WIERSZE

Beata
osiem po szóstej pora jeszcze nieskazitelna zanim
obudzą się lwy i tygrysy i sąsiad z drugiego piętra
wypnie się w toalecie jak to robi co dzien
zatrzaskując mi drzwi przed nosem
trochę kultury panie sąsiedzie dla damy
choć dama nie czuje od dawna
odkąd zauważyłam a może gdzieś przeczytałam
nie pamiętam dokładnie
chyba jednak rdza pożerała wilgoć odmieniała
a ja posmutniałam i nawet po kryjomu rozpłakałam się
nikomu nie ujawniając przyczyny moich ech
szkoda mówić i tak w końcu wszystko wychodzi na jaw
zielone jabłuszko toczy się drogą
a robaczek za nim
są trzy rzeczy których nie potrafię
ale nie mowie o tym na glos
każdy ma jakieś słabości
albo mocne strony
wszystko zależy od rybki w akwarium
czy przepłynie akwen na jednym wdechu
czy się udusi zanim poruszy skrzydłami

*****

po raz tysięczny któryś sprawdzam pocztę
folder nie zawiera żadnych nowych wiadomości
przykre doświadczenie samotności
w zgiełku dnia od godziny patrzę
w monitor zmieniam okienka otwieram
i zamykam czasami dla zabicia czasu
strach pomyśleć jak to jest na pustyni
tylko odważni mają szansę usłyszeć
głos z zaświatów kolorowych bajek
ze słuchawkami na uszach przemierzam ulice
muzyka poważna jest jak cisza
która budzi się jak dziecko we mgle
i otwiera szeroko oczy pełne łez smutku i rozpaczy
że tyle życia upłynęło jakby nigdy nic
udaję że to nie moje zmartwienie
potem doświadczenie po pierwszych krokach
z sypialni do łazienki gdzie wisi
tafla wody jak kropla zawieszona nad umywalka
i patrzy uporczywie jak jasna plama
nie może sobie z tym się poradzić
spłukać wodę zatrzeć ślady
przykleić sobie uśmiech do twarzy
szkoda że tego wszystkiego nie potrafię
potem w nocy zdzierają ze mnie ubranie
nie mogę się oprzeć pokusie
i zdaję sobie sprawę że to nie pierwszy raz i nie ostatni
pianino komoda kontury równolegle i prostopadle
i naprzemianległe a linia prosta zawsze jest krzywa
wystarczy uwierzyć w słowa
że wszystko nie przepadnie kiedy zamknę oczy
że to nie tylko dźwięczne głoski
w pierwszej osobie liczby mnogiej
rytmicznie wystukiwane na klawiaturze
którą przecież wczoraj szlag trafił
i kilka klawiszy zapadło się i nic ich nie rusza
wszystkie próby naprawy zawodzą
tylko światełko mruga
ono jedno na krawędzi czyli można pisać
opuszkami palców dotykać
co z tego że monitor pozostanie biały jak płótno
naciągnięte pachnące gotowe
by sobie wyobrazić a potem widzieć to
w rzeczywistości i przesyłać dalej
pod adres którego na głos nigdy nie wypowiem

*****

od rana tłuką się ci którzy przyjechali tu
najwcześniej żeby uporać się z pełnymi kubłami
i wywieźć za miasto moje brudne podpaski
moje nieudane wiersze czerstwy chleb
dopiero co otworzyłam oczy a już każą mi
wychodzić na mróz zupełnie nago
w samej piżamie
może chociaż szlafrok zarzucę na ramiona
moje wyobrażenia o chłodzie nie są adekwatne
czasami przesadzam i nie wychodzi mi to na zdrowie
potem muszę długo leżeć w łóżku
w pozycji która może uwłaczać roślinie
wstyd mi o tym pisać ale czasami
rzadko mi się to zdarza ale jednak
nie będę się silić i udawać że nie mam takich myśli
podłych na pozór haniebnych i plugawych
każdy je ma tak samo jak każdy wie
że piekło istnieje i że to nie są tylko przypuszczenia
wyssane z palca
przeklętych Obywateli tego Miasta
potem grają im marsza jakby gdzieś wyruszali
na jakąś wojnę
bić w mordę zarzynać i tłuc
nie mają zamiaru
na wiosnę pierwiosnki leczą najbardziej zatwardziałych zwolenników
i przebiśniegi i żółte podbiały

*****

w nocy przychodzą do mnie wszyscy ci
którzy wolą milczenie od długich monologów
zamykają się w małych pudełeczkach od zapałek
i wybuchają tuż nad ranem
nie mogę ich odnaleźć zanim to się nie stanie
zanim nie przyjdą tamci
przed nimi nie można się nigdzie ukryć
przesuwają meble odchylają zasłony
podnoszą ciężkie komody
nie ma takiego miejsca na Ziemi
są tylko dziurki od klucza przez które przenikają
i ucho igielne

*****

mróz trzyma już ponad tydzień
grube czapki grube skarpetki
chudy lód uratował białego łabędzia
nagrzewał się od rury ciepłowniczej
i ludzie przystawali niektórzy tylko patrzyli
niektórzy rzucali chleb zeby dzieci widziały jak
wychodzi na brzeg jaki jest oswojony
jak je z ręki
ktoś nawet robił zdjęcia słonce jasno święciło
dużo światła ciemne kontrasty i bala tafla wody
i śnieg skrzypiący pod butami
ścieżki posypane solą i popiołem
wszystko jest dobre jeśli jest antypoślizgowe
można się przejechać potem leżeć ze złamaną nogą
trzy tygodnie na wyciągu
jak pani J z czwartego piętra teraz chodzi o kulach
bo cos się źle zrosło a potem było już za późno
na łamanie kości
do tej pory pamięta jak było ładnie i jak się nie spodziewała
zawadziła o krawężnik i runęła
teraz omija śliskie miejsca z daleka
wie że licho nie śpi że ma oczy szeroko otwarte
Data publikacji w portalu: 2006-04-11
« poprzedni wiersz następny wiersz »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024