W OBJĘCIACH GWIAZD

Inazuma
Krzysia urodziła się podczas pięknej gwiaździstej nocy. Bezchmurne niebo rozświetlało tysiące maleńkich światełek, które wesoło migocząc zdawały się rozmawiać ze sobą, śmiać się, a nawet tańczyć. Zając uciekał przed Orionem, Perseusz dyskutował z Woźnicą, Rak posprzeczał się z Lwem, Smok grał w karty z Wielka Niedźwiedzicą, Kasjopeja śpiewała dla Cefeusza i Małej Niedźwiedzicy, a Andromeda próbowała dosiąść Pegaza. W tym samym czasie Bliźnięta bezskutecznie próbowały uśpić Małego Psa, zmęczonego zabawą w berka z Jednorożcem.
Gwiazda Polarna przysłuchiwała się śpiewowi Kasjopei i przyglądała się z góry narodzinom Krzysi. Księżniczka Nocnego Nieba od dawna czekała na ten moment. Dzisiejsze ułożenie konstelacji wróżyło bowiem narodziny kogoś wyjątkowego. Gwiazda Polarna zazwyczaj nie zagłębiała się w sprawy zwykłych śmiertelników. Wskazywała północ żeglarzom, pomagała zagubionym wędrowcom, ale nigdy nie starała się zbytnio ingerować w ich życie. Od tego były inne ciała niebieskie, które w większym bądź mniejszym stopniu wpływały na ludzkie losy.
Pewnej nocy Gwiazda Polarna odczytała, że niebawem ma się narodzić ktoś, kto odmieni jej konstelację. Pomimo swojej ogromnej mądrości i mocy nie bardzo rozumiała, jak człowiek może zmienić gwiezdny układ. Znała potęgę ludzkich wynalazków oraz nauki, wiedziała o ich ingerencji w przestrzeni kosmicznej, lecz wciąż nie mogła rozszyfrować przepowiedni. Początkowo obawiała się, że mający się urodzić człowiek okaże się kolejnym szalonym naukowcem, któremu w jakiś sposób uda się zniszczyć kosmiczny porządek. Ponieważ jednak inne gwiazdy nie okazywały żadnego zaniepokojenia, postanowiła zachować te przemyślenia tylko dla siebie i pilnie śledzić losy narodzonego dzisiaj dziecka.
Poród odbył się nadzwyczaj szybko i bezboleśnie. Dziewczynka pragnęła jak najszybciej opuścić łono swojej matki, którą najwyraźniej lekko ignorowała, ponieważ gdy tylko otworzyła oczy, zamiast spojrzeć z miłością na swą rodzicielkę, skierowała wzrok ku niezasłoniętemu oknu. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyła Krzysia była Gwiazda Polarna. Urzeczona tym faktem Księżniczka Nocnego Nieba posypała oczy dziecka gwiaździstym pyłem, które od tej pory, ku przerażeniu rodziców, nieustannie błyszczały jak srebro (nawet w nocy).
Krzysia nigdy nie odczuwała zbyt silnej więzi z matką. Rzadko z nią rozmawiała, wolała swoje problemy powierzać gwiazdom. Często wieczorami wymykała się z domu na pobliską łąkę, kładła się na trawie i patrzyła w niebo. Po pewnym czasie potrafiła rozróżnić większość gwiazdozbiorów. Najbardziej lubiła Gwiazdę Polarną, którą uważała za swoją opiekunkę. Co roku, w wigilię Bożego Narodzenia, wypatrywała „pierwszej gwiazdki” i wyjawiała jej swoje najskrytsze marzenia. Będąc zupełnie małą dziewczynką, prosiła o zabawki i słodycze, nieco później o książki z astronomii. Zawsze, przynajmniej jeden z zamówionych prezentów, znajdował się pod choinką. Gdy rodzice Krzysi wciąż zastanawiali się kto co roku podkłada ich córce dodatkowy prezent, Gwiazda Polarna dusiła się od śmiechu. Uwielbiała spełniać zachcianki swojej podopiecznej. Odwiedzała ją każdej nocy, a gdy dziewczynka spała, rozczesywała jej długie jasne włosy, nadając im gwiaździstego połysku. Początkowo, gdy Krzysia była zupełnie mała, Księżniczka Nocnego Nieba, raz na jakiś czas ukazywała się dziecku pod ludzką postacią. Bawiła się z nią i rozmawiała o wszystkich problemach. Później, gdy dziewczynka zaczęła dorastać, wizyty tajemniczej nieznajomej stawały się coraz rzadsze, aż w końcu całkiem zanikły, pozostawiając jedynie wspomnienie pięknych snów z czasów dzieciństwa.
Mijały lata. Krzysia z dnia na dzień zmieniała się w piękną kobietę, a Gwiazda Polarna zachwycała się jej urodą; z przyzwyczajenia, każdego wieczoru, całowała swoją śpiącą już podopieczną w czoło, a ta bezwiednie uśmiechała się do gwiezdnej opiekunki. Zdarzało się, że zapatrzona w Krzysię Gwiazda Polarna zostawała dłużej przy jej łóżku, niejednokrotnie zapominając nawet o swych conocnych obowiązkach. Nie uszło to uwadze innych ciał niebieskich, które powoli zaczęły niepokoić się tym faktem.
Pewnej nocy gwiazdy namówiły wiatr (swoją drogą wcale nie musiały jakoś specjalnie nalegać, bowiem zawsze był skory do wszelkich swawoli), by spłatał Księżniczce figla.
Tej nocy Księżyc świecił całą swą powierzchnią i wpuszczał złote światło do pokoju Krzysi. Dziewczyna spała, a Gwiazda Polarna siedziała przy wezgłowiu łóżka i jak urzeczona wpatrywała się w jej piękną twarz. Gdy zbliżyła dłoń do srebrzystych włosów, wiatr mocno dmuchnął w szybę i czyniąc mnóstwo hałasu zamknął okno. Gwiazda zerwała się i pobiegła do okna, którego jednak nie była w stanie otworzyć. Krzysia przebudziła się na dobre. Usiadła i z przerażeniem zobaczyła, że ktoś obcy miota się po pokoju. Księżyc wytężył się i zaświecił najmocniej jak tylko potrafił, oświetlając srebrzystą Księżniczkę. Wiatr był przekonany, że Krzysia przestraszy się, a Gwiazda Polarna przestanie ją odwiedzać. Jednak, ku zdumieniu wszystkich, dziewczyna zamiast krzyknąć ze strachu, rzuciła się Księżniczce na szyję i zawołała:
- Wróciłaś! Wiedziałam, że to nie były zwyczajne sny z dzieciństwa, a Ty istniejesz naprawdę! Jesteś jedyną osobą (o ile mogę cię tak nazwać), której ufam, i którą kocham... Tylko ty potrafiłaś mnie wysłuchać, zawsze znajdowałaś dla mnie czas, pojawiałaś się nawet wtedy, gdy niebo zasnuło się chmurami i nie było widać żadnych gwiazd...
I tak oto, zamiast przestać odwiedzać Krzysię, Gwiazda Polarna zaczęła przesiadywać w jej pokoju całymi nocami. Opowiadały sobie różne historie, dzieliły się ze sobą wszystkim. Księżniczka chętnie mówiła o życiu gwiazd, astronomii, astrologii i zagubionych wędrowcach, którym wskazywała drogę. Niestety, jako zwykłej śmiertelniczki, nie mogła zabrać jej do swojego królestwa. Często więc kładły się na ziemi i obserwowały gwiazdy z dołu, przeważnie tuląc się do siebie, by uciec przed nocnym chłodem.
Krzysia z małej, słodkiej dziewczynki przemieniła się w piękną dojrzałą kobietę, więc Księżniczka Nocnego Nieba przestała być jej opiekunką i niańką, a w miejsce tego stała się jej przyjaciółką i... kochanką. W końcu nadeszło to, co było nieuniknione... Pewnej ciepłej letniej nocy, podczas spaceru przy blasku Księżyca, Krzysia spojrzała czule w gwiaździste oczy i przeszył ją dreszcz pożądania. Księżniczka zapłonęła. Pochyliła się i złożyła srebrny pocałunek na rozchylonych wargach dziewczyny, która zaczęła ją pomału rozbierać. Skóra Gwiazdy Polarnej była gładka i  niemalże przezroczysta, lśniła od pokrywającego ją gwiezdnego pyłu. Palce miała długie i niezwykle zgrabne, tryskała z nich świeżość letniej nocy. Kochały się raz delikatnie i czule, jak dwa pieszczące się zefiry, później namiętnie i dziko niczym para walczących huraganów. Przytłumione odgłosy rozkoszy ulatywały do nieba, błąkając się pośród zdumionych gwiazd...
Od tamtej nocy obie kobiety nie mogły bez siebie żyć. Gwiazda Polarna każdą noc spędzała z Krzysią, wciąż zaniedbując swoją pracę. Liczba zaginionych żeglarzy i wędrowców zaczęła drastycznie wzrastać. Zaniepokojeni mieszkańcy podniebnego sklepienia chcieli przemówić swej pani do rozsądku, lecz bali się jej gniewu. Posiadająca gwiezdną moc, zakochana rozłoszczona Księżniczka mogła być naprawdę niebezpieczna.
Początkowo Gwiazda Polarna była tak pochłonięta miłosnymi igraszkami, że zupełnie nie zauważała lekceważenia przez siebie obowiązków, bądź po prostu starała się o nich nie myśleć. Z czasem jednak zaczęły ją męczyć wyrzuty sumienia. Wiedziała, że przez jej lekkomyślność ginęli ludzie, których być może potrafiłaby ocalić. Wewnętrzne rozdarcie nie dawało jej spokoju. Z jednej strony kochała Krzysię i pragnęła cały czas być przy niej, z drugiej jednak chciała sumiennie wypełniać swoją, jakże odpowiedzialną, misję wskazywania drogi wędrowcom. Pewnego wieczoru postanowiła o tym porozmawiać z ukochaną:
- Kochanie... chciałabym ci o czymś powiedzieć - zaczęła - Od jakiegoś czasu męczy mnie...
- Właściwie to ja też mam ci coś do powiedzenia - przerwała jej Krzysia - Chciałabym mieć dziecko. Wiem, że też jesteś kobieta, ale jesteś również gwiazdą; posiadasz ogromną moc, nie mogłabyś czegoś zrobić w tej sprawie?
Księżniczka Nocnego Nieba zmrużyła oczy i po chwili wahania odrzekła:
- Wiesz, że bardzo cię kocham i pragnę twojego szczęścia. Poza tym nie wolno mi nadużywać mojej gwiezdnej mocy. Może lepiej będzie jak wrócę na niebo, a ty znajdziesz sobie odpowiedniego kandydata na ojca swego dziecka?
- Nie chcę żadnego mężczyzny! - krzyknęła Krzysia – Pragnę tylko ciebie! Umrę, jeśli odejdziesz! Jesteś Księżniczką Nocnego Nieba, posiadasz władzę nad innymi gwiazdami, masz cudowna moc. Użyj jej. Proszę..., chcę mieć z tobą dziecko... Zrobisz To dla mnie? Użyjesz czarów?
Gwiezdna Pani długo myślała, patrząc w rozpalone, owładnięte dziwnym szaleństwem oczy swojej kochanki, po czym powiedziała:
- Mam pewien pomysł, ale nie mam pojęcia, jakie mogą być tego konsekwencje... Jesteś gotowa podjąć nieznane ryzyko?
- Naprawdę masz taką zdolność, żeby mnie zapłodnić??!!- wykrzyknęła zdumiona dziewczyna i rzuciła się na szyję swej kochance - Tak, nie obchodzą mnie konsekwencje, chce mieć z tobą dziecko!
Kobiety padły sobie w objęcia i zaczęły obdarzać się namiętnymi pocałunkami. Po chwili leżały zupełnie nagie, ciało przy ciele. Chłodny język Gwiazdy Polarnej delikatnie pieścił szyję, piersi i sutki Krzysi; powoli, zsuwając się coraz niżej, natrafił w końcu na mlecznobiałe uda, gdzie zniknął na chwilę, przyprawiając dziewczynę o dreszcz rozkoszy. Twarz niebiańskiej Księżniczki stopiła się z różowym kwiatem kochanki. Poczekała, aż kobieta osiągnie stan najwyższej rozkoszy i tchnęła w nią srebrzysty pył; tysiące drobnych gwiazdek popłynęło w głąb rozpalonego ciała. Magiczny wydech Księżniczki wywołał falę następujących po sobie spazmów. Krzysia jęknęła cicho i zasnęła w ramionach kochanki. W jej brzuchu zakiełkowało nowe życie.
Tej nocy niebo było zachmurzone, mogłoby się więc zdawać, że gwiazdy niczego nie zauważyły. Jednak poprzez ciemną zasłonę przebijał blask wschodzącej Wenus. Wzruszył ją widok połączonej w miłosnym uścisku pary zakochanych w sobie kobiet. Długo wpatrywała się w ich piękne nagie ciała, jak gdyby nad czymś się zastanawiając, po czym ciężko westchnęła i skryła się za siwym obłokiem.
Po siedmiu miesiącach Krzysia poczuła skurcze. Poród odbył się szybko i łagodnie. Jednak dziecko urodziło się tak wątłe i słabe, że natychmiast trafiło do inkubatora. Jego drobne ciałko bardziej przypominało gwiezdny pył niż małego człowieka. Lekkie jak piórko zdawało się delikatnie unosić w powietrzu. Lekarze dawali mu bardzo małą szansę na przeżycie. Krzysia była zrozpaczona; zapłakana ciągle dopytywała się, czy Gwiazda Polarna nie może znowu użyć swych czarów, by ocalić ich córkę. Ta jednak przecząco kiwała głową. Domyślała się, że to kara za nadużycie niebiańskich mocy. Nigdy jeszcze nie popełniła tak poważnego wykroczenia przeciwko naturze - zachwiała równowagę dwóch światów – gwiezdnego i ludzkiego. Pomimo tego, iż obawiała się, że mieszkańcy Nocnego Nieba upomną się o swoją dopiero narodzona krewną, nie powiedziała o tym ukochanej.
Pewnego wieczoru, gdy Krzysia szyła srebrną nicią pierwsze bambosze dla dziecka, nagle cały pokój wypełnił się niezwykłym blaskiem. Przerażona uniosła głowę i ujrzała barczystego świetlistego mężczyznę. Krzyknęła ze strachu; mężczyzna pokłonił się w jej stronę, a następnie klęknął przed nadbiegającą Gwiazdą Polarną, pochylił głowę i rzekł:
- Witaj Pani! Przybywam z polecenia Zgromadzenia Starszych Gwiazd. Wyznaczono mnie, abym ci przekazał ich wolę. Zapadła decyzja w twojej sprawie. Wiesz, że postanowienia Zgromadzenia są nieodwołalne. Byłem zawsze twym wiernym sługą, tym trudniej przychodzi mi wyjawienie woli Zgromadzenia...
- Spodziewałam się twej wizyty. Nigdy się na tobie nie zawiodłam, Cefeuszu. Nie tylko byłeś mym wiernym sługą, ale przede wszystkim wiernym druhem. To ja zawiodłam cię, zaniedbując podniebne królestwo, ale ufam, że będziesz wyrozumiały i mi wybaczysz. Złamałam gwiezdne prawo i muszę ponieść konsekwencje. Jaki jest wyrok zgromadzenia? Mów śmiało Cefeuszu.
- Zawsze ceniłem twą mądrość i odwagę, Pani. A więc dobrze, słuchaj - tu Cefeusz wyjął z pod srebrzystego płaszcza lśniący papier i zaczął czytać: - „Do Księżniczki Nocnego Nieba, Pani Gwiazd, Planet, Meteorytów i wszelkich Ciał Niebieskich, Córki Północy, pochodzącej z konstelacji Małej Niedźwiedzicy, szlachetnie urodzonej Gwiazdy Polarnej! Powołane na mocy odwiecznego prawa Wszechświata Zgromadzenie Starszych Gwiazd orzekło, co następuje: Gwiazda Polarna winna jest karygodnego zaniedbania podniebnych obowiązków, a także naruszenia ładu i harmonii naszej galaktyki. Zgromadzenie Starszych Gwiazd pozbawia ją przeto wszelkich tytułów, przywilejów i mocy oraz skazuje na wygnanie ze Sklepienia Niebieskiego. Zostaną Jej również odebrane gwiezdne właściwości, nigdy nie będzie mogła wrócić na nocne niebo, będzie śmiertelna i pozostanie w ludzkim ciele. W związku ze wstawiennictwem szlachetnej planety Wenus, Zgromadzenie wyraża zgodę, aby będąca już śmiertelną, Gwiazda Polarna połączyła się z kobietą, którą pokochała. Zgromadzenie obiecuje także gwiezdną opiekę, aż nie skończy się wasz ziemski czas. Podpisano: Wielce Czcigodne Zgromadzenie Starszych Gwiazd.”
Cefeusz skończył czytać, lecz nie śmiał podnieść wzroku. Zapadła cisza. Za oknem dął Watr. Chciał ponownie otworzyć okno, lecz zatrzasnęło się na dobre. Pojękiwał więc bezradnie i trącał nerwowo korony drzew, które uginały się pod jego naporem i skrzypiały jak niesmarowane zawiasy. Próbował zaglądać do pokoju, by poznać reakcję pozbawionej wszystkich tytułów Księżniczki. Ta zaś stała nieruchomo; dumna, spokojna i piękna, zamyślona. Ani jeden mięsień nie drgnął na jej twarzy. Wyglądała jak porcelanowy posąg; alabastrowa skóra, pokryta jeszcze gwiezdnym pyłem, połyskiwała w świetle zaciekawionego Księżyca. Tak oto, przez grzech miłości, którego się dopuściła, straciła wszystko co miała do tej pory – władzę, pozycję, moc i nieśmiertelność. Mało tego, zawiodła inne gwiazdy, zapomniała o swoich obowiązkach i naruszyła harmonię natury. Czy miała do tego prawo? Wstyd i wyrzuty sumienia paliły jej serce. Powoli podeszła do okna i spojrzała w czarne niebo. Jej wzrok padł na Wenus, która uśmiechnęła się i szepnęła bezgłośnie:
- Miłość jest największą potęgą.
Gwiazda Polarna wyprostowała się dumnie i zwróciła się w stronę Cefeusza:
- Dzięki Ci, zacny druhu. Sumiennie wypełniłeś swą misję. Oczywiście, zgadzam się z wyrokiem i przyjmuję wszystkie postanowienia Rady Starszych Gwiazd. Zasłużyłam na taką karę. Moje serce płonie ze wstydu, gdyż nie wypełniając powierzonych mi obowiązków, zawiodłam wszystkie Ciała Niebieskie. Korzę się przeto przed nimi i błagam o wybaczenie.
- Niebo ci wybacza, bo zna potęgę miłości - rzekła Wenus - bądźcie razem szczęśliwe.
- Na pewno będziemy - odparła Gwiazda Polarna i objęła swą ukochaną. Krzysia wtuliła się w jej srebrzyste włosy. Nie bardzo rozumiała, co się właściwie stało, ale wiedziała, że od tej pory ta piękna alabastrowa kobieta będzie należała tylko do niej. Już nie będzie musiała dzielić się ukochaną z gwiazdami i wędrowcami. Każdego wieczora będzie mogła zasypiać w najdroższych ramionach i budzić się w nich każdego poranka.
Cefeusz skłonił się nisko i, przybierając gwiezdną formę, wyfrunął przez okno.
Kobiety, płacząc ze szczęścia, padły sobie w objęcia.
Od tej pory życie kobiet uległo całkowitej przemianie. Gwiazda Polarna nie wymykała się już nocami, by wypełniać podniebne obowiązki. Każdej nocy zasypiała wtulona w ramiona swej kochanki i budziła się przy jej boku. Zupełnie jak zwykła kobieta.
Krzysia początkowo była tak szczęśliwa, że nawet nie zwróciła uwagi na brak jednego najjaśniejszego światełka w dyszlu Małej Niedźwiedzicy. Mały Wóz został pozbawiony Gwiazdy Polarnej! Sytuacja stała się poważna. Księżniczka Nocnego Nieba straciła swoją pozycję i ktoś musiał zająć jej stanowisko. Ale kto? Każda z gwiazd miała już swoje miejsce na sklepieniu. Ciała niebieskie ponownie zwołały naradę. Po trwających trzy dni i trzy noce debatach podjęto wreszcie decyzję.
Kobiety spały nagie, wtulone w siebie i szczęśliwe. Cefeusz długo wpatrywał się w ich alabastrowe ciała, nie mając serca ich budzić. Jednak czujna księżniczka poczuła na swych włosach gwiezdny oddech i otworzyła oczy. Cefeusz pochylał się nad kołyską. Gwiazda polarna zerwała się z łóżka:
- Nie możecie nam jej zabrać… - wyszeptała.
- Przykro mi – Cefeusz nie mógł spojrzeć w oczy swojej byłej pani – wypełniam wolę Zgromadzenia – skłonił się nisko i rzekł: - niebo nie może spełniać swych funkcji bez gwiazdy wskazującej północ. To nie jest zwykłe dziecko. W jej żyłach krąży srebrny pył. Zajmie twoje stanowisko, pani. Będzie najważniejszą gwiazdą na całym nieboskłonie.
Krzysia usiadła na posłaniu i z przerażenia nie mogła wydusić siebie słowa. Patrzyła na córkę okrywaną gwiezdnym płaszczem Cefeusza i rozumiała, dlaczego jej kochanka siedzi obok i nie ratuje ich dziecka.
- Zrób coś! – krzyknęła – chyba nie pozwolisz mu zabrać naszej córeczki?!
Gwiazda Polarna popatrzyła smutno na swoją żonę, pogładziła ją delikatnie po bladym policzku i powiedziała:
- Nie mogę nic zrobić. Cefeusz spełnia rozkazy Zgromadzenia. Nasza córka nie należy do nas. Poczęta z gwiezdnego pyłu, należy do gwiazd.
- Oszukałaś mnie! Nienawidzę cię! – krzyczała zrozpaczona Krzysia.
- Kochanie, zrozum. Chciałaś urodzić dziecko. Nasze dziecko; dziecko śmiertelniczki i dziecko gwiazdy. Przecież to niemożliwe. Tak bardzo cię kocham, że nadużyłam gwiezdnej mocy, żeby spełnić twoje życzenie. Niestety, nie zastanawiałam się nad konsekwencjami tego eksperymentu. Miejsce naszej córki znajduje się pośród gwiazd. Pozwólmy jej odejść. Tylko w ten sposób pomożemy jej przetrwać. Będzie szczęśliwa, patrząc na nas z góry.
Po długim milczeniu Krzysia skinęła głową, a po jej twarzy stoczyły się dwie srebrzyste łzy. Cefeusz machnął płaszczem i zniknął w oknie, unosząc ze sobą zawiniątko z małą gwiazdką. Niebo zajaśniało. W dyszlu Małej Niedźwiedzicy ponownie pojawiła się Gwiazda Północna. Od tej pory wędrowcy i żeglarze przestali gubić drogę, a ciała niebieskie odzyskały księżniczkę, która co wieczór jasno mruga do swoich kochających matek.

2006
Data publikacji w portalu: 2010-07-06
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024