URODZINY

ekscentryczka
Maria wybiegła z pracy wcześniej niż zwykle. Już było i tak późno, a dzisiaj są przecież jej urodziny. Mają przyjść do niej goście. Będzie mamusia, ukochany wujek i ciocia. Może wpadnie Barbara. Jeszcze tylko musi się dostać do centrum i odebrać tort. Zamówiła taki jak zawsze. Orzechowy z prawdziwą bita śmietaną i spodem nasączonym rumem.

Wpadła do mieszkania. Tort włożyła do lodówki. Jej ukochany stary druh Yorik szczekał radośnie. Zapięła mu obróżkę i smycz. Poszli na spacer na Podzamcze. Robiło się już ciemno, chociaż dopiero siedemnasta godzina. Jednak listopadowe jesienne wieczory dawały znak, że to zima skradała się już po cichu. Gdy wracali ze spaceru kupiła oliwki. Wujek Stasiu bardzo je lubi tak jak i ona.

Nakryła do stołu. Wyjęła starą zastawę, postawiła kieliszki na stole i kwiaty, które kupiła na bazarze, rano jak szła do pracy. Przeczuwała, że te urodziny będą wyjątkowe. Czuła się szczęśliwa, taka dziś wyjątkowa. To było jej święto. Pewnego dnia przyszła na świat a jej narodziny przyniosły tyle radości jej rodzicom. Była kiedyś bardzo kochana i potrzebna. Miała tyle marzeń i pragnień. Dziś znów poczuje się kimś ważnym. Uśmiechnęła się. Kwiaty w wazonie wyglądały pięknie i tak uroczyście.

Zjawili się wszyscy. Siedzieli w kuchni przy ładnie ustrojonym stole. Nałożyła każdemu po kawałku tortu. Nawet Yorik dostał na talerzyku kawałeczek. Panie piły szampana, ona z wujkiem nalali sobie po koniaku do kryształowych szklaneczek i wrzucili po dwie oliwki. Wieczór mijał a oni rozmawiali, wspominali dobre czasy i śmiali się ze swoich wpadek życiowych i zabawnych gaf, jakie im się przydarzyły w życiu.

W pewnej chwili pojawiła się Barbara. Jej szczęście stało się pełne. Miała przy sobie wszystkich, których kochała. Wieczór zdawał się nie mieć końca. Przeszli do pokoju. Maria włączyła spokojną muzykę. Podała kawę z ekspresu i przyniosła lody. Lody w listopadzie były trochę ekscentryczne, ale za to jakie pyszne z kawą. Usiadła obok Barbary i dotknęła jej dłoni. Poczuła delikatny, czuły uścisk. Wyszeptała:

- Kocham cię Basiu. Tak bardzo tęskniłam.

- Ja także, Moje Słońce. Ja także.

Kochała to, jak do niej tak mówiła. Nikt nigdy do niej się tak nie zwracał. Maria położyła głowę na oparciu kanapy a nogi podciągnęła pod siebie. Ciocia opowiadała kolejna zabawna historię. Wujek zjadł oliwkę z ostatnim łykiem koniaku. Zapalił fajkę. Po pokoju rozszedł się zapach Amfory. Mama patrzyła na Basię i uśmiechała się tak pięknie, jak tylko ona potrafiła. Spojrzała na Marię i skinęła głową. W tym delikatnym geście była miłość i aprobata dla wyboru, jakie dokonało jej serce. Maria poczuła się zmęczona. Przymknęła oczy. Słyszała słowa piosenki „słońce gładzić będzie na twej twarzy każdy cień..”


Komisarz wszedł na klatkę. Usłyszał szczekanie psa. Wszedł do mieszkania. Grupa operacyjna już była na miejscu.

- Co tam mamy dzisiaj ?

Zapytał znudzony. Był starym policjantem i niewiele go już mogło zaskoczyć, a może już nawet nic. Był obojętny na nieszczęścia, które oglądał każdego dnia. Dostał już dawno od życia dawkę znieczulającą. To była tylko kolejna sprawa kryminalna. Młody koroner pakował właśnie swoją walizeczkę do oględzin.

- Sąsiedzi wezwali policję, bo pies wył całą noc. Sąsiadka miała klucze. Kobieta lat 49. Nie żyje już około 12 godzin. Wczoraj miała urodziny. Wstępnie ustaliłem, że to zawał.

- To po co mnie wzywaliście? Ja od denatów jestem.

- Bo jest coś dziwnego.

- Są jakieś ślady?

- No właśnie, nie ma żadnych śladów włamania i żadnych linii papilarnych tylko zmarłej. Ale niech Pan Komisarz zobaczy.

Dopiero teraz zauważył, że w pokoju było na stole kilka nakryć, kawa w filiżankach, koniak i roztopione lody w pucharkach. W kuchni na talerzykach leżały nienaruszone kawałki tortu. Tylko na ziemi był pusty talerzyk. Domyślił się, że to pies jadł tort. Dziwne przyjęcie urodzinowe. Pomyślał.

- Co mamy zrobić z tym kundelkiem, szefie?

- Sąsiad żaden go nie weźmie?

- Nie... pytaliśmy... nikt nie chce starego psa.

- To co... odwieźcie go do schroniska.


Jeden z policjantów chwycił psa za kark i mocno przycisnął do siebie. Pies zaskowyczał.

- Aspirancie bo go udusisz, to mały pies.

- Cholera, żeby mnie nie ugryzł... To my się zbieramy. Idzie Pan Komisarz z nami ?

-Nie... pokręcę się tu trochę. Poczekam, aż zabiorą ciało i zabezpieczę mieszkanie.


Pies cały czas szczekał i wyrywał się. Komisarz stał zamyślony.

Słuchajcie! czujecie ten zapach?

- Jaki?

- Jakby Amfory od fajki

- Nie... ja nic nie czuję.

- Ja też nie.

- No dobra, zbierajcie się

Policjanci wyszli. Jeszcze na klatce słychać było, jak pies piszczy. Koroner też już poszedł. Inspektor stał przez chwilę. Dopiero teraz przyjrzał się dokładniej kobiecie. Na jej twarzy był spokój. Żadnego grymasu, śladu bólu. Była ładną kobietą. Miała delikatne rysy twarzy. Zamknięte oczy sprawiały wrażenie przymkniętych. Gdyby nie bladość miało się wrażenie, że za chwilę obudzi z lekkiej drzemki.

Rozejrzał się jeszcze raz po mieszkaniu. Nie było duże, ale widać, że zadbane i schludne. Kobieca ręka była tu widoczna. Zerknął na komodę, gdzie stało zdjęcie. Była na nim elegancka kobieta patrząca gdzieś ponad obiektyw. Wyjął zdjęcie z oprawki, odwrócił. Małymi literkami ktoś napisał. „tylko TY - Basia”. Komisarz prze chwilę patrzył na zdjęcie. Potem zerknął na zmarłą i spytał..

- To ktoś ważny prawda?

Usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył. To była ta starsza pani, sąsiadka zmarłej.

- Przyszłam oddać klucze od mieszkania.

Inspektor pokazał zdjęcie.

- Co to jest za kobieta? Gdzie mogę ja znaleźć ?

-Ach proszę Pana.. Nie powinnam mówić. Ale tej biedaczce już nic nie pomoże. Proszę pana, jaka to była miłość. To pani Basia.

Komisarz nie był zaskoczony.-

- Jak one się kochały. Ale kiedy Basia zmarła, Marysia, jakby umarła razem z nią. Tylko przemykała, ukłoniła się i już jej nie było. Kiedyś porozmawiała, zażartowała ale po jej śmierci to już był nie ten człowiek

- Dawno to było?

- Jakoś 2 lata po śmierci mamy Marysi. To już będzie z 10 lat. Jak ten czas leci.

- I co sama była?

- Tak samiuteńka. Tylko tego Yorika miała. Chodziła z nim na spacer. Nikt jej nie odwiedzał i ona nigdzie nie chodziła. Praca, dom, praca i tak od lat.

- A jest ktoś może z rodziny ? Jakieś kuzynostwo?

- Nie , nie... nikogo nie miała. Wszyscy poumierali.

- Dziękuję pani. Dobrze pani się czuje? Może pomóc w czymś?


Nigdy nie był taki miły. Jednak poczuł ogromna sympatię do staruszki.


- Nie dziękuję... ja tylko te klucze... Szkoda młoda jeszcze była i taka ładna. Wczoraj miała urodziny.

- Tak. Miała... Dziękuję Pani.


Kobieta wyszła. Mężczyzna usiadł w fotelu i patrzył na Marię.

Co tu się wydarzyło? A może czegoś nie wiemy? Czekałaś na kogoś? Przyszli ? Przez cały ten czas czuł zapach Amfory. Zadawał pytania, ale nie znał odpowiedzi. Jego policyjna intuicja nie mogła się połapać w tym wszystkim. Mógł się tylko domyślać. Jednak wnioski były irracjonalne, a on glina z trzydziestoletnim doświadczeniem nie mógł sobie na takie pozwolić.

Jedno było pewne. To była bardzo samotna kobieta. Żyjąca wspomnieniami i marzeniami. Jak on. Wstał. Podszedł do łóżka i delikatnie dotknął kosmyków jej blond włosów. Zadzwonił domofon.

Cholera starzeje się... Robię się sentymentalny.

Było już po północy, jak wracał do domu. Był zmęczony, jednak jego myśli były przy kobiecie, którą rano znaleziono martwą. Czuł dziwną, niezrozumiałą wieź ze zmarłą. Był już niedaleko domu. Nagle zatrzymał samochód i gwałtownie zawrócił.

Jechał szybko, za szybko, ale miał to gdzieś. Był gliną. Podjechał pod żelazną bramę. Było ciemno. Zaczął dzwonić natarczywie. Stał kilka minut. Nie zdejmował palców z dzwonka. Po chwili wyszedł stary zaspany mężczyzna.

- Co pan zwariował do ? Kim pan jest ? Bo wezwę policję.

- Ja jestem policja !


Wyjął legitymację. Stróż poświecił latarką na odznakę.


- Dziś rano przywiozła tu policja małego kundla. Gdzie on jest?

- Panie, ja nie wiem. Ja pracuję tylko w nocy.

- Nie szkodzi, sam znajdę.

- Panie, tak nie można. Trzeba rano przyjść.

- Można, można. To dla dobra śledztwa...


Skłamał. Mężczyzna wpuścił go boczna furtką na teren schroniska. Komisarz skierował się w kierunku boksów dla psów. Psy zaczęły ujadać jak szalone. Cholerny sierociniec dla zwierzaków. Pomyślał. Chodził od klatki do klatki. Ale kundla nie było. Nawet nie próbował go wołać, harmider był tak głośny, że i tak by nie usłyszał.

W końcu zobaczył go. Siedział w kącie. Jego czarne oczy były większe niż on sam cały. Trząsł się i patrzył na niego. Już nie szczekał, siedział cicho i sprawiał wrażenie najbardziej samotnego psa na świecie, pogodzonego ze swoim nieszczęściem. Policjant podszedł do klatki. Patrzyli na siebie przez chwilę. Nie zważając na inne psy w boksie wszedł do środka i stanął nad nieszczęśnikiem. Wziął go na ręce. Pies nie protestował. Gdy szedł do samochodu, kundel patrzył na niego swoim czarnymi, smutnymi oczami. Komisarzowi wydawało się, że nawet płacze. On jeden był świadkiem śmierci swojej ukochanej pani. On wiedział, co tam się stało tak naprawdę.

- Zabieram cię do domu. Do nowego domu. Nie wiem, czy będziesz szczęśliwy, ale nie chcę abyś był samotny, tak jak twoja pani. Zasługujesz na lepszą starość. Nie znałem twojej pani, ale chyba wiem, co czuła i czego by pragnęła. I to mogę dla niej zrobić. Zaopiekuję się tobą. W końcu na coś się przydam...


Posadził psa na przednim siedzeniu i zapiął go pasem. Spojrzał na kundla, uśmiechnął się głaszcząc, wielka dłonią mały łepek.

- Jednak stary, sentymentalny głupiec ze mnie.
Data publikacji w portalu: 2011-11-29
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024