DLA NIEJ

Monia

Tak trudno  żyć w moim świecie... świecie "normalnych ludzi"... ludzi, którzy nie mają za grosz tolerancji, ludzi, którzy widzą w Tobie tylko chorobę...
Ja w Twoim świecie stawiam pierwsze nieśmiałe kroki...

Zaczęło się 1,5 roku temu. Zadzwoniłaś z życzeniami w moje urodziny, nie dałam Ci mojego numeru, sama go zdobyłaś. Zaskoczyłaś mnie tym kompletnie do tego stopnia, że nie wiedziałam, co mam powiedzieć. To był pierwszy raz. Twoje codzienne: "pięknie wyglądasz" na dzień dobry, do dziś wywołuje rumieniec zawstydzenia na mojej twarzy. Nie przywykłam do komplementów, tym bardziej takich wypowiadanych przez kobietę. Tak, jesteś kobietą. W każdym calu, mimo, że się z tym nie potrafisz pogodzić. Niezwykle pociągającą kobietą...
Codziennie razem w pracy, nie umiałam pojąć, dlaczego tak mnie do Ciebie ciągnęło, pierwsze kroki zawsze były w Twoim kierunku. Przez całą noc tęskniłam za Twoim widokiem, za Twoim  ślicznym uśmiechem. I się zaczęło... każdy pretekst do kontaktu był dobry :) " Czy romans, jeśli się jest w związku, jest zdradą? " Czy taką zdradę można wybaczyć, czy ja bym wybaczyła? Czy jeśli związek jest na odległość, to romans będzie usprawiedliwiony? "...

I ta impreza... Z pracy ja z kolegami z biura i Ty z dziewczynami, niby przypadkiem ta sama knajpa... Czy to przeznaczenie, że koleżanka, która miała mnie odstawić do domu, wychodziła jak ja się bawiłam w najlepsze i nie miałam ochoty wracać do domu? I wtedy wkroczyłaś Ty: My cię odwieziemy, Sławek nie pije, więc... Nie ten kierunek? Żaden problem, Sławek, który jest zawsze, jeśli potrzeba... A  ja bawiłam się tak dobrze, że bez zastanowienia się zgodziłam, poza tym miałaś chyba załączony jakiś magiczny magnes, któremu nie potrafiłam się przeciwstawić.
Byłam w domu o 4 jak obiecałaś, w jednym kawałku, jeszcze rozmowa pod domem i niby zwyczajny buziak na dobranoc. Buziak, który zburzył we mnie krew, buziak, który wlał  w moje serce dziwny niepokój.
Od tej chwili, już nic nie było tak samo... Tak pamiętam, jak mówiłaś, że mam się nie hajtać, że to bez sensu, że ślub z rozsądku nie jest dobrym rozwiązaniem, że każdy ma prawo do szczęścia. Czemu Cię wtedy nie posłuchałam? Sama nie wiem... Nie brałam poważnie tego, co się ze mną działo, jak reagowało moje ciało na Ciebie...
Potem już było tylko pragnienie skrzyżowania mojego wzroku z Twoim... Aż do pewnego momentu... To była jedna z nocek. Przerwa, ukradkowe spojrzenia, a potem szatnia i Ty przechodząca za moimi plecami... musnęłaś tylko opuszkami palców mój kark i wtedy coś we mnie pękło... Cały świat zawirował dosłownie, i co do kwestii motyli w brzuchu, takie naprawdę istnieją... Nie przypuszczałam nawet, że kiedyś to powiem, ale tak potwierdzam ich istnienie. Moje motyle zagnieździły się i siedzą tam nadal... Nie mam zamiaru się ich pozbywać. Jest mi z nimi dobrze. Nikomu ich nie oddam i będę je karmić codziennie, żeby nigdy mnie nie opuściły. To tak naprawdę nasze wspólne motyle, bez Ciebie by ich nie było.
Później wszystko już było tylko Tobą, żyłam w jakimś alternatywnym świecie, od jednego spojrzenia do drugiego, od jednego gestu do kolejnego, od jednej wypitej kawy w Twoim towarzystwie do kolejnej i tak się to wszystko kręciło. W tym wszystkim jeszcze była praca, niby tolerancyjna firma, ale jednak nie do końca. Bo w końcu różnica stanowisk, ja z mężem, Ty z kobietą, obie w jakiś związkach... Minęły Święta, Nowy rok, byłaś u niej, dzwoniłaś do mnie a ja siedząc w domu wyczekiwałam telefonu od Ciebie... Tak obie byłyśmy nie w porządku... Ja nie potrafiłam wyplatać się z nowego małżeństwa Ty bałaś się samotności i bycia drugą...
I w końcu był 8 marca, najpiękniejszy prezent na Dzień Kobiet, dla mnie najpiękniejszy... dla niej do dziś nie wiem, ale pewnie nie, chyba czegoś innego oczekiwała, a może się domyślała? Pewnie już się nie dowiem, mam nadzieję, że kiedyś będzie tak samo szczęśliwa jak My teraz. Ten dzień a raczej wieczór był swoistym ujawnieniem. Co prawda nie całkowitym, ale tak, ja się przyznałam przed samą sobą, że tak właśnie chcę żyć, z kobietą. Z Tą Jedyną, którą pokochałam za to, jakim jest człowiekiem, bez względu na płeć.
Przełomowym momentem było " uświadomienie" mojej córeczki. Jednej z dwóch, starsza wiedziała o wszystkim, zanim ja sama na to wpadłam, co się ze mną dzieje. A młodsza, no cóż było ciężko, prawie tragicznie. Wiki powiedziała, że mnie nienawidzi, że nie można zostać lesbijką, jak ma się dzieci i męża, a nawet dwóch... Na szczęście starsza wytłumaczyła, że to nie koniec świata, że takie rzeczy się zdarzają... Zrozumiała.
Dziś od pół roku mieszkamy razem, ja, Ty i nasza-moja córeczka, budujemy dom i rodzinę. I mam nadzieję, że tak już pozostanie. Nie ma szczęścia bez łez, a im bardziej trzeba o coś walczyć, tym bardziej się to docenia. Dzisiaj Ty i moje dzieci jesteście całym moim światem, moimi wschodami i zachodami słońca. I cała reszta nie ma znaczenia. Kocham Was najbardziej na świecie...
 
 
Data publikacji w portalu: 2012-12-13
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024