POCZUĆ TO CHOĆ RAZ

Monika
To tak, jak obudzić się w wieku siedmiu lat, nie pamiętając nic co było wcześniej. Jej życie się tak zaczęło, od momentu sypania piaskiem wspólnie z bratem i z młodszym kuzynem w dwie niczemu niewinne dziewczyny i choć wydawało się to zabawnym zajęciem, peszyło ją każde odwzajemnione spojrzenie, każde dolatujące słowo: „no przestań, powinnaś stać po tej samej stronie, co my... jesteś dziewczyną”. Była, jest i będzie, tego nie zamierzała zmienić, tylko wtedy wydawało się jej, że jestem kimś innym, małym chłopcem, z kumplami za górką piachu a dziewczyna to wróg najgorszy, bo chodzi w sukienkach, ma długie włosy i nie lubi ryzykować lania od tych, co mają obowiązek ich wychować. A jednak nie wszystko było tak oczywiste tego dnia, kobieta zaistniała w życiu Karoliny jako bezbronna osoba, w której obronie powinna stanąć i podobała się jej ta myśl, czuła się silniejsza.
Okres dorastania mijał dość szybko, wciąż w męskim gronie, które wydawało się wówczas jedyną słuszną drogą przy wyborze towarzystwa do wędrówek na grzyby, na ryby, szaber owoców, palenia ogniska, czy uciekania oknem w nocy, by nabroić tam, gdzie w dzień nie było mowy.
Do dziewczyn podejście się nie zmieniło od tamtego pamiętnego lata, czuła się zobowiązana do ich obrony, bycia blisko i zabawiania swoją osobą, w zamian za każdy miły gest, uśmiech, kilka ciepłych słów, które wywoływały rumieniec na twarzy. Zabierała je na długie spacery przez miasto, towarzyszyła w grach i zabawach a w głowie gromadziły się różne myśli i nadzieje, że może któraś z nich będzie patrzeć na nią w ten sam sposób.
Nikt wtedy nie wierzył w jej podejście do płci przeciwnej przejawiające się przede wszystkim brakiem zainteresowania facetem jako kochankiem, czy nawet kolegą do trzymania za rękę, skoro przebywała w towarzystwie głównie męskim i ciągle opowiadała o wspólnych wyczynach.
Najbardziej bolesne w tym wszystkim było to, gdy najlepszy kumpel spotykał się z kimś, kto dla niej był osobą, o którą zabiegała w myślach, będąc koleżanką do towarzystwa, pozwalającą sobie tylko czasem na chwycenie za rękę, gdy wyprawa przez knieje tego wymagała, lub fundując małe co nieco, delektując się przy tym widokiem błysku w oczach i miłych słów, które dawały nadzieję, że może powinna spróbować być kimś więcej niż tylko cicho wzdychającą koleżanką. Ale jak tego dokonać, by później czkawką się nie odbijało bycie na językach wszystkich mieszkających w jej małym mieście, gdzie o lesbijkach nie czytano nawet w gazecie, czuła się wynaturzona i odosobniona w swoich myślach.
Kolejne okresy dojrzewania, uczyniły z kumpli już mniej odpowiednich kompanów niedoli. Gra w piłkę przy ich sile, kończyła się siniakami i zamiast obrony bramki, bezpieczniej było wpuścić kilka goli. Boks też nabrał innego znaczenia, każde uderzenie w biust kończyło się głośnym okrzykiem: „ałaaaaa!!!” i krzyk ten zaczynał się powtarzać, gdy zauważono w tym szansę na wygraną i uniknięcie upokorzenia przegranej z dziewczyną. Do tego doszły miłosne upadki i wzloty, kobiety nie odwzajemniały starań w sposób, jaki oczekiwała, ciągle była tylko koleżanką, trochę inną, bo bardziej bliską i wierną, by nie powiedzieć, że na każde zawołanie. Koledzy zaczęli rościć sobie prawa do jej osoby a gdy widzieli, że prowadziło to donikąd, próbowali urzec i zatrzymać słowami: ”kocham cię”, obrzydzając Karolinie tym samym czas spędzany razem i powodując konieczność oddalenia się i utrzymania dystansu.
Patrząc na wszystko z boku, wydawałoby się, że jest w porządku. Grono przyjaciółek, grono walczących o jej względy chłopaków, tylko ona sama w tym wszystkim nie widziała siebie i nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić, może to ona stanowiła problem sama dla siebie. Niechęć do chłopaków być może przejawiała tym, że ich za dobrze znała, może wystarczyło poznać kogoś z zewnątrz zacnego podwórkowego grona. Wszelkie próby kończyły się fiaskiem, nie ma miłości, całowanie jest straszne i wywołuje mdłości, całe to trzymanie za rękę powoduje w niej uczucie maleńkości i podporządkowania, czyli tego, czego nienawidzi będąc od zawsze samą i niezależną od nikogo, nawet najbliższych. Na wszelkie pytania znajomych dlaczego z nikim nie chodzi, odpowiadała: „postanowiłam zostać zakonnicą, miłość nie dla mnie, nie wierzę w nic takiego, kochać może nie potrafię, a może to zdarza się tylko w filmach”.
Wtedy pojawiła się ona, oczarowała, rozkochała, a przynajmniej tak się Karolinie zdawało. Wspólne eskapady, szaleństwo do białego rana, przytulanie w nocy, pierwszy alkohol, już wiedziała, że to nie kwestia mężczyzn, tych których zna i jeszcze nie poznała, jakikolwiek by facet nie był, nie będzie zainteresowana. Kochała kobietę, tę, która jej imponowała, pociągała seksualnie, zawstydzała spojrzeniem i sprawiła, że każdy dzień zaczynała od myśli o niej. Marzenia nabrały innego znaczenia, odbywały się również na tle seksualnym, czuła się wyśmienicie wiedząc już, kim jest i dokąd poniekąd zmierza jej życie, to nie szczenięce uczucie bycia facetem w kobiecym ciele, była stuprocentową kobietą, która kocha kobietę. Czuła, że ona myśli podobnie, że ta jej fascynacja, obecność, ciepło nie bierze się znikąd, postanowiła upewnić się w tym wszystkim mówiąc prawdę o swoim obliczu.
* Iza, tylko się nie śmiej i nie traktuj tego jak żart. Kocham Cię nie jak koleżankę, ale jak mężczyzna kocha kobietę i choć słowo „lesbijka” brzmi dla mnie samej jeszcze mało dumnie, to jednak taka jestem i chciałabym wiedzieć, czy mam u Ciebie szansę na odwzajemnienie uczuć.
* Ojej, Maleńka. Jesteś słodka, jasne, że tak.
I z wielkim uśmiechem na twarzy, próbowała pocałować Karolinę, która odwróciła głowę, uchylając się przed tym, o czym marzyła przez prawie całe życie.
Czego chciała uniknąć, czego się bała, sama nie wiedziała, może brak sensownej odpowiedzi Izy, może ten śmiech wydał się jej ironiczny, ośmieszający ją samą, poczuła się jak skończona idiotka, która poniekąd straciła swoją szansę pierwszy pocałunek z kobietą.
* Przepraszam, nie mogę, nie o to mi chodziło.
* Sama, nie wiesz, czego chcesz, Rybko.
* Muszę już iść, widzimy się jutro?
* Oczywiście, zajdź do mnie przed szkołą.
Odeszła, otrzymując całusa w policzek na drogę. Biła się z myślami, czy aby nie popsuła wszystkiego, czy tego właściwie chciała? Nic nie wyglądało lepiej, doszedł niepokój o to, czy wszystko przy drinku ze znajomymi się nie rozniesienie, co będzie dalej. Skoro nie dała się pocałować, to może tak naprawdę jej nie kocha i nie jest lesbijką, brak pociągu do facetów bierze się z faktu, że jeszcze nie spotkała właściwego. Przerażała ją każda myśl, strach ma wielkie oczy, bo niczym innym to nie było, jak wewnętrznym strachem przed odrzuceniem przez kobietę, czyli to, co ją zawsze spotykało.
Nic z tego nie wyszło, Iza łamała jej serce na każdym kroku, choć całowała ją czule w policzek, wodziła za nos, tańczyła uwodzicielsko zrzucając z siebie wierzchnie odzienie, po czym zasypiała, zostawiając ją samą, lub zatrzaskując drzwi od sypialni przed nosem, wchodząc tam z nowo poznanym facetem. Karolina nie poddawała się, czekała aż dowie się, na czym stoi, o co w tym wszystkim właściwie chodzi, czy nie jest z nią, bo nie chce, bo nie potrafi być z jedną osobą, dlatego nie jest z nikim, liczy się tylko zabawa i seks, ale nie z kobietą. Nadeszła chwila prawdy, Iza objęła ją mocno i oznajmiła:
* Kocham Cię, Niunia i będę z Tobą, jeśli zrobisz sobie dredy.
Od tak niewielkiego wysiłku zależało jej szczęście i zrezygnowała z niego, wydało się jej to zbyt upokarzające i nie potrafiła uwierzyć, że to coś zmieni, że Iza przestanie być hetero i zrezygnuje dla niej, tak ślepo zakochanej, która dawno przestała być elastyczną i dobrą kompanką do zabawy, widząc, jak jej wybranka idzie do łóżka z jakimś gościem po kilku browarach. Po raz kolejny stwierdziła, że nie ma miłości, ona zdarza się tylko w mdławych filmach dla tych, którzy w nią wierzą i na nią czekają.
Czas szkoły średniej zaczął mijać szybko, samotnie, ale nie nudno. Zawarła wiele przyjaźni, odrzuciła kilka męskich starań i utrzymując siebie w dalszym przekonaniu, że miłość jest głupia i ci, co w nią wierzą. Wyjechała ponad 140 kilometrów od rodzinnych stron, by zacząć wszystko od nowa, tam gdzie nikt jej nie zna, a każda dzielnica jest większa od jej małego miasteczka.
Znalazła pracę, o której nie marzyła, ale skończyły się czasy głodu, jeżdżenia na gapę i obiecywania sobie, że wszystko się kiedyś kończy. Była szczęśliwa, czuła, że przygoda dopiero się zaczęła i znów powróciły myśli i marzenia a w nich przypadkowe spotkanie bratniej duszy. Wyobrażała ją sobie, z czupryną krótkich, czarnych włosów, oczy w kolorze guinnessa, blada cera i smukła sylwetka przyodziana w tatuaże, kolczyk w nosie i ubiór z piekła rodem. A głos, głos miał wywoływać donośny śmiech, być zachrypnięty, gruby i ciężki.
W dobie internetu wydawałoby się, że to nic prostszego, ale nic z tego, zaiskrzyć nie chciało, udało się za to zawrzeć znajomość, która sprawiała, że wiara w niemożliwe wróciła. Opowiadały sobie o nowych kontaktach, jak pierwsze wrażenie, randka, coraz częściej i coraz dłużej trwała każda rozmowa, zaczęło się puszczanie sygnałów na komórkę w celu zaznaczenia swojej obecności i tego, że jedna o drugiej właśnie pomyślała. Wspólne upijanie się przy komputerze i śmianie do monitora, każda kolejna poznana osoba była porównywana do tej drugiej, tej która jest niedostępna.
Już na spotkania z innymi szkoda było czasu, a kiedy druga strona gdzieś wychodziła i na rozmowę na gadu gadu nie miała czasu, przychodził smutek i uczucie zazdrości, złość przeradzająca się w silny gniew Karoliny, że tak nie potrafi, po prostu się dobrze bawić, usprawiedliwiała się tym, że jej koleżanka miała swoją wielką miłość, która zawiodła i teraz chce tylko seksu i niekończącej się zabawy a Ona... chce kochać i być kochaną, czyli poczuć to, co przez całe życie było dla niej niedostępne.
Karolina wiedziała z opowieści jak wygląda jej wirtualna towarzyszka, że jest jej ideałem, za wyjątkiem podejścia do bycia z drugą osobą, chciała wiedzieć o niej wszystko, dzielić się wszystkim, uczestniczyć w każdej jej chwili, być obok, nie oczekując odwzajemnienia i tego ostatniego nie potrafiła zrozumieć. Z czasem zaczęło boleć słuchanie o nowych podbojach ulubienicy, jeszcze bardziej, gdy długo się nie odzywała lecząc kaca cały tydzień a tym samym brakowało jej sił i chęci na wyjście do kawiarenki internetowej. Postanowiły zacząć rozmawiać ze sobą telefonicznie, przecież znały się dobrze, ufały sobie.
Nawet głos miała taki, jak chciała, znów zaczęła zazdrościć tym pannom, które miały możliwość być z nią, tak całkiem blisko i mieć szansę skraść serce, choć wiedziała, że pod tym względem może być już za późno, do czasu aż będzie znów gotowa do tego, by związać się emocjonalnie po tym szaleństwie na tle bycia z kimś bez uczuć i zobowiązań. Zaczęła się bać. Bać tego, co się z nią działo, każdej myśli o tamtej i jak wielką zaczynała mieć nad nią władzę, znikła z życia internetowego, zaprzestała spotkań, bo i tak nie mogła doczekać się ich końca, by móc zadzwonić i dowiedzieć się co u jej koleżanki, przytulić się do słuchawki i słuchać jej barwy głosu, śmiechu, pytającego szeptu:
* jesteś tam? Heeej, coraz ciszej... maleńka?
* Jestem, jestem, słuchałam tego, co mówisz.
Obie zaczynały się śmiać, jak szalone.
Zdrowy rozsądek zaczął mącić w głowie, uznała, że to nie ma sensu, to całe wzdychanie na odległość do kogoś, kto być z nią nie chciał, już to raz przerabiała. Wróciła do poznawania ludzi, spotkań, prób zakochania się, próbując jednocześnie zmniejszyć kontakt z mieszającą jej w sercu osobą, przecież miłość nie istnieje, nie odwzajemniona, może nie tędy jej droga, może to kariera, sukces i by miał kto ją pochować, pojawi się dziecko po trzydziestce. Choć to nie była jej wina, że Karolina widziała w niej partnerkę o której marzyła, przestała odbierać telefony, esemesować, odpisywać na maile. Spędzając kolejny wieczór na czacie, zauważyła jej nick, nie zdążyła uciec, nim zaprosiła ją do prywatnej rozmowy, dało się wyczuć po licznych błędach literowych, że towarzyszka nie jest zbytnio trzeźwa, ale może tak będzie łatwiej powiedzieć, dlaczego znikła, wyrzucić z siebie wszystko, co tak bolało a miała już więcej tego koszmaru nie przeżywać. Układając zdania w myślach, czytała streszczenie ostatnich dni rozmówczyni, nie wiedząc jak zacząć, czy może wrócić do tego, co było, nie psuć tej wyjątkowej więzi, czuła, jak bardzo jej tego brakowało, potrzebowała jej, by móc funkcjonować. Nie chcąc czytać tego, co opuściła bijąc się z myślami, przeszła na sam koniec monologu:
* ... nie mogłam przestać o Tobie myśleć, chyba Cię kocham. Hallo!!! Jesteś tam? Znowu znikasz... powiedz coś, bo zwariuję
* nie wiem, co powiedzieć, zaskoczyłaś mnie, nie mogę zebrać myśli
* obiecaj, że odbierzesz telefon, muszę iść, jestem w kawiarence a nie mam pieniędzy
* dobrze, daj znać... oddzwonię.
Nie mogła uwierzyć, w swoje szczęście, czuła, że mogłaby teraz wycałować wszystkich i wszystko, by podzielić się radosną nowiną, że marzenia się spełniają, jej się spełniło! Trzęsła się cała ze strachu i radości, bała się, że wybranka padnie i nie zadzwoni a jutrzejszego dnia nie będzie pamiętać tego, co było, bała się, że to był tylko sen, że nie działo się naprawdę, wytwór jej wyobrażeń, może ktoś zrobił jej psikusa mimo to była szczęśliwa jak nigdy w życiu.
Nie odbierała, nie mając wyjścia, postanowiła zaczekać do dnia kolejnego. Tym razem się udało, Karolina zauważyła, że ton jej głosu się zmienił, był bardziej zatroskany, słodszy, zalotny, nigdy tak nie mówiła, sama siebie nie poznawała, im bardziej się starała mówić normalnie, tym gorzej jej to wychodziło. Z rozmowy wynikało, że oblubienica nie pamiętała swojego wyznania na portalu. Nie poddała się tym razem bez walki, przypomniała jej i choć usłyszała śmiech, wyczuła, że był on oznaką tego, że nie zamierza protestować i się bronić przed tymi słowami, po czym spytała:
- a co Ty mi odpowiedziałaś?
* nic, chciałam porozmawiać o tym przez telefon, ale się wczoraj nie udało, wiem że nie chcesz się z nikim wiązać, wszystko to mnie dziwi, ale stało się i chcę ci powiedzieć: „vice versa”
* że jak?
* Że chcę spróbować, może za szybko na słowo kocham, znamy się zaledwie 3 m-ce przez telefon i internet, ale bez Ciebie moje życie zamiera.
Rzeczywistość nie rozczarowała, wpadły sobie w objęcia i choć czaiły się przed każdym najdrobniejszym dotykiem, zerkały na siebie myśląc, że druga strona nie patrzy, a gdy wymieniały spojrzenia, zamierały, do czasu aż któraś pierwsza zawstydzona nie odwróciła wzroku, szeptały sobie do ucha w tłumie, żadna nie czyniła pierwszego kroku.
Karolina denerwowała się podwójnie, pierwsza dziewczyna, pierwsza odwzajemniona miłość, wszystko co czuła, czuła pierwszy raz w życiu i miała nadzieję, że tak będzie zawsze, że ten sen się nie skończy, świat dookoła i wszystkie problemy przestały istnieć, czuła się jak w bajce, była tylko ona i wymarzona druga połowa. To jak na nią działała i była dla niej bez żadnej skazy, sprawiało, że nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Po wielu godzinach rozmów i spojrzeń ich usta się spotkały, Karolina poczuła, jak nogi w kolanach się jej ugięły, jak serce przestało bić, zabrakło tchu, o zawrót głowy wprawił ją dotyk miękkich ust, ich delikatność i smak, teraz już wiedziała, że nigdy tego nie zapomni, jej marzenie się urealniło i choć jak wszystko w życiu Karoliny, trwało chwilę, bo jej Spełnienie odeszło z inną, mimo to, uwierzyła w miłość.
Data publikacji w portalu: 2010-10-13
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2025