BEZ TYTUŁU

tęsknota jest utoczona
z kropli deszczu
z promieni słońca
z godziny na godzinę
jest krawędzią stołu
oparciem krzesła
kawałkiem materiału
kapielą w wannie
wodą przeplywająca przez
palce
delikatnie i czule obejmuje
wszystko jest takie rzeczywiste
ty twoje ciało
i skrzydła ramion

*****

ptaki wieszają się
w powietrzu
poruszają skrzydłami
potem ladują w dół
po usłuszeniu sygnału
mam coś z ikara
mam coś z marzeń o wolności
kiedy spadam
z prędkością światła
moja grawitacja osiąga
punkt kulminacyjny
jestem upadłym człowiekim
osiagam dno
tylko ludzie upadają tak
nisko i tylko ludzie
tracą wszystko

*****

przesuwam dłonią
po swoich udach
dobrze pamiętam jak to robiłaś
próbuję odtworzyć każdy ruch
i wmawiam sobie
że to ty robisz
a nie ja
ty uruchamiasz
cały świat
zapach twojego ciała
obejmuje mnie całą
od początku do końca
od czubków palców
po czubki
wiesz tak uwierzyłam
w twoją obecnośc
taka byłas rzeczywista
pachnąca wiosną
i poranną rosą
że w końcu wypłynęłam
na powierzchnię
pociagnęłas mnie za sobą
w górę aż do nieba
byłam ptakiem
szybowałam w powietrzu
oddychałam
całowałam obłoki
twoich włosów
utkane z promieni słońca
jesteś jasnym dniem
który przybliża mnie
aż po kres
az po grudę rzuconą
w przepaść