Reptilianki atakują tylko nocami

aradinna
Nie wiem która mogła być godzina. Dziesiąta w nocy? Może później. W każdym razie nasza
rozmowa, jedna z tych, jakie często toczyłyśmy przed snem, umilkła już. Światło było zgaszone,
my leżałyśmy każda w swoim łóżku i wydawać by się mogło, że jedyne co nas teraz czeka to już
tylko sen. Wszak należało się wyspać, bo rano na wykłady, a ja miałam dodatkowo kolokwium z
ekonomii.
Nie spałam jeszcze, gdy Iwona podniosła się ze swego łóżka. Sądziłam, że jak zwykle
zamierza pójść do łazienki na siku. Często tak wstawała. Jej długa biała koszula majaczyła w mroku
przypominając zjawę. Zjawa ruszyła przez pokój lecz zamiast ku drzwiom skierowała się do mego
łóżka i podeszła blisko. Patrzyłam zaskoczona, jak unosi brzeg kołdry.
– Posuń się – szepnęła i wślizgnęła się pod mą pościel.
Nawet nie zdążyłam spytać "co robisz?". Od razu nakryła mi usta pocałunkiem, a ja
znieruchomiałam przerażona czując obcy język w buzi.
Nie wiem czemu od razu jej nie odepchnęłam. Nie jestem lesbijką. Nigdy nawet nie
myślałam o takich rzeczach. Wydawało mi się, że Iwona chyba też nie. Mieszkałyśmy ze sobą od
przeszło roku i nigdy wcześniej nic podobnego się nie zadziało. Owszem, Iwona czasem wchodziła
do łazienki, gdy akurat brałam prysznic ale nie wydawało mi się to szczególnie podejrzane.
Łapałam ją też na taksowaniu wzrokiem mego nagiego ciała ale składałam to na karb ciekawości.
Przecież gdy ona się przebierała w pokoju to mi też zdarzało się zerknąć na jej piersi. Bynajmniej
nie dlatego, że gustuję w babskich cyckach. Ciekawa byłam, i tyle.
Teraz leżałam przygnieciona jej ciężarem i ledwo mogłam złapać oddech między coraz
gorętszymi pocałunkami. Gdy odzyskałam zdolność ruchu było już za późno. W żaden sposób nie
pozwalała się zepchnąć. W dodatku górowała nade mną siłą fizyczną.
Czy powinnam krzyczeć? Wzywać pomocy?
Zapewne byłoby to skuteczne, bo przecież za ścianą spała właścicielka mieszkania u której
wynajmowałyśmy pokój. To śmieszne ale nie krzyczałam, ani nie szamotałam się zbyt hałaśliwie
właśnie z obawy, by jej nie zbudzić, aby nie wbiegła tu i nie zobaczyła nas, jedna na drugiej, z
ustami sklejonymi pocałunkiem i z ręką współlokatorki wsuniętą pod mą koszulę. Ależ byłby
wstyd!
– Przestań – powtarzałam cicho. – Nie chcę. Przestań.
Nie przestała. Przeciwnie, wzmogła wysiłki. Za to mój opór słabł. W końcu doszło do tego,
że leżałam biernie z koszulę podciągniętą pod samą brodę i z bijącym sercem obserwowałam, jak
koleżanka zachłannie obcałowuje me piersi. Nie trzeba było dużo czasu aby sutki poddane
nieustannej stymulacji same zaczęły - wbrew woli i rozumowi - twardnieć.
– Przyjemnie? – spytała Iwona zauważając to. Szczerzyła zęby w bezczelnym uśmiechu.
Nie odpowiedziałam. Nie odezwałam się nawet gdy poniżej ściągała mi majtki. Gorące
pocałunki zaczęły stopniowo schodzić niżej ku brzuchowi, pępkowi i jeszcze niżej na intymne
loczki.
– Iwona, nieee... – To były chyba ostatnie słowa, jakie wypowiedziałam tamtej nocy.
Wiedziałam, że to chore, lesbijskie, wbrew naturze i wbrew mnie samej. Potem już tylko
zaciskałam pięść w zębach, by spontaniczny krzyk rozkoszy nie wyrwał się z gardła, gdy Iwona
wdarła się językiem do wnętrza mej intymności. Jakież to było przyjemne! Ależ cudowne! A
najbardziej podniecające, gdy dwoma palcami przytrzymywała rozwarte na boki wargi sromowe i
koniuszkiem języka stymulowała bezbronną łechtaczkę. Serce waliło mi w piersi jak młot. Czułam,
że dochodzę.
– Ciiii.... – upomniała Iwona chichocząc, gdy pierwsza fala orgazmu przelała się po moim
ciele wyzwalając jednocześnie długi przeciągły jęk, którego nawet zagryzana w zębach pięść nie
była w stanie stłumić. – Cicho, bo nas usłyszy.
Właścicielka mieszkania nas nie usłyszała. Albo taktownie udała, że nie słyszy. Harce Iwony
mogły trwać dalej. Współlokatorka sprezentowawszy mi orgazm, taki na siłę ale jednak orgazm,
najwyraźniej uznała, że rewanż jest naturalną koleją rzeczy. I ten rewanż wymusiła w taki sposób,
że znowu nie bardzo miałam szansę odmówić. Pozbywszy się własnych majtek zwyczajnie
okraczyła kolanami mą głowę i przysiadła delikatnie na twarzy.
– Liż – usłyszałam z góry.
* * *
Uprawiałam seks z kobietą.
Niewiarygodne.
Gdyby mi ktoś przed pójściem spać powiedział, że za chwilę będę kochać się koleżanką, i to
jeszcze z Iwoną, moją współlokatorką, uznałabym go za wariata. Ale prawdziwym wariactwem
miał być dopiero następny dzień. I wcale nie chodziło o seks.
Ranek wyglądał jeszcze w miarę normalnie. Nie zdążyłam co prawda zjeść śniadania, bo
zaraz musiałam jechać na tego "kolosa" z ekonomii. Umyłam tylko zęby. Szorowałam je dwa razy
bo wciąż miałam wrażenie, że czuję smak śluzu Iwony. Wspomnienie tego co mi robiła, co obie
żeśmy robiły, wydawało mi się tak nierealne, tak niemożliwe, jakby to był sen. Jakbym we śnie
oglądała film porno. Bardzo wyrafinowany film porno. A przecież wszystko działo się naprawdę.
Robiła ze mną co chciała i jak chciała, na różne sposoby. Było 69 i inne pozycje. Czułam jej język
nawet między pośladkami. To ostatnie było szczególnie krępujące ale Iwona nie uznawała
sprzeciwu i odmowy. W jej niewieścich ramionach, jakże stanowczych ramionach, jakże upartych i
zarazem jakże słodkich ramionach, zaznałam takiej rozkoszy, jakiej nigdy wcześniej nie miałam.
Wstydziłam się przyznać do tego sama przed sobą ale było mi lepiej niż z facetem. Nawet teraz
myjąc zęby nie patrzyłam w lustro, by we własnych oczach nie dostrzec podniecenia na samo
wspomnienie.
Na Iwonę natknęłam się wychodząc z łazienki.
– Cześć – rzuciła zaspana prawie mnie przestraszając.
Bąknęłam coś na powitanie i wyminęłam się z nią w drzwiach. I tyle. Żadna z nas nic nie
wspomniała o tym co zaszło.
Po moim powrocie z wykładów zapanowała dziwna atmosfera. Krępująca. Przyznam, że
czułam się nieswojo, bo oczekiwałam, że Iwona podejmie temat pierwsza. W końcu to ona do mnie
przyszła. Przyszła, przeleciała i poszła sobie. I co, teraz cisza? Oczekiwałam, że jakoś wytłumaczy
się. Nawet układałam sobie w głowie co odpowiem, gdyby niespodziewanie zaczęła wyznawać mi
miłość. Nie potrafiłabym pokochać drugiej kobiety. Nie jestem les. To co mi zrobiła było
przyjemne, owszem, rozkoszne nawet, w końcu jak często mam okazję szczytować trzy razy jednej
nocy ale nie jestem lesbijką i nigdy nie byłam.
A ona nic. Ani słowa.
Spytała tylko jak poszło mi kolokwium, spytała o parę innych błahostek popadając niekiedy
w dziwną sztuczność zupełnie niepodobną do jej charakteru ale ani słowem nie zająknęła się o tym
najważniejszym. Te niedomówienia wisiały między nami i wisiały. Czuło się napięcie w powietrzu.
Do wieczora.
Wieczorem wreszcie pękła bomba.
– Wyjeżdżam – oświadczyła przy kolacji. – Jeszcze dziś wyjeżdżam i już nie wracam.
Chciałam się pożegnać i przeprosić.
Omal się nie udławiłam zaskoczona.
– Wyjeżdżasz? – powtórzyłam unosząc brwi i patrząc na nią jak na kosmitkę. O ironio, jakże
bliskie prawdy było skojarzenie z kosmitką. Jakże bliskie... – To przez naszą noc? Wyjeżdżasz
przeze mnie?
Nie odpowiedziała. Przynajmniej nie od razu. A ja nagle poczułam się jak tania dziwka.
Taka na jeden raz. Dziwka zrobiła swoje, dziwkę można zostawić.
– To nie przez ciebie – odezwała się w końcu. Odłożyła sztućce na talerz i wyprostowała się
na krześle. Spojrzała mi prosto w oczy. – To przez moją pracę.
– Ty gdzieś pracujesz? – zdziwiłam się szczerze. – Nigdy nie wspominałaś.
– Badam gatunek ludzki pod kątem pewnych zachowań seksualnych. Mam na myśli głównie
sprawy związane z orientacją. Badam czy heteroseksualna samica homo sapiens jest w stanie
czerpać przyjemność ze stosunku homoseksualnego. U nas panuje przekonanie, że stuprocentowa
heteryczka nie może mieć przyjemności z drugą kobietą, a ja w swojej pracy udowadniam, że
właśnie może. Dlatego byłaś mi potrzebna. Przepraszam. Przepraszam za potraktowanie cię jak
króliczka doświadczalnego ale tak to u nas wygląda.
Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, sama zmieszana tym co właśnie wyznała.
– Co ty pierdolisz? – zaklęłam choć nigdy nie używałam takich słów. – Kobieto, co ty...
– Nie jestem kobietą – wpadła mi w słowo. – Nie jestem nawet człowiekiem. Jestem
reptilianką.
Na sekundę, może dwie, barwa jej skóry zmieniła się na szarozieloną, ciało pokryło łuskami,
jak u gada, a twarz przybrała kształt wężowego pyska. Przez moment patrzyła na mnie nienaturalnie
pionowymi źrenicami. Nim zdążyłam się przestraszyć siedziała przede mną z powrotem dawna
Iwona. Ta sama z którą przemieszkałam ostatni rok. Ta sama, która w nocy...
– O bosz... – wyszeptałam wybałuszając oczy. – Kim ty jesteś? Kosmitką?
– Niezupełnie. My reptilianie zamieszkiwaliśmy tą planetę zanim pojawili się na niej
pierwsi ludzie. Jesteśmy zatem u siebie w domu. Tak samo jak wy. Tylko, że teraz ludzi jest
nieporównywalnie więcej niż reptilian więc musieliśmy niejako usunąć się w cień. – Zawiesiła głos
najwyraźniej oczekując reakcji. Nie doczekała się żadnej. Byłam zbyt wstrząśnięta. Ciągnęła dalej.
– Ludziom wydaje się, że są jedynym rozumnym gatunkiem na tej planecie albo od razu i w całym
wszechświecie. Guzik prawda. Nie znacie prawdziwej historii Ziemi. Ty jesteś ssakiem, ja jestem
gadem. Dwa różne gatunki. Homo sapiens i reptilianin. Obie istoty rozumne. Niektórzy z ludzi
wiedzą o naszym istnieniu. W internecie nazywają nas zmiennokształtnymi. Nie bezpodstawnie
zresztą, czego przed momentem sama doświadczyłaś. – Pokazała wnętrza dłoni w geście "voila" i
umilkła.
Zapadła cisza. Ciężka grobowa cisza przerywana jedynie tykaniem zegara ściennego.
Tym razem ja pierwsza przerwałam milczenie.
– Czego chcesz ode mnie? – zapytałam ostrożnie.
– Już nic. Eksperyment zakończony.
– Eksperyment? Jaki?
– No mówię. Prowadzę badania nad seksem ludzkim. Wyszukuję odpowiednią kandydatkę,
wtapiam się w jej otoczenie. I tak jak ornitolog podglądający ptaki przywdziewa maskujące
ubrania, tak ja przywdziewam ludzki kształt i zapisuje się na wasze uczelnie. Wszystko po to, by
maksymalnie zbliżyć się do kandydatki. Najlepiej jeśli zamieszkam z nią. Potem długi czas
obserwuję, badam itd. Najważniejsze bym nabrała pewności, że kandydatka jest heteroseksualna.
Dopiero wtedy idę uprawiać z nią seks. Oczywiście jako kobieta. Jedne mi ulegają, od innych
dostaję w pysk. Różnie bywa. Następnie eksperyment się kończy i czas rozejrzeć się za następną
kandydatką. To wszystko. Dlatego teraz będę musiała wyjechać. Nie gniewasz się?
Byłam zbyt zszokowana na jakiekolwiek gniewania. Gdyby nie transformacja dokonana na
moich oczach pomyślałabym, że jej odpierdoliło. Och bosz, znowu użyłam tego słowa.
– Co teraz ze mną zrobisz? – zapytałam.
Zdumienie odmalowało się w jej oczach.
– Nic. A co miałabym zrobić? Czy ty mnie w ogóle słuchałaś? Eksperyment zakończony.
Wyjeżdżam.
– Ale przecież... – Zawahałam się. – Pokazałaś mi siebie. Wyznałaś wszystko. Nie boisz się,
że z tą wiedzą pójdę i rozpowiem to innym ludziom? Że ludzkość dowie się o tobie? O was?
Zdziwienie w jej oczach urosło jeszcze bardziej. Patrzyła na mnie teraz jak na idiotkę.
Sekundę później parsknęła głośnym śmiechem.
Wszystkiego się spodziewałam, nawet tego, że ona w obawie o własne bezpieczeństwo
zechce mnie unicestwić albo chociaż odizolować od społeczeństwa ale nie spodziewałam się tego,
że zostanę zwyczajnie wybrechtana. Śmiała się i śmiała.
– A mów sobie komu chcesz. – Machnęła lekceważąco ręką hamując dalszy chichot. –
Dziewczyno, więcej jak połowa informacji w internecie na nasz temat jest prawdziwa. I co? I nic.
Każdy uznaje to za teorię spiskową. Możesz o mnie rozpowiadać wszystkim swoim koleżankom,
kolegom, rodzinie, możesz iść do gazet, do telewizji, gdzie chcesz, do samego prezydenta nawet.
Myślisz, że ktoś ci uwierzy? Jak będziesz bardzo namolna to cię najwyżej w psychiatryku zamkną, i
tyle.
Z przedpokoju dobiegł odgłos zbliżających się kroków. Spojrzałyśmy jednocześnie w
kierunku drzwi.
– A panienkom co tak wesoło? – zapytała właścicielka mieszkania wchodząc do kuchni z
pustą filiżanką, którą odstawiła zaraz do zlewu.
– Śmieję się – zaczęła Iwona – bo właśnie wyznałam przyjaciółce, że jestem nie kobietą
tylko zieloną gadziną, która robi eksperymenty i nocami atakuje młode dziewczyny.
Kobieta spojrzała znad swoich okularów najpierw na nią, potem na mnie.
– Zdaje się, że obie lubicie eksperymentować, co? – Zrobiła wymowną pauzę nie przestając
mierzyć nas równie wymownym wzrokiem. – Ja się tam nie wtrącam w cudze sprawy łóżkowe ale
na przyszłość bądźcie łaskawe eksperymentować nieco ciszej. Miejcie świadomość, że ludzie chcą
spać w nocy, dobrze?
Poczułam jak rumieniec oblewa mi policzki.
A więc jednak słyszała...
Data publikacji w portalu: 2017-08-06
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024