MORZE CZERWONE
Natalia S.
Minęło już piętnaście lat od momentu, gdy z mojego życia zniknęła Miranda. Złotowłosa blondynka o błękitnych oczach i bladej skórze. Miranda zawsze ubierała się kobieco. Suknie w kwiaty, słomiane kapelusze i sandały wiązane nad kostką. Poznałyśmy się na wycieczce nad Morzem Czerwonym. Zauważyłam ją już pierwszego dnia, gdy dojechaliśmy do hotelu. Wiał wtedy mocny wiatr, który ukradł jej kapelusz i wrzucił go wprost pod moje stopy. Podniosłam go i zobaczyłam, jak dziewczyna lekko podbiega po niego do mnie. Oszołomiła mnie swoją słowiańską urodą. Gdy tylko stanęła przede mną, wiedziałam, że to właśnie ona. Ta, o której śniłam. Założyłam jej delikatnie kapelusz na jej gęste włosy i cichym tonem przywitałam się.
- Cześć, jestem Khloe.
- Dzień dobry, na imię mi Miranda. Dziękuję za kapelusz.
Odpowiedziałam jej uśmiechem. To było nasze pierwsze spotkanie. Musiałyśmy się rozejść, bo przydzielali nas do pokoi. Mnie trafiły się dwie współlokatorki Kathrine i Natasha. Jak później się okazało, były parą. Lecz nie zwracałam na nie zbyt wielkiej uwagi. Były zajęte sobą. A ja ciągle myślałam o mojej nowo poznanej koleżance. Tego dnia już nie widziałam Mirandy.
Drugiego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Musiała to być jakaś szósta nad ranem. Ubrałam na siebie cieniutki szlafrok i wyszłam na balkon, by zapalić papierosa. Stałam tam chyba z dwadzieścia minut, gdy na sąsiednim balkonie ujrzałam ją. Wyciągała sztalugę i kolorową paletę z farbami. Nie odzywałam się. W ciszy wpatrywałam się, jak jej ręka pięknymi gestami malowała coś na płótnie. Grymasy na jej twarzy ukazywały wielką pasję. Wyglądała, jakby była w innym świecie. Wpatrywałam się w Mirandę przez całe dwie godziny. Gdy skończyła, odłożyła paletę i spoglądała na swój obraz z wielkim zadowoleniem. W końcu powiedziałam:
- Dzień dobry - Wystraszyła się trochę.
- Nie wiedziałam, że tu jesteś.
- Przepraszam, nie chciałam Cię wystraszyć, ani Ci przerywać - odpowiedziałam.
- Nic się nie stało - Na jej twarzy widziałam lekkie pod denerwowanie.
- Czy mogę zobaczyć, co namalowałaś? - spytałam.
- Dobrze - Pokazała m przepiękny obraz. Dwie nagie całujące się kobiety, owinięte były kolorową pościelą.
- Piękny obraz. Masz wielki talent.
- Dziękuję - Znów uśmiechnęła się tymi pięknymi ustami. Spojrzała na swój złoty zegarek.
- Już ósma trzydzieści. Przepraszam muszę iść.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Do zobaczenia - Wzięła swoje arcydzieło i już jej nie było, więc i ja weszłam do pokoju. Wzięłam rzeczy i poszłam wziąć prysznic, z którego przed chwila wyszły Kathrine i Natasha. Rozebrałam się i wskoczyłam pod strumień lodowatej wody. Jednak nawet on nie ostudził mojego podniecenia. Zaczęłam myć swoje zgrabne i opalone ciało, myśląc cały czas o Mirandzie. Po dwudziestu minutach wyszłam z łazienki. Uczesałam się i poszłam na śniadanie. Okazało się, że cała wycieczka już była w stołówce. Spojrzałam, gdzie by można było usiąść. Jednak prawie wszystkie stoły były zajęte. Tylko dwa pozostały wolne. Przy jednym siedział Michael- kierownik hotelu. A przy drugim Miranda, więc zadowolona podeszłam do niej.
- Zajęte? - zapytałam.
- Nie. Siadaj, siadaj proszę - Przez dłuższą chwilę siedziałyśmy w ciszy. Jednak Miranda ją przerwała pytając:
- Ile masz lat, Khloe?
- Dwadzieścia pięć. A ty?
- Trzydzieści dwa. Jestem przewodniczką na tej wycieczce.
Zaskoczyła mnie. Zawsze wydawało mi się, że przewodnikami są mężczyźni w starszym wieku.
-A więc Pani przewodnik. Co dziś zwiedzamy? - zapytałam z wielką ciekawością.
- Dziś, droga Khloe, zwiedzimy tutejsze ruiny zamku. Jest to niedaleko, więc zrobimy sobie spacerek.
Rozmawiałyśmy tak jeszcze kilkadziesiąt minut poznając się. Okazało się, że jako przewodniczka ma pokój na wyłączność. Bardzo się z tego ucieszyłam. Powiedziała również, że jeśli będę chciała, pokaże mi zdjęcia swoich obrazów. Oczywiście, z wielką radością się zgodziłam.
Dzień minął bardzo szybko. Wieczorem poszłam do Mirandy. Zapukałam do jej drzwi. Otworzyła uśmiechnięta z mokrymi włosami, ubrana w niebieską suknię z falbanami, przed kolana. Straszne, jak bardzo się na nią zagapiłam. Zaprosiła mnie do środka. Miała mały pokój z dwuosobowym łóżkiem. W kącie stał jej obraz. Podeszłam bliżej i nie mogłam się nadziwić, jak idealnie były namalowane detale. Miranda poprosiła, bym usiadła, co uczyniłam po krótkiej chwili. Otworzyła szufladę, z której wyciągnęła album a raczej kronikę. W środku znajdywały się zdjęcia jej dzieł. Były naprawdę cudowne. Nie mogłam się nadziwić. Wciąż powtarzałam: "To mi się najbardziej podoba." Jednak gdy pokazywała następne to ono było najpiękniejsze. Nie zauważyłam nawet, kiedy Miranda przysunęła się do mnie. Byłam lekko speszona jej bliskością. Sama nie wiem, dlaczego. Zapytałam:
- Chcesz się przejść na plażę? - zgodziła się. Szłyśmy, a ja powtarzałam, jak piękne są jej obrazy. Ona tylko dziękowała i się uśmiechała. Gdy doszłyśmy na miejsce, usiadłyśmy się na plaży. Stopy dotykały mokrego piasku. Raz po raz łagodne fale obmywały nam kostki. Noc była piękna. Bezchmurne niebo. Mnóstwo gwiazd. I księżyc wyglądający jak rogalik ze śniadania. Zaczęłyśmy rozmawiać jak najlepsze przyjaciółki. Miranda była po rozwodzie. Mąż znęcał się nad nią. A ona nie pozwoliła na to dłużej. Mówiła:
- Od samego początku widziałam, że to nie on, jednak nie potrafiłam od niego odejść - Dopiero, gdy dowiedziała się o jego zdradach postanowiła odejść.
Tak jak i ja była kiedyś w związku z kobietą. W którymś momencie wstałam i weszłam do morza zanurzając nogi po uda. Miranda nucąc jakąś melodie wstała i podeszła do mnie. Spacerowałyśmy trochę. Nadeszła fala i zamoczyła nasze sukienki do pasa. Wybuchłyśmy śmiechem. Miranda jakby nigdy nic zanurzyła się w wodzie i odpłynęła kawałek. Podążyłam za nią. Stanęłam na palcach naprzeciwko niej i opryskałam ją wodą. Zaczęłyśmy się wygłupiać jak małe dzieci. Miranda otarła twarz, by zaraz zanurkować. Wynurzyła się tuż przede mną. Gdy wstawała, zahaczyła nosem o mój policzek. Spojrzała mi w oczy i pocałowała mnie delikatnie. Zerknęła. Widziała, że mi się podoba. Więc znów mnie pocałowała. Tym razem mocniej. Oplotła swoje nogi wokół mojej talii. Ja położyłam swoje dłonie na jej szyi. Całowałyśmy się. Czułam, jak drży z zimna. Więc przerwałam nasz piękny pocałunek. I powiedziałam byśmy wróciły do hotelu. Zgodziła się. Szłyśmy, trzymając się za ręce.
- Zostań ze mną na noc - powiedziała. Pocałowałam ją i pobiegłam do swojego pokoju po ręcznik i rzeczy na zmianę. Gdy wróciłam, leżała już na łóżku i szkicowała coś na kartce. Spojrzałam. Była to moja twarz. Wzięłam jej z ręki ołówek. Jej dłonią jeździłam po mojej twarzy. Sama zaś zjechała dłonią niżej. Najpierw dotykała moją szyję, piersi i brzuch. To była naprawdę namiętna noc. Rano obudziłam się naga. Leżałam i wpatrywałam się, jak Miranda maluję mnie
nagą, stojącą w morzu w blasku księżyca. Od teraz każdą noc i dzień spędzałyśmy razem. Te dni zapadły mi w pamięć jak żadne inne. W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Jednak Miranda zostawała tu by oprowadzać inne wycieczki. Żegnałyśmy się ze łzami w oczach. Nie chciałam jej opuszczać. Nie chciałam stracić jej ust i cudownego poczucia humoru.
Kierowca już trąbił. Pocałowałam ją ostatni raz i wbiegłam do autobusu, który miał mnie zawieźć z powrotem do szarej rzeczywistości. Miranda na pożegnanie dała mi swój obraz, który wisi teraz nad moim sypialnianym łóżkiem. Co noc, gdy zasypiam, spoglądam na niego i wspominam tamte przepiękne chwile. Na dole białą farbą napisała : KOCHAM CIĘ!
Piętnaście lat. A ja wciąż nie mogę o Tobie zapomnieć, kochana. Żadna z kochanek nie daje mi tej rozkoszy co Ty. Żadna nie sprawia, że choć na chwilę zapomnę.
Prawdziwej miłości nie da się zapomnieć.
Data publikacji w portalu: 2011-08-10
« poprzednie opowiadanie
następne opowiadanie »