze studiów mojej bratowej. Hania jest starsza ode mnie o 8 lat. Ona mieszka w Inowrocławiu, a że ja spędzałam tam do niedawna większość moich wakacji, spotkałyśmy się kilka razy na piwku itp. Kiedy jej o sobie powiedziałam, ona stwierdziła, że zawsze myślała o tym, by przespać się z kobietą, tak z ciekawości. No cóż, podobała mi się nawet i podchwyciłam temat. Tyle, że nie trafiłam, bo ona jednak spasowała. Stwierdziła, że po pierwsze nie mamy warunków (mieszka z rodzicami) a po drugie, to jestem małolata i to by było uwiedzenie nieletniej (wtedy byłam nieletnia jeszcze).
Oj, miałam różne dziwne przeboje z kobietami. Jest trochę różnych dziwnych opowieści. Nie jestem jakoś specjalnie wymagająca. Bardzo brakuje mi ciepła i bliskości drugiej osoby, choć czasem sama boję się podejść, zrobić pierwszy krok. To jest tak, że bardzo bym chciała, ale się boję, boję się zazwyczaj reakcji i odepchnięcia. Nie wiem, czy dość jasno to przedstawiam. Bardzo ważna jest dla mnie akceptacja mojej osoby, tego, jaka jestem i kim jestem. Gardzę ludźmi, którzy choć trochę nie tolerują homoseksualizmu. Tak w ogóle, to bardzo mnie denerwują zwroty typu: kochający inaczej, tak jakbyśmy kochali w inny sposób. Kiedyś lubiłam podkreślać, że my homoseksualiści jesteśmy lepsi od heteryków. A przecież tak właściwie działamy na tych samych zasadach. Kochamy ludzi, ot, co. I wcale nie potrzebuję jakiegoś specjalnego traktowania, tzn. legalizacji małżeństw, dzieci, księży itp. Wystarczy mi tylko akceptacja społeczeństwa. Nie potrzebuje "papierka" by być z Tobą szczęśliwa. Aczkolwiek, myślałam kiedyś o tym, by zrobić coś w rodzaju ślubu: kilku najbliższych znajomych, wymiana obrączek, własne słowa przysięgi, małe party. Tak by wszyscy znajomi wiedzieli, żeś ze mną na dobre i na złe, żeś moją żoną...
Jestem wybuchowa, czasami powiem coś szybko, w złości, nie myśląc, a potem żałuję i przepraszam. Miewam swoje złe dni, wtedy obrywa każdy, kto się nawinie, nawet, jeśli jest bez winy. Muszę się wykrzyczeć, wtedy przechodzi.
Nie lubię współczucia. Nie chcę, by się ktoś nade mną litował. Lubię, gdy ktoś traktuje mnie poważnie, po partnersku, szczególnie w pracy. Faceci mnie nie doceniają.
Wiele razy z błahostki robię wielką aferę. A gdy jestem chora, to robię z siebie wręcz umierającą.
...wróciłam do domu... odebrałam wiadomości od Ciebie. To chyba dobrze, że zostajesz w tej szkole, w której byłaś, przecież lubisz podróżować. A życiu trzeba robić to, co się lubi, jeśli tylko są szanse ku temu. Rozpalasz mnie swoimi SMS'ami, moim ciałem wstrząsają dreszcze, czuje mrowienie, oddech się przyspiesza, serce wali szybciej i mocniej, robi mi się gorąco... pragnę Cię tak bardzo... tak bardzo chcę Cię dotykać, całować calusieńkie Twe ciało, czuć Twoje gorąco, pot na ciele, pożądanie i te oczy w ekstazie, móc patrzeć, jak oblewa Cię błogość, czuć Twoje soki, to jak wilgotna jesteś... dobra, bo się nie pohamuję.

Oglądając jakikolwiek film wychwytuję wszelkie sytuacje sugerujące seksualne zainteresowanie tą samą płcią. Tak samo jest z książkami, muzyką, artykułami, zdjęciami itp. Kobiety są dla mnie cudem objawionym. Tak wiele rysów twarzy, tak wiele typów urody, każda jest zupełnie inna. Brązowe oczy, smukła sylwetka, ciemne kręcone włosy przeplatane wiśniowymi pasemkami, uwodzicielski uśmiech, ponętne usta... piękna, po prostu piękno samo w sobie, najcudowniejsza istota chodząca po ziemi. Tak, Patrycjo jesteś cudem, który mnie napotkał na swej drodze i raczył obdarzyć najwznioślejszym uczuciem. Jakaż pusta byłam, bez nadziei na lepsze jutro, bez przyszłości, bez celu... i zjawiłaś się w moim życiu Ty.
...( Uśmiejesz się, moja matka chce się nauczyć pisać na komputerze, a ja padam ze śmiechu) Jak myślisz, o co jej może chodzić?! To było pytanie czysto retoryczne. Oczywiście, chce się nauczyć obsługi komputera, po to by mnie jeszcze w tym moim skrawku prywatności kontrolować. Boże, jak ja mam tego dość. Ile można... cóż z tego, to tylko słowa, nie stać mnie na czyny... to jeszcze bardziej boli.
Data publikacji w portalu: 2003-07-29
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024