WIERSZE

Beata
z tych samych powodów
ktore wyznaczają
ostatnią drogę
cienie drzew podwajają
wspomnienie
zatopione myśli w ogrodzie
gdzie czerwień rzuca się
w oczy osiagając pełnię
rozkwitu
zapach niesie ukojenie
zmysłów
wytarta podłoga w miejscach
postoju gdzie upłynęło
wiele czasu zanim
doszło sie do pewnych
wniosków otwarta książka
nad którą pochylały się
pokolenia podążając
w jednym wyznaczonym
przez światło kierunku
kielich goryczy
i oparcie krzesła
i krawędź stołu
przestrzeń bardzo ryzykowna
wymagajaca odwagi
i całkowitego zawierzenia
słowa wytracajace z
równowagi
cicho spadały
uderzając o kant
albo kamień
na którym pozostało
tylko to co przetrwało
kolejną zimę
rośliny umierają
wszystko co zyje szuka
schronienia ciepła
samotność
na kilku metrach
ogrodzona wysokim płotem
rozmowy i szepty
kilkuosobowym pochodem przez
zatłoczoną ulicę miasta
które żegna posyłając
białe połacie a wiatr niesie je
dalej niż wzrok sięga na
drugą stronę nieba

*****

gwiazdy pochylały się
nad miastem
wystarczyło uwierzyć
i siegnąc po jedną z
nich
piasek który w oczach
drażnił myśli i
wątpliwości budziły się
na poczekaniu całe mnóstwo
ostrych narzędzi
które ucinały kawałek
po kawałku
nie zostawiając nic
samochody mrugały światłem
znikając z predkością
ktorej nie można było
w żaden sposob zatrzymać
raz za razem
przesuwająca się po ścianie
oczywistość
która szybko wyprowadzała się
zostawiając
kolejną filiżankę
kawy ktorą trzeba było
przełknąć
Platon przeniknął
wydobywając
na światło dzienne
ziarkno goryczy
i żal
że tak wielu przepadło
w głębokiej jasknini
w przekonaniu
bez cienia wątpliwości
drzwi pod którymi
wąska szczelina daje
znaki życia
i pewność
że sny przechodzą
swoją metamorfozę
w głębokiej hipnozie
w końcu się ockną
i zobaczą jak na horyzoncie
albo w otwartej dłoni
albo na drodze do domu
robaczki swiętojańskie
poruszają ciemną zasłonę

*****

sól która z twarzą
ma wiele wspólnych
tematów
wieczorem kiedy okna
zasuwają ciemne zasłony
i znikają wysokie wzgórza
i łąki i budynki kryte
czerwonym dachem
pamięć wykazuje zdolność
postrzegania pomimo
i na przekór temu co widać
wrażliwość duszy i oporność
ciała
dotyk który nadaje kształt i
formę czułość z jaką
kurczą się odległości
zbliżają miasta i dłonie
mgła leciutko unosi się
nad jeziorem odsłaniając
błyszczącą taflę wody
w której przeglądają się
białe obłoki

*****

mgła podnosi się i opada
białe prześcieradła pod którymi
wynosi się zmarłych
korytarze szpitalne winda
zjeżdzająca w dół podwórko
budynek naprzeciwko
mówiąc krótko albo nie mówiąc wcale
ostatnie namaszczenie
wiara która przywraca nadzieję
milczenie tych którym brakuje słów
albo którym słowa stają się niepotrzebne
porozumienie
sztuka która rzadko się udaje
nóż rozcina chleb
odpadają puszyste plastry
na deskę która chroni stół
przed skaleczenieniem
ziarna zbóż gromadzone
z bliska nie różnią się
od pełzających robaków
poruszają ziemię wypuszczają
swoich wysłanników
na światło
przywołują ptaki
ptaki szybują pod niebem
Data publikacji w portalu: 2004-08-20
« poprzedni wiersz następny wiersz »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2025